Muszę przyznać, że do większości masek w płachcie mam dość sceptyczne podejście - traktuję je jako miły dodatek do pielęgnacji, podbicie, tego, co robią kosmetyki takie jak żel do mycia twarzy, tonik czy serum, a nie coś, co może sprawić, że moja cera będzie wyglądała widocznie lepiej przed dłuższy czas. Lubię stosować je przed nałożeniem makijażu ważnego dnia, czy jako po prostu bardziej forma relaksu po ciężkim dniu albo takim, kiedy przez cały dzień moja skóra była wystawiona na działanie niekorzystnych czynników. Najlepsze z nich rzeczywiście nawilżały moją cerę, wygładzały, lekko rozjaśniały, ale więcej od nich też nie wymagałam. Nie przypuszczałam, że mogą robić coś więcej. Koreańska marka Benton udowodniła mi, że jednak jest to możliwe.
Maskę dodałam do zamówienia podczas kupowania kremu pod oczy z serii Fermentation z filtratem z grzyba pleśniowego Galactomyces. Po przeczytaniu więcej o składnikach aktywnych w tej serii, zainteresowałam się tym tematem głębiej i nabrałam chęci do przetestowania większej liczby produktów; zresztą zwykle dodaję maseczki do większych zamówień, choćby dlatego, że lubię maski w płachcie, a zdecydowanie bardziej opłaca się dodawać je do większych zamówień, niż kupować osobno. Ten produkt jednak, w przeciwieństwie do kremu, musiał nieco poczekać na wykorzystanie - w międzyczasie stosowałam inne maski (a mam zasadę, że nie nakładam codziennie jakiejś maseczki; co za dużo, to niezdrowo), wyjeżdżałam albo odkładałam wszystkie dodatkowe zabiegi urodowe ze względu na brak czasu. W końcu jednak przyszedł wieczór, kiedy - po peelingu - szukałam czegoś, co dodatkowo ukoi moją skórę i pozwoli na chwilę relaksu z książką, wybór padł właśnie na tę.
Maska zamknięta jest zamknięta w charakterystycznym dla serii Fermentation czarnym opakowaniu (każda seria produktów ma inny, swój przewodni kolor). Jest to saszetka typowa dla masek w płachcie, jednak materiał opakowania jest zdecydowanie grubszy niż ten przeciętnego i bardziej matowy. Jednym elementem typowo graficznym są tu umieszczone w dwóch miejscach delikatne szkice wiązań chemicznych. Ma to sugerować, w mojej ocenie, profesjonalną formułę, opartą na badaniach, a także jakość składników. Z przodu opakowania mamy również nazwę marki i produktu, oddzielony od tych informacji kreską opis w języku angielskim (co jest charakterystyczne dla wszystkich opakowań tej marki), a także dodatkowa informacja o wyjątkowych składnikach zawartych w produkcie. Na odwrocie opakowania zawarto skład, a także sposób stosowania w wielu językach. Całość jest czarno-biała, przez to niezwykle elegancka, minimalistyczna, ale przez to wyróżniająca się spośród innych i zaznaczająca swoją przynależność do grupy masek "premium".
Sama maska wykonana jest dość delikatnej, cienkiej, półprzezroczystej bawełny. Wycięta jest w mojej opinii bardzo dobrze, choć jest nieco dla mnie, osoby o małej, drobnej i pociągłej twarzy, za duża - chociaż na czole w po bokach pasowała idealnie, dolną część w okolicach brody, musiałam lekko zgiąć, zakrywając również cały podbródek. Otwory na usta, oczy i nos są właściwej, standardowej wielkości, tak samo jak standardem w koreańskich maskach jest dość szeroki pasek materiału pomiędzy nosem, a ustami. Całość jest komfortowa, przylega mocno do twarzy na czas aplikacji, nie odkleja się czy roluje, dlatego też można w niej wykonywać domowe czynności.
Esencja maski ma konsystencję lepką, nieco żelową, jest bezbarwna i ma niemal niewyczuwalny zapach. Na początku można poczuć lekkie chłodzenie. Sama płachta jest bardzo mocno nią nasączona, jednak esencja nie skapuje z materiału (tak jak na przykład w przypadku Mediheal) i nie zostaje w większej ilości w opakowaniu, co na początku zaskoczyło mnie. Jednak mimo tego płachta zaczęła wysychać dopiero po niespełna godzinie (producent rekomenduje tutaj piętnaście albo dwadzieścia minut, ale ja wolałam poczekać dłużej, a poza tym, z uwagi na porę, lekko przysnęłam, ukołysana przyjemnym uczuciem na twarzy) i przy kolejnej aplikacji esencji było jeszcze naprawdę bardzo dużo. Napisałabym więc, że pod tym względem maseczka ta jest gorsza od Mediheal, jednak z drugiej strony esencja jest tu bardziej "treściwa", gęsta, co może sprawiać, że nie ucieka z materiału, a poza tym szkoda by było stracić chociaż niewiele substancji pełnej takich cennych dla cery składników.
Bo pod względem składu maseczka jest bardzo ciekawa i myślę, że rzeczywiście zasługuje na miano "premium". Na pierwszym miejscu składy znajduje się filtrat z grzyba Galactomyces, ceramid, na trzecim peptyd kolagenowy w filtracie z Lactobacillus, a na siódmym Bifida Ferment Lysate, który jest dobrym dla skóry probiotykiem (te trzy składniki zostały wyszczególnione na opakowaniu). Dalej w składzie znajdują się pantenol, o właściwościach kojących, wyciąg z aloesa i kilku innych roślin. Jak więc na kosmetyk koreański przystało, skład jest wypchany dobroczynnymi dla skóry
Efekty aplikacji były dla mnie naprawdę zaskakujące, głównie dlatego, że były naprawdę widoczne. Pierwsze z nich zobaczyłam już po pierwszej aplikacji; po drugiej były jeszcze "mocniejsze". Moja cera była wygładzona, miękka, wyraźnie "nakarmiona" i przyjemna w dotyku, a przede wszystkim pięknie rozświetlona, ukojona i wyglądająca bardzo zdrowo, ze zniwelowanymi delikatnymi podrażnieniami i zaczerwieniami. Co więcej, efekt ten utrzymał się w zupełności jeszcze kolejnego dnia, co naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyło; mam wrażenie, że nawet kilka dni po ostatniej aplikacji skóra nadal sprawia bardziej odżywionej i zdrowszej, po prostu ładniejszej. Mam wrażenie, że przy regularnym stosowaniu tego produktu skóra będzie wyglądać jeszcze lepiej, a efekt utrzyma się jeszcze dłużej, co może stanowić doskonały dodatek do regularnej pielęgnacji. Szkoda więc, że producent nie pomyślał, by sprzedawać maskę w pakietach w większych ilościach, co też pewnie byłoby bardziej opłacalne (chociaż cena piętnastu czy jedenastu złotych za tak dobry produkt i w porównaniu z innymi maskami w tej grupie cenowej jest, moim zdaniem, niska) i mniej uciążliwe.
Esencja pozostawia po sobie film, który jednak wchłania po upływie około trzydziestu minut.
Ja z pewnością kupię maskę ponownie - widać, że mojej cerze bardzo ciekawe i mało spotykane zresztą w kosmetykach składniki w niej zawarte bardzo służą, ale również jest to bardzo przyjemna propozycja, idealna po długim, ciężkim dniu (zarówno dla mnie, jak i dla mojej cery). Bardzo cieszę się, że marka Benton zaskakuje mnie wciąż tak dobrymi produktami.
Zalety:
- eleganckie opakowanie
- skład: wiele ciekawych i wartościowych składników, w tym peptydy i ceramidy, a także wyciągi roślinne
- dobrze wycięta płachta, wygodna w noszeniu
- widoczne efekty: skóra jest "nakarmiona", zdrowsza, rozświetlona i ukojona
- cena niewielka, jak na jakość produktu
- wchłaniający się film
- duża ilość esencji, która jednak nie wylewa się z opakowania
Wady:
- maska jest sprzedawana pojedynczo; dla wzmocnienia efektu i oszczędzenia pieniędzy myślę, że powinna być sprzedawana w większych paczkach
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie