Peelingi to moje must have, do twarzy i ciała, nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez tego typu kosmetyków. Takie preparaty do twarzy dobieram z ostrożnością, natomiast do ciała testuję jak leci. Lubię mocne zdzieraki, których działanie czuć w trakcie masażu. Do peelingu malinowego z Vianka wracam od czasu do czasu bo odpowiada mi jego działanie, choć nie we wszystkich aspektach ten kosmetyk mi pasuje.
- OPAKOWANIE: produkt zapakowany jest w plastikowy słoik zamknięty za pomocą wykonanej również z plastiku czarnej zakrętki. Zabezpieczona jest ona naklejonym paskiem, który gwarantuje nienaruszalność kupowanego kosmetyku, a dodatkowo pod zakrętką jest jeszcze aluminiowa warstwa.
Grafika jest typowa dla producenta, kwiatowe akcenty, które kojarzą się z folklorem i proste czytelne napisy. Na opakowaniu znajdziemy wszelkie potrzebne informacje o kosmetyku.
Forma słoika jest wygodna ponieważ można wyłowić palcami peeling do samego dna.
- KONSYSTENCJA: peeling wygląda jak zbita czerwona masa, w której zatopione są małe, liczne drobinki pestek malin i cukru. Jest on gęsty co ułatwia nakładanie, ale też na tyle dobrze się rozprowadza, że nie ucieka z dłoni i dobrze trzyma się skóry. W odczuciu jest nieco tłustawy, co również wpływa na poślizg.
Spłukiwanie kosmetyku trochę trwa, a film, który pozostawia jest dla mnie nieakceptowany, jednak nie drażni mnie. Po prostu po pozbyciu się peelingu ze skóry myję ją żelem pod prysznic. Na szczęście kosmetyk nie osiada w brodziku i nie tworzy niebezpieczeństwa poślizgnięcia się na tej tłustości.
- ZAPACH: hmmm… czytam recenzje, która zamieściły Wizażanki poniżej i myślę sobie, że mój zmysł węchu mnie zawodzi. Miałam kilka opakowań tego peelingu i każdy pachniał mi stęchłą maliną, która przechodzi proces fermentacji z dodatkiem starego chleba. Naprawdę, nie czuję tu czystej, soczystej i apetycznej maliny.
Ale fakt, że lubię wracać do tego produktu to dowód na to, że zapach mnie nie drażni. Nie przeszkadza mi i nie denerwuje. Jest jaki jest.
- DZIAŁANIE: cenię sobie ten kosmetyk właśnie za jego działanie. Drapanie jest przyjemne, skuteczne, a jednocześnie nie podrażnia skóry. Mogę wykonać mocny masaż, który pozostawi skórę zaczerwienioną, ale po chwili wraca do swojego pierwotnego koloru bez boleści. Zyskuję natomiast wygładzoną i ujędrnioną-elastyczną skórę, miękka i przyjemną w dotyku, która chłonie kosmetyki pielęgnacyjne jak gąbka.
Drobinki, mimo że małe, to jednak dobrze spełniają swoją rolę, a substancje aktywne zawarte w peelingu powodują, że skóra nie przesusza się. Ja zmywam tę pozostawioną przez produkt warstwę, bo choć nie jest ona uciążliwa, to jednak wolę dobrze oczyścić skórę, a efekt pielęgnacyjny uzyskać poprzez balsam.
Mimo nieudanego dla mnie zapachu chętnie wracam do tego peelingu. Czy działa ujędrniająco i antycelulitowo. Może w pewnym stopniu pomóc w walce, ale każda z nas wie, że jest to walka wielowymiarowa, kompleksowa i sam peeling cudów nie zdziała. Dla mnie najważniejszy jest efekt tu i teraz, skóra pozbawiona martwego naskórka, gładka i elastyczna.
Zalety:
- wygładza
- uelastycznia
- zmiękcza
- skutecznie usuwa martwy naskórek
- nie wysusza
- nie podrażnia
- solidnie masuje
- drobinki fajnie drapią
- odpowiednia, zwarta konsystencja
- wygodne opakowanie
Wady:
- pozostawia warstwę, której ja nie lubię
- zapach nie dla mnie
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie