Bez mikrodrobinek, a - świetliste, migotliwe, lśniące - gdybym była Magikiem od Lancome, zrobiłabym wszystko, żeby zdobyć prawa autorskie do "Halo" Beyonce, dla potrzeb reklamy tych perfum
Jestem w przypadku tych perfum szczególnie kompetentną doświadczalną świnką morską – z bardzo prostej przyczyny – choć obiektywnie doceniam kunszt i piękno perfum z linii La Vie Est Belle, czemu dałam wyraz w odrębnej opinii na Portalu Wizaż, subiektywnie nigdy nie byłam szczególnie uczuciowo z nimi związana. W szczególności drażniła mnie obecna w całej linii tych wonności nuta czarnej porzeczki.
W przypadku najnowszej wersji Soleil Cristal – bodajże po raz pierwszy jej nie ma.
Są za to inne nuty, których – albo nie lubię ja, a właściwie to migrenotwórcze naczynia krwionośne w mojej głowie (mandarynka), albo nie lubiące mnie lub mojej skóry, i dające temu wyraz nieładną wonią (kokos), i jest jeszcze taka, w przypadku której niechęć jest obopólna (różowy pieprz).
Co ciekawe – po raz pierwszy w mojej fascynacji światem perfum – powyższe mi w ogóle nie przeszkadza, ponieważ perfumy skomponowane są tak harmonijnie, z takim znawstwem i... magią, że nawet niekompatybilne ze mną akordy brzmią pięknie.
Jak wskazałam w przydługim tytule – aura tych perfum... lśni, emanuje, i stąd niezmiennie kojarzy mi się z kultową piosenką Beyonce o takim właśnie tytule.
Już piękny, ciekawy flakonik mieni się holograficznie, w duchu nowoczesności nawiązującej do La Vie Est Belle klasycznych, idealnie oddając charakter perfum Soleil Cristal, niezawierających opalizujących mikrodrobinek, natomiast – lśniących w odbiorze, bardzo kobiecych i zmysłowych, lekkich i przestrzennych, złociście, słonecznie świetlistych wyraźną nutą ylang-ylang, rześkich – dzięki bergamotce, z głębokimi, niezwykle eleganckimi, pudrowymi akordami irysa.
O projekcji tych bardzo trwałych perfum również można stwierdzić, że... mieni się – w sposób niespotykany, w każdym bądź razie ja nie kojarzę znanych mi perfum, w których by tak – falowała, i właśnie – emanowała wszystkimi składającymi się na nią nutami i akordami, niezależnie od teoretycznie określonego podziału na nuty głowy, serca i bazy. I tak w perfumach tuż po aplikacji daje się wyczuć wyraźnie kokos z nut bazy, zaś kilka godzin później nagle powraca w aurze zapachu mandarynka, która jako nuta głowy powinna była bez śladu ulotnić się w ciągu kilku pierwszych minut.
I podkreślam – nie jest to niekorzystne dla niektórych niedobrych perfum zjawisko, w którym intensywnie i przez cały czas wszystkie nuty biją jednocześnie, równie intensywnie, balansując niebezpiecznie na zewnętrznej krawędzi akceptowalności. Nuty La Vie Est Belle Soleil Cristal emanują, lśnią, zaskakują.
I zachwycają. Mogą zachwycić niezależnie od wieku używającej ich Kobiety, okazji, pory roku i dnia, w przypadku tych akurat perfum, tą uniwersalnością nie nużąc, a – urzekając. To rzadkość w perfumeryjnej branży.
Polecam gorąco.
Zalety:
- kompozycja – w odbiorze "lśniąca", bardzo kobieca i zmysłowa, lekka i przestrzenna, złociście, słonecznie świetlista, o akordach kokosowo-waniliowych, pudrowych, z nutami białych i żółtych kwiatów oraz cytrusów,
- trwałość – wyjątkowa, ale nie drażniąca,
- projekcja – wspaniała, oryginalna - emanująca i falująca wszystkimi składającymi się na nią nutami i akordami, niezależnie od teoretycznie określonego podziału na nuty głowy, serca i bazy,
- flakonik – piękny – w formie dobranej do serii, w tonacji pudrowego różu, z mieniącego się holograficznie szkła
Wady:
- cena – wysoka, jak w przypadku wszystkich perfum z serii La Vie Est Belle, ale – perfumy są warte zdobycia