Bio My Skin Serum do twarzy odmładzające 

Po drugiej ciąży przed miesiączką obsypuje mi się twarz i szyja drobnymi krostkami. Jest to póki co efekt stabilizowania się hormonów. W zapasach na swój szczęsliwy dzień czekało to serum i wyciągnęłam je 2 miesiące temu właśnie w takim momencie cyklu. Stała się magia. Po nałożeniu na noc, rano stała się magia. Wypryski były o połowę zagojone. Po kolejnych nocach było tylko lepiej. Jestem mega zachwycona. Duży plus za odżywczy skład, polską markę. Cena jest niska za tak dobrze działający produkt. Kupiłam za niecałe 25 zł, a teraz w promocji w Hebe za 13,99- to już śmiesznie niska cena. Nie wiem, czy odmłodziło mi twarz, ale zdecydowanie genialnie goi niedoskonałości i odświeża cerę

Zakup pod hasłem: "A może...?" Akurat byłam na wykończeniu serum L’Oréal Paris Revitalift Laser X3, w którego składzie chemii nie brakuje i pomyślałam, że warto byłoby przetestować coś z przeciwległego bieguna. ZALETY: + DZIAŁANIE: w widoczny sposób odmładza i rozświetla cerę; świetna metoda na odżywienie skóry po zimie, + APLIKACJA: produkt szybko się wchłania, nie pozostawiając odznaczającej się warstwy, + NATURALNY SKŁAD: w sam raz dla alergików i osób o wrażliwej cerze, + WYDAJNOŚĆ: jedno opakowanie gwarantuje 2-3 miesięczną pielęgnację przy regularnym, codziennym stosowaniu. WADY: - DOSTĘPNOŚĆ: w drogerii można było zakupić ten produkt może przez jeden sezon; osoby pragnące stale uzupełniać zapas muszą polować na serum on-line. PODSUMOWUJĄC: Wartościowa propozycja dla osób borykających się z problemami skórnymi czy alergią. Kosmetyk zapewnia bezproblemową pielęgnację. W mojej ocenie jedynym mankamentem jest obecnie dostępność serum. Warto jednak zadać sobie trud zdobycia go i wypróbowania na użytek własny.

Serum kupiłam w promocyjnej cenie w drogerii Hebe jako pierwszy produkt marki, która dotąd nie była mi znana. Kosmetyk znajduje się w niewielkiej szklanej buteleczce z pompką. Dozowane porcje są identyczne, a pompka jak dotąd nigdy nie zawiodła (docenią to zapewne osoby mające doświadczenie z pompkami niedziałającymi lub wyrzucającymi produkt w niekontrolowany sposób i w nieoczekiwane strony). Sama buteleczka w kolorze mlecznym jest lekko przezroczysta, więc bez problemu można sprawdzić, ile produktu zostało nam do zużycia. Zapach zgodnie z motywem przewodnim całej serii jest jabłkowy, a PAO wynosi 6 miesięcy. Przede wszystkim wrażenie robią możliwie naturalny skład i uzyskany certyfikat Ecocert. Producent podaje, że w serum nie ma parafin, olejów mineralnych, wazeliny, parabenów, silikonów, tak zwanych PEG-ów, barwników, ftalanów, sztucznych kompozycji zapachowych, substancji pochodzenia zwierzęcego ani składników pochodzących z roślin modyfikowanych genetycznie. Ta imponująca lista nieobecnych powinna zadowolić osoby bardzo restrykcyjnie podchodzące do kwestii składów i unikające wszelkich kontrowersyjnych substancji. To, co wyróżnia to serum, to także szybkość aplikacji. Serum ma konsystencję lekkiego białego kremu, który po rozsmarowaniu (według zaleceń producenta kolistymi ruchami) całkowicie wnika w skórę, zgodnie z zapowiedzią nie pozostawiając żadnego uczucia tłustości ani lepkości, dzięki czemu można praktycznie od razu przystąpić do kolejnego kroku pielęgnacji. Efektywność aplikacji i wydajność samego serum zdecydowanie zwiększa nałożenie na zwilżoną twarz. Co ważne, kosmetyk bardzo dobrze współpracuje z innymi serami, emulsjami, kremami i filtrami. Serum zdecydowanie pozytywnie wpływa na skórę, dodając jej miękkości, ujędrnienia i świeżości, natomiast nie spodziewam i nie spodziewałam się po nim szybkich i spektakularnych efektów ze względu na świadomość, że kosmetyki z bardziej naturalnymi składnikami zwykle wymagają o wiele dłuższego stosowania niż ich standardowe odpowiedniki. Jedyną, lecz bardzo uciążliwą wadą tego produktu jest dostępność, a raczej jej brak. W drogerii Hebe to serum jest obecnie niedostępne online. Jeśli więc nie znajdziemy go w drogerii stacjonarnej, pozostaje zamówienie w innych źródłach w internecie, gdzie ceny nie zawsze są już tak atrakcyjne.

Serum Bye-bye niedoskonałości od Bio My Skin zakupiłam w Hebe w promocji 1+1 gratis, czyli za 1 buteleczkę zapłaciłam tak naprawdę 22,50. Używam go razem z żelem micelarnym do mycia twarzy z tej samej firmy. Serum przychodzi zapakowane w kartonik z wyraźnym elementem jabłka na opakowaniu. Jest to nawiązanie do składu. Serum zawiera bowiem ekstrakt z jabłka i olejek z jego pestek. Sam kosmetyk zamknięty jest w szklanej buteleczce o pojemności 30 ml i wyposażony jest w pompkę. Działa ona bez zarzutu, nie zacina się. Opakowanie niby minimalistyczne, ale prezentuje się profesjonalnie, rzekłabym, że nawet trochę aptecznie. Ale w dobrym znaczeniu. Jedna pompka wystarczy do aplikacji na całą twarz. Serum ma mleczną barwę i ma wyraźny jabłkowy, świeży zapach. Nie jest to jednak zapach jabłka spod znaku zielonego jabłuszka. Jest bardziej naturalny. Konsystencja serum jest bardziej rzadka niż gęsta. Jednak aplikacja odbywa się bez problemu, przyjemnie się je wsmarowuje kolistymi ruchami w skórę twarzy. Chwilę po aplikacji pozostawia uczucie lepkości, szybko ono jednak znika. Dobrze nadaje się pod dalszą pielęgnację, świetnie dogaduje się też z podkładem. Przyznam, że jest to serum, po którym naprawdę widzę gołym okiem rezultaty. Skóra jest bardziej elastyczna, jędrniejsza, gładsza i bardziej promienna. Jeśli chodzi o redukcję zmarszczek tu ciężko mi się wypowiedzieć, bo posiadam jedynie niewielkie mimiczne, ale mam wrażenie, że te na czole, które sobie funduję nawykiem unoszenia prawej brwi są jakby mniej widoczne i płytsze. Na duży plus także naturalny skład. Nie znajdziemy tu PEG, parabenów, silikonów, parafin, wazeliny, olejów mineralnych, ftalanów, barwników, sztucznych kompozycji zapachowych, substancji pochodzenia zwierzęcego czy składników z roślin modyfikowanych genetycznie. Generalnie produkt naprawdę zrobił na mnie wrażeniem i na pewno będę do niego wracać. Gdybym mogła dałabym w ocenie 6.