Moja tłusta cera wymaga matującego makijażu każdego dnia, a jak matujący makijaż, to nie obejdzie się bez pudru. Przetestowałam już sporo, zwłaszcza te ze świetnymi opiniami, ale moja skóra to twardy przeciwnik i nawet Kryolan nie daje rady. A przy tym wszystkim bardzo nie lubię płaskiego, mocnego, pudrowego matu. I kiedy przyszedł czas na kupno czegoś nowego, to wpadł mi w oko ten oto puderek. Nawet chwili się nie zastanawiałam, bo akurat trwała rossmannowska promocja.
Spośród dostępnych odcieni wybrałam nr 005 Silky Beige. Nie jestem typem bladziocha, nawet w środku zimy i nigdy nie pasują mi najjaśniejsze odcienie. Cerę mam jasną, ale nie ekstremalnie. Ten mój kolor jednak świetnie stapia się z każdym podkładem i o każdej porze roku. Jest beżowy, naturalny i jak dla mnie neutralny, transparentny. Nie zmienia koloru podkładu i nie odznacza się na twarzy.
W kwestii technicznej, jest to kosmetyk prasowany i naprawdę świetnie zmielony. Nałożony na twarz daje matowo-satynowe wykończenie, co daje bardzo naturalny efekt. Nawet jeśli przesadzimy z ilością, to nie uzyskamy przesadzonego matu. Puder nie osadza się na włoskach i nie zaznacza suchych skórek. W bardzo dobrym stopniu scala cały makijaż i delikatnie wyrównuje koloryt.
Puder ma także przyjemną formułę. Nie jest suchy i twardy, i nie trzeba go skrobać przed pierwszą aplikacją. Nie pyli podczas nakładania na pędzel, a transferuje na niego w rozsądnych ilościach. Przy aplikowaniu na twarz nie robi plam, tylko bezproblemowo i równomiernie przenosi się na twarz.
W opakowaniu nie pęka, kawałki nie odłamują się, nawet jak robi się mocno płaski przy samym końcu użytkowania.
Jeśli chodzi zaś o trwałość, to może nie jest to mat na cały dzień, ale wytrzymuje sporo dłużej od droższych i profesjonalnych pudrów, a w przypadku mojej kapryśnej cery to już coś. W ciągu dnia wystarczy ściągnąć nadmiar sebum i nawet ponownie nie pudruję cery, bo makijaż w dalszym ciągu wygląda bardzo dobrze.
Puder nie szkodzi również mojej cerze w żaden sposób, nie męczy jej i nie zapycha.
Puder umieszczony został w prostym, plastikowym pudełeczku z przezroczystą nakrywką, którą się nakłada, a nie zakręca. Mojemu egzemplarzowi nic się nie stało przez miesiące użytkowania, ale ja trzymałam go jedynie w domowej kosmetyczce, więc nie przewalał się po czeluściach kobiecej torebki. Wieczko trochę się porysowało i napisy zdarły, ale z drugiej strony mamy doczynienia ze stosunkowo tanim produktem. Wieczko nie wyrobiło się i nie spadało samoczynnie.
Na wierzchu pudru wytłoczona została korona - logo Rimmela.
Puder oczywiście dostępny jest na każdym kroku, a ceny sporo się wahają. Wiadomo, że w drogeriach stacjonarnych zawsze jest trochę drożej, ale w internetach można go dostać za kilkanaście złotych i to jest smerfastyczna cena. Ja będę do niego wracać, bo to taki pewniak na co dzień.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie