Kallos KJMN, Orange, Maska do włosów z olejem pomarańczowym 

Mam włosy średnioporowate, które lubią się puszyć, plątać niemiłosiernie i często brakuje im blasku. I w ogóle kapryśne i upierdliwe są. Gdybym miała dobierać odżywkę pod typ włosów i na podstawie „klasyfikacji” Kallosów, to tę, jako podobno jedną z najlżejszych, powinnam olać. A jednak to ta właśnie sprawdza mi się niezawodnie i jeśli chcę mieć „good hair day” to właśnie po nią sięgam. To prawda, odżywka jest lekka, ale moje włosy są po niej sypkie, gładkie i lśniące i ta lekkość jest taka zdrowa, nie ma puchu, włosy są miękkie, dobrze się rozczesują i układają. Zachowują się tak prawie, jakby znowu były niskoporami (tęsknię, hormony zrobiły co chciały :P). Testowałam Keratin, Omega, Protox, Banana, Blueberry i Multivitamin, ale ta pokonała wszystkie, zostawiając w tyle także większość używanych/testowanych nie-kallosów z różnych półek cenowych. Ma jedną wadę - niezasłużoną (moim zdaniem) niepopularność. Trudno ją zakupić stacjonarnie, brak jej w asortymencie większości drogerii, choć jest 15 innych wariantów. Nieczęsto jest uwzględniana w recenzjach czy zestawieniach, nie było nigdy na nią „hype’u”, stąd też trzeba się na nią nachodzić.

Maski do włosów od marki Kallos są powszechnie znane i bardzo lubiane przez konsumentów, głównie za sprawą atrakcyjnej, niedużej ceny przy jednoczesnej naprawdę ogromnej wydajności. Sama nie należę do jakiś ogromnych fanek tego produktu, natomiast bardzo przypadła mi do gustu wersja aloesowa, toteż postanowiłam testować propozycje tego producenta dalej. Tym razem zdecydowałam się na wersję, która nie należy do tych popularniejszych, mianowicie na tę z olejem pomarańczowym w składzie. Szczerze mówiąc po raz pierwszy widziałam ten kosmetyk na stronie jednej z drogerii internetowej na dziale bardzo atrakcyjnych promocji, dlatego z miłą chęcią dodałam go do koszyka. Produkt został zamknięty w opakowaniu w formie dużych rozmiarów słoika o pojemności 1000 ml. Wykonane zostało ono z plastiku w białym kolorze. W centralnej części znajdziemy kółko w pomarańczowym odcieniu, które przedstawia nam nazwę serii, z jakiej pochodzi nasza maska. Oprócz tego znajdziemy tutaj najważniejsze informacje o produkcie, takie jak logo jego producenta, jego nazwę, najważniejsze informacje, zalecany sposób użycia czy skład. Za litrową maskę do włosów musimy zapłacić bez żadnych promocji niecałe dwadzieścia złotych, także jak najbardziej jest to oferta godna uwagi. Kosmetyk posiada kremową, nieco zbitą konsystencję, która umożliwia bezproblemową aplikację do fryzurę. Ma białą barwę. Pachnie naprawdę wyjątkowo, oczywiście czuć tutaj wyraźne nuty słodko - kwaśnej pomarańczy. Maska ta posiada w swoim składzie silikony, a to oznacza, że nada się do zabezpieczania jako drugie O w metodzie mycia włosów OMO (odżywka/maska - mycie - odżywka/maska). Jestem zaskoczona, jak produkt ten bardzo przypadł mi do gustu. Podejrzewam, że jest to przede wszystkim zasługa jego zapachu, ale samo działanie pielęgnacyjne także jest godne pochwały. Maska ta bardzo dobrze nawilża naszą czuprynę. Sprawia, że jest ona wygładzona i bardzo przyjemnie się rozczesuje oraz układa. Nadaje jej intensywnego, zdrowego blasku. Dodatkowo bardzo dobrze odżywia i zmiękcza. Wszystkim fanom masek do włosów od marki Kallos, ale i nie tylko, zdecydowanie polecam przetestowanie wersji pomarańczowej. Jest to bardzo pozytywne zaskoczenie, szkoda, że jeszcze niezbyt popularne. Naprawdę warto dać jej szansę.

Maski Kallos używam od lat... Nie wiem już ile ich opcji zapachowych przerobiłam. Niektóre są super, inne natomiast jeśli o woń chodzi do najprzyjemniejszych nie należą. Zapach recenzowanej to syntetyczna pomarańcza rodem z napojów gazowanych o tymże właśnie pomarańczowym smaku w cenie 1,70 zł za 1,5 litra napoju ;) Naszpikowane chemią i syropem glukozowo fruktozowym. Inne skojarzenie to najtańsze cytrusowy landrynki do ssania. Ogólnie zatem rzecz biorąc, aromat maski do najprzyjemniejszych nie należy, przynajmniej dla mojego zmysłu powonienia:) Do samego działania produktu, ciężko jest mi się natomiast przyczepić. Maska fajnie nawilża i odżywia moje farbowane, lekko przesuszone włosy. Raczej ich nie obciąża, no chyba że zaszaleje z ilością jej aplikacji. Nie powoduje łupieżu. Włosy po jej użyciu są miękkie, lśniące a ich rozczesanie to żaden problem. Ogólnie wszystkie maski Kallos działają na moje włosy dobrze po prostu. Jest ich dużo, są tanie i naprawdę mogą umilić czas mycia włosów, jeśli trafi się na ciekawy ich zapach.