Cien Maseczka do twarzy `Rajski banan` 

Skusiła mnie niezwykle niska cena, bo jedyne 65 gr, więc zaopatrzyłam się w większą ilość tych maseczek. Niestety niepotrzebnie, bo oprócz ładnego zapachu ta maseczka nic mi nie dała. Wręcz po jej użyciu miałam wrażenie, że obciążyła moją skórę, zamiast ją zregenerować.

Cien Maseczka do twarzy Rajski banan jest dostępna w lidlu za 99 groszy czyli śmieszna cenę, ma pojemność 10ml, więc spokojnie dwa użycia. W składzie ma kwas hialuronowy czyli składnik który jest przeze mnie porzadany w kosmetykach, cica oraz ekstrakty z kwiatu bananowca. Jej zapach jest bananowy, coś jak żelki pianki o smaku bananowym, czyli przyjemny dla nosa. Maseczka ma postać kremu o lekko żółtym korze, jest dosyć gęsta. Dobrze rozprowadza się po całej twarzy i nie ma problemu z jej życiem. Trzymałam ją odpowiedni czas, zalecany przez producenta. Nie podrażniła ona mojej wrażliwej skóry twarzy. Dala jej natomiast porządna dawkę nawilżenia I zdrowe rozświetlenie buźki. Nie zauważyłam regeneracji przy dwukrotnym użyciu. Całkiem dobra pozycja jak na te cenę.

Maseczki Cien znam bardzo dobrze. Nie kosztują wiele, a sporo z nich naprawdę dobrze mi się sprawdza. Niedawno podczas zakupów kupiłam te z kolekcji limitowanej i jako pierwszej użyłam tej bananowej. Zamknięta jest w saszetce o pojemności 10 ml. Opakowanie wygląda całkiem ładnie, jest kolorowe i od razu rzuciło mi się w oczy. Maseczka na lekką konsystencję i jasny kolor - kremowy, ale jak się przyjrzeć to widać, że też lekko żółty. Jeśli chodzi o zapach to jest ok, ale bez rewelacji. Czuć banana, ale to taki trochę sztuczny zapach. Słodki, kojarzy mi się z czekoladkami bananowymi. Nałożyłam maskę na twarz, szyję i dekolt na ok. 15 minut. Wystarczyła mi na dwa użycia. Za pierwszym razem czułam na policzkach lekkie pieczenie, ale nie było mocne i nie pojawiło się podrażnienie. Nie wiem czemu tak było, bo przy drugim użyciu tego pieczenia już nie odczuwałam. Wspomnę jeszcze, że mam cerę mieszaną, która często się przesusza, a na policzkach pojawiają się czasem zaczerwienienia i małe niedoskonałości. Myślałam, że maseczka spowoduje jakieś podrażnienia, ale tak się nie stało. Trzymałam ją ok. 15 minut. Po tym czasie można ją zmyć lub wmasować w skórę. Wybrałam tę drugą opcję, zostawiłam maseczkę na noc zamiast kremu. Rano moja skóra była nawilżona, ale nie był to efekt spektakularny. Testowałam już sporo masek i niektóre radziły sobie z tym lepiej. Zauważyłam też, że cera nabrała blasku, była bardziej wygładzona. Ujędrnienia raczej nie zauważyłam. Nie liczyłam też na tą obiecaną intensywną regenerację, bo użyłam maseczki tylko raz. Plusem jest też to, że nie spowodowała wysypu niedoskonałości, nic złego ze skórą się nie działo. W składzie z tych dobrych składników mamy, np. ekstrakt z owoców banana (odżywia, zmiękcza, koi podrażnienia), kwas hialuronowy (intensywnie nawilża), ekstrakt z wąkroty azjatyckiej (regeneruje, ujędrnia). Podsumowując, maseczka jest niezła, choć niczym też się nie wyróżnia. Nie jest droga, można ją wypróbować, ale ja nie wiem czy wrócę do niej ponownie. Inne wersje maseczek Cien sprawdzają mi się po prostu lepiej.

Maseczka przecudnie pachnie bananem jak koktajl owocowy, świetnie nawilża i bardzo łatwo się spłukuje. Lekko nawet chłodzi skórę. Buzia jest mięciutka w dotyku i gładka. Ta saszetka starczyła mi na 2 aplikacje, jest bardzo wydajna. Kosztuje 0,99. Świetna propozycja na lato.

Skusiłam się kilka tygodni temu w Lidlu na zestaw limitowanych maseczek, które pojawiają się chyba wyłącznie latem: rajski banan, słoneczne mango i beztroski kokos. Na pierwszy ogień poszła wersja bananowa. Ładną graficznie, małą saszetkę nietrudno otworzyć bez pomocy nożyczek (a często wstępnie nacięte opakowania jednak tego wymagają). W środku znajdziemy obfitą porcję maseczki - popełniłam błąd wylewając od razu zbyt dużo na dłoń i dokończyłam dzieła nakładając na twarz, szyję i dekolt całą zawartość. Maseczka stosowana oszczędniej wystarczyłaby na dwa użycia. Tak więc paćki jest dużo, wysmarowałam się obficie, pomimo dość rzadkiej konsystencji nic nie spływa ze skóry. Zapach istotnie bananowy - czuć, że sztuczny i przesłodzony, ale i tak odbieram go pozytywnie. Producent zaleca, aby po 10-15 minutach kosmetyk wmasować lub zmyć wacikiem. I nastąpiło zaskoczenie, ponieważ po kwadransie trudno było o jakiś nadmiar. Maseczka wchłonęła się niemal całkowicie, co przy nałożonej ilości i mojej przetłuszczającej się cerze zakrawa na cud. Wmasowałam symboliczne resztki i zostawiłam. Buźka nawet po kilku godzinach wyglądała jak po porcji dobrego kremu, nawilżona, gładka w dotyku i rozświetlona. Nie zauważyłam natomiast wspomnianego w opisie ujędrnienia. Produkt ma taki sobie skład, ale po maseczce za 99 groszy trudno oczekiwać samej ekologii i natury. Mnie żadna krzywda się nie stała, jestem wręcz miło zaskoczona efektem i przyjemnością stosowania. Limitowanka Cien w tej grupie cenowej wydaje się nie mieć konkurencji, szczerze powiedziawszy kupiłabym nawet większe opakowanie, gdyby taki wariant był dostępny.

Maseczka skusiła mnie swoją cena 99gr to jak nic. Ma bardzo ładna szatę graficzną, podoba mi się takie letnie wydanie. Po otwarciu produktu czuć mocny i bardzo przyjemny zapach bananka. Nie ulatnia się przez okres trzymania maseczki na twarzy. Maseczkę stosowałam na 2 razy gdyż taka ilość zupełnie mi wystarczy. Pierwszy raz był według zaleceń producenta, dało to dosyć fajne efekty. Skóra była rozświetlona, wygładzona i wyraźnie nawilżona. Za drugim razem wymieszałam ją z żelem hialuronowym do ultradźwięków i wprowadziłam sonoforezą. Efekty były jeszcze lepsze. Cera była świetlista i promienna. Naprawdę robi robotę.

Zapach świetny – jak bananowe słodycze. Konsystencja kremowo-żelowa, dobrze rozprowadza się po twarzy, nie spływa z niej. Saszetka wystarczyła mi na 4 użycia, bo nie lubię nakładać bardzo grubej warstwy maseczek; po jakimś czasie większość się wchłonęła, a resztę usunęłam płatkiem kosmetycznym. Nieco piekło mnie podczas użycia, ale nie był to zbyt wielki dyskomfort i uczucie zniknęło po całkowitym wchłonięciu kosmetyku. Skóra była wyraźnie gładsza, milsza w dotyku, nawilżona i zregenerowana. Używałam maseczki wieczorem przed snem, zamiast kremu i niestety po kilku dniach pojawiły mi się na całej twarzy jakieś podskórne grudki, gulki. Nigdy coś takiego mi się nie przydarzyło i ta maseczka to jedyny nowy kosmetyk, jakiego używałam w ostatnich kilku tygodniach. Absolutnie więcej do niej nie wrócę, mimo dobrego działania :(

Maseczka jest dostępna w Lidlu za 1 zł, mnie udało się ją upolować w promocyjnej cenie 30 gr. Produkt ma żelową konsystencję i lekko biały kolor. Bardzo łatwo rozsmarowuje się go na skórze. Zapach jest obłędnie bananowy, dla mnie rewelacja. Zaraz po nałożeniu czuć lekkie pieczenie, byłam nieco zdziwiona, ponieważ spodziewałam się bardziej ukojenia i nawilżenia. Na szczęście okazało się, że ten dyskomfort był krótkotrwały i zauważalny jedynie podczas pierwszego użycia. Maseczkę łatwo się zmywa za pomocą letniej wody. Skóra jest wygładzona, odżywiona i wygląda na zdrowszą. Nie jest to może spektakularny efekt, jednak jak na tę cenę jak najbardziej zadowalający. Największą zaletą tego produktu jest wydajność. Jedna saszetka starczyła mi na aż 4 aplikacje kosmetyku na twarz i szyję. Podsumowując, produkt jak najbardziej wart swojej ceny. Ogromnie wydajny, przyjemny w stosowaniu, łatwo dostępny i tani.

Maseczka 'Rajski banan' została wyprodukowana dla Lidla przez Dax Cosmetics. Mam dobre doświadczenia z maseczkami tej firmy, więc postanowiłam ją wypróbować. Niestety trochę się zawiodłam. :( Maseczka ma całkiem przyjemny, owocowy zapach. Wyraźnie czuć banana - przy czym jest to jego wersja kojarząca się bardziej ze słodyczami. Wyczułam też nuty podobne do melona. Ogólnie zapach umila korzystanie z niej. Saszetka jest raczej mała, ale o dziwo mieści sporo kosmetyku. Można ze spokojem nałożyć grubą warstwę na twarz, szyję i dekolt albo zużyć maseczkę na 2 razy. Kosmetyk jest więc dosyć wydajny. Konsystencja jest w sam raz. Przyjemnie kremowa, dobrze się rozprowadza, ale nie spływa. Na początku po nałożeniu maseczki czuć przyjemny chłodek. Niestety pod koniec wyznaczonego czasu (po 15 minutach) zaczęłam odczuwać lekkie pieczenie na policzkach. Z tego względu nie zdecydowałam się na wklepanie resztek kosmetyku, ale postanowiłam je zmyć. Jeszcze przez kilka minut po zmyciu czułam ciepło na policzkach, były też lekko zaczerwienione. Trochę mnie to zdziwiło, bo rzadko zdarzają mi się tego typu podrażnienia. Jeśli chodzi o efekt, to pomijając wyżej opisany dyskomfort, maseczka całkiem nieźle nawilża skórę. Jest wygładzona, miękka, miła w dotyku. Z tego co widziałam zdania Wizażanek na temat tej maseczki są podzielone. Polecam sprawdzić na własnej skórze czy sprawdzi się ona w Waszym przypadku. Tym bardziej, że jej cena jest bardzo niska. Maseczka nie jest jednak dostępna w stałej ofercie Lidla. Jest to edycja limitowana, która pojawia się na półkach tylko od czasu do czasu. Trzeba więc polować. ;)

Recenzowana maseczka urzekła mnie przede wszystkim.. zapachem. Kocham zapach banana i tutaj się nie zawiodłam! Moja cera jest mieszana ze skłonnością do zanieczyszczeń, ale ostatnio mocno stawiam też na nawilżenie. Saszetka spokojnie wystarcza na 2 użycia. Jest przyjemnie kremowa w konsystencji, wchłania się w taką lekko tłustawą, oleistą postać, nie zastyga na skorupę, przyjemnie się ją nosi. Mam wrażenie, że delikatnie, bo delikatnie ale jednak wpłynęła na poziom nawilżenia mojej skóry. Wiadomo, że trzebaby stosować regularnie, żeby zobaczyć długofalowe skutki ale ja jestem zadowolona z tego lidlowego eksperymentu :)

Maseczkę Rajski Banan limited edition marki Cien kupiłam w Lidlu za grosze. Opakowanie to saszetka o pojemności 10 ml. Taka pojemność wystarczy mi na 2-3 użycia. Szata graficzna jest bardzo ładna i przyciągająca wzrok. W składzie znajdują się m.in kwas hialuronowy, ekstrakt z kwiatów bananowca czy subtropikalna Centella Asiatica. Konsystencja jest średnio gęsta, dobrze się nakłada i rozprowadza po twarzy , szyi i dekolcie. Nie spływa po nałożeniu, trzyma się dobrze. Zapach bananowy jak najbardziej mi odpowiada. Działanie jak za taką cenę jest dość fajne . Czuć lekkie nawilżenie i widać rozświetlenie skóry. Nie powoduje u mnie podrażnień czy uczucia ściągnięcia. Maskę nakładam według zaleceń na ok 15 min, po czym nadmiar ściągam wacikiem a resztę wklepuję. Jest to fajna i bardzo tania maska warta wypróbowania.

Wchodzę ostatnio do Lidla, patrzę na półkę z promocjami - maseczki! Edycja limitowana za 79 groszy - biorę! Od razu wzięłam po kilka egzemplarzy mango i banana i o dziwo banan wypadł znacznie lepiej! Zapach jest naprawdę (sztuczno) bananowy - pachnie jak bananowe galaretki w czekoladzie, które kocham. Zdecydowanie to lepsza niż opcja niż mango, które pachnie jak pomarańczowy płyn do podłóg... Mimo miłego dla mnie zapachu, wyczuwalny jest on u mnie tylko podczas nakładania, po kilku minutach znika z twarzy. Konsystencja maseczki jest dokładnie taka sama jak wszystkich w Lidlu - przypomina jakiś gęsty, treściwy krem lub balsam. Rozprowadza się na twarzy bardzo przyjemnie, bez problemów, a jedna saszetka wystarcza spokojnie na 3 razy. Zastyga w około 15 minut i można ją śmiało zmyć. To takim czasie buzia dostaje zastrzyk nawilżenia i jędrności. Wiadomo, nie jest to nawilżenie takie jak zagwarantuje nam krem za 200zl, ale za 79 groszy większych wymagań nie mam. Cera jest mięciutka, gładka, ale nie jest wysuszona ani napięta - co w przypadku mango było nie do zniesienia. Mam też wrażenie, że jest delikatnie rozświetlona, przez co wygląda zdrowo i promiennie. Dla mnie takie efekty za grosze to naprawdę wystarczające osiągi.

Kupiłam kilka maseczek Cien podczas ostatniej wizyty w Lidlu. Rzadko odwiedzam ten market więc jak trafiłam na półkę z maseczkami za 99 groszy to wzięlam każdy możliwy rodzaj.Niektóre są oznaczone jako edycja limitowana więc pewnie były dostępne przez ograniczony czas. ●Maska z Rajskim Bananem ma bardzo egzotyczne opakowanie.Intensywna żółta saszetka z obrazkiem czerwonych bananów wpadnie w oko kobietom buszujacym po sklepowych półkach . ●Jest ona oznaczona jako intensywnie regenerująca dzięki zawartości ekstraktu z wąkrotki azjatyckiej która słynie z mocno odżywczych i naprawczych właściwości. Dodatkowo w składzie mamy ekstrakt z banana który likwiduje szorstkosc skóry i kwas hialuronowy odpowiedzialny za nawilżenie. Znajdzie się też witaminą E o działaniu antoksydacyjnym. Niestety wysoko w składzie mamy mikroplastik:( Jak na taki tani produkt to skład może być. ●konsystencja gęsta, kolor biały ale po rozsmarowaniy na skórze robi się przezroczysta . Jedna saszetka starczyło mi na 3 użycia tylko na twarz. ●zapach- mocno bananowy, słodki kojarzy mi się z cukierkami .Trochę zakrawa na sztuczność. ●Działanie Maskę nakładałam co drugi dzień. Nanosiłam solidna ilość na twarz na ok.15 minut poczym nadmiar ścierałam ręczniczkiem Tammi.Nie czułam żadnego nieprzyjemnego uczucia podczas aplikacji typu pieczenie, swędzenie. Efekty- takie sobie.Skóra delikatnie nawilżona ale już po pół godziny musiałam nakładać krem bo czułam lekkie ściągnięcie. Moja cera jest sucha i dla mnie działanie ten maski raczej słabe. Szkód radnych nie wyrzadzila- nie pojawiły się żadne niedoskonałości. Fajnie czasem wypróbować takie tanie kosmetyki bo choć u mnie się nie do końca sprawdziła to nie jest to bardzo zły produkt i pewnie komuś bardziej podpasuje. Absolutnie nie będę zniechęcać do zakupu bo uważam że maska jest warta wypróbowania :)

Rzadko bywam w Lidlu, ale jak już się w nim pojawiłam, to zrobiłam taki zapas maseczek, że hoho. Tę testowałam jako drugą. Pierwsza sprawdziła mi się bardzo dobrze, więc moje oczekiwania wobec Rajskiego banana poszły w górę. Chociaż powiedzmy sobie szczerze, maseczka kosztuje złotówkę, musimy to brać pod uwagę. O MOJEJ SKÓRZE Sucha, trądzikowa. Trądzik wyciszony, ale walczę z niedoskonałościami. Kwestią priorytetową jest dla mnie to, by maseczka nie powodowała wysypu kolejnych niedoskonałości. Najczęściej sięgam po maseczki nawilżające, ale Rajski banan jako maseczka regenerująca także mnie zainteresował. OPAKOWANIE Bardzo ładna saszetka. Jak na Rajskiego banana przystało, opakowanie w żółtym kolorze z ciemno różowymi elementami i zielonymi detalami. Mocne barwy, wpadające w oko. Trochę egzotyki na opakowaniu na plus. Choć nie opakowanie jest najważniejsze to jednak miło, gdy cieszy oko. Do otwarcia saszetki musiałam użyć nożyczek. ZAPACH Średnio intensywny zapach bananowy. Kojarzy mi się z zapachem bananowej maski do włosów Garnier Hair Food. Nie jest sztuczny, dla mnie okej. APLIKACJA Maseczka jest dość gęsta, ale taka konsystencja nie utrudnia aplikacji. W saszetce mamy 10 ml produktu. Wystarczyło mi to nie tylko na twarz, ale też na szyję i dekolt. A wszędzie nałożyłam konkretną warstwę, więc na plus. Producent zaleca pozostawienie maseczki na 10-15 minut, a następnie wmasowanie jej w skórę lub zmycie wacikiem. Ja chciałam wykorzystać pierwszy sposób, bo też tak testowałam poprzednią maseczkę z Lidla i mi się to sprawdziło. Niestety po około 20 minutach maseczka zaczęła się paskudnie rolować na twarzy. Nie było to przyjemne uczucie, trochę tak jakby schodziła mi skóra (choć jak wspomniałam był to jedynie rolujący się produkt). Tym niemniej zdenerwowało mnie to na tyle, że pozostałości maseczki ściągnęłam wacikiem. EFEKTY Ale byłam pozytywnie zaskoczona! Niemal wszystkie obietnice producenta zostały spełnione. Skóra po użyciu była nawilżona i rozświetlona. Rano czułam, że jest także odżywiona i zregenerowana. Jak na maseczkę za złotówkę to bardzo dużo! EFEKTY NIEPOŻĄDANE Zgodnie z obietnicą producenta skóra nie była ani ściągnięta, ani szorstka. Nie pojawiły się żadne niedoskonałości. Inne negatywne reakcje skóry również nie wystąpiły. PODSUMOWANIE Recenzowana maseczka okazała się dużym, pozytywnym zaskoczeniem. Efekty były świetne, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej cenę. Jedyne, co mnie martwi to fakt, że maseczka jest z limitowanej edycji (taka informacja znajduje się na opakowaniu). Aż chce się zapytać "Leo, why?!". Mam nadzieję, że uda mi się zrobić zapas. No i oczywiście jak najbardziej polecam.

Lubię maseczki z Cienia i kiedy wychodzą nowe to automatycznie je kupuję - często mimo szalenie niskiej ceny, mają też bardzo dobre działanie. Tym razem niestety była tylko niska cena, bo działania było brak. Maseczka znajduje się w żółtym opakowaniu, na którym znajduje się iście tropikalna i kolorowa grafika - liście i kwiaty bananowca. Całość na pewno przykuwa wzrok, ale nie jest to na pewno najpiękniejsze opakowanie jakie widziałam. W saszetce znajduje się 10ml maseczki o średniej gęstości i delikatnie żółtawym kolorze. Maseczka konsystencją przypomina trochę rzadsze masło do ciała. Zapach produktu jest naprawdę mocny - pachnie bananem, podobnie jak maska "Banana" z Kallosa. Produkt nakłada się dość dobrze, ale podczas zmywania wychodzi jej trudna do zmycia "tłustość", woda zamiast ją zmywać to po niej spływa. Musiałam pomóc sobie wacikiem. Co do działania - jest kiepsko. Kilka minut po aplikacji zaczęłam odczuwać nieprzyjemne pieczenie w okolicach nosa i na policzkach. Musiałam ją zmyć po 9 minutach, nie wytrzymałam dłużej. Skóra po użyciu wcale nie była zregenerowana i nawilżona jak zapewnia producent na opakowaniu, a wręcz przeciwnie, odczułam dziwne ściągnięcie skóry i była ona wyraźnie zaczerwieniona. Podsumowując - jedyne co dała mi ta maseczka to zaczerwienienie, pieczenie i ściągnięcie skóry, nie polecam.

Maseczka jest kremowa, bardzo gęsta. Łatwo się aplikuje na twarz, nie spływa z niej. Zapach jest podobny do zapachu soku bananowego, jest wyczuwalny tylko na początku aplikacji maseczki na skórę. W trakcie trzymania maseczki na skórze, czułam pieczenie na nosie i w okolicach ust , dlatego też zmyłam ją po niecałych 10 minutach a nie 15stu. Po maseczce skóra jest zaczerwieniona, nawilżenie jest słabe, wygładzenia nie zauważyłam. Ogólnie to wypadła u mnie slabo.

Ciekawa limitowana seria. Maska ma mocny intensywny zapach, nieco słodki, egzotyczny, ale w tle jakbym wąchała przejrzałego banana, niespecjalnie mi odpowiada. Ma konsystencję białego gęstego żelu (niczym klej w tubce), dobrze się rozprowadza. Po konsystencji bym powiedziała, że powinna dawać klejące się wykończenie (czego nie lubię), ale nie, maska ładnie się wchłania pozostawiając na skórze nieco mokre wykończenie, które po ok. 15 min. znika. Maseczka ładnie nawilża i lekko napina skórę, ale bez uczucia ściągnięcia. Maseczki w opakowaniu jest tak dużo, że spokojnie wystarcza na dwa razy.