Max Factor Facefinity Blush Róż do policzków

Róż znajduje się w zgrabnym, niewielkim opakowaniu zamykanym na klik. Ma pudrową konsystencję. Dobrze rozprowadza się na skórze i blenduje nie tworząc smug. Kolor jest mocno napigmentowany. Można budować intensywność różu na policzkach. Posiadam odcień apricot. Jest to kolor brzoskwini owo-różowy, ciepły o satynowym wykończeniu. Toż utrzymuje się na skórze niemal cały dzień. Bardzo dobra wydajność. Po 2 miesiącach widzę niewielkie zużycie.

Szukałam zastępstwa dla różu z L'oreala ( na standach w drogeriach pustki). Wybrałam kolor 05 Lovely pink - różowo- brzoskwiniowy marmurek z lekkim połyskiem. Napigmentowanie raczej średnie, trzeba nakładać dwa razy a mam jasną karnację. Połysk w miarę ok. Trwałość też średnia, ściera w trakcie dnia, więc po południu ledwie widoczny. Daję mu szansę.

Ten róż wygrał mój wybór pomiędzy nim, a różami z Bourjois. Czy dobrze wybrałam ? Ciągle się nad tym zastanawiam. Zależało mi na różowo-brzoskwiniowym kolorze, dobrym pigmencie i delikatnym błysku. Co dostałam? Kolor (25 alluring rose) faktycznie jest taki jak chciałam, jednak ciężko ocenić resztę. Z pigmentem jakby słabo. Róż jest bardzo twardy i trzeba go dokładać kilkukrotnie. Z błyskiem też niezbyt. Może kiedyś przy bardziej słonecznych dniach jeszcze mnie zachwyci jednak póki co to jestem zawiedziona. Plusem jeszcze jest to, że utrzymuje się wiele godzin. Gdy wracam popołudniu z pracy nadal widzę ten odcień i nie trzeba dokładać. Produktu używam 4 tydzień (codziennie) także może jeszcze się wyrobi. Co do opakowania jestem zadowolona, jest solidne i myślę, że długo będzie się trzymać, a "klapeczka" szybko nie odpadnie.

Długo próbowałam dojść czy linia Facefinity Blush to nie jest przypadkiem to samo co znane już dobrze Creme Puff Blush. Jednak odcień nr 40 Delicate Apricot, który kupiłam w poszukiwaniu różu w odcieniu pomarańczowym (a właściwie brzoskwiniowym), nie jest ani różem marmurkowym ani rozświetlającym. Jest wypiekany, dość twardy. Na początku ciężko mi było nabrać go w ogóle na pędzel. Po czasie rozpracował się i już można nawet nim sobie zrobić krzywdę, gdyż ma dobrą pigmentację. Trzeba uważać z ilością, przynajmniej tego odcienia, choć są i ciemniejsze. Nadmiar daje się rozetrzeć lub stonizować jaśniejszym rozświetlaczem. Kolor oczywiście można nadbudowywać. Dobrze się blenduje i stapia ze skórą. Łączy z innymi suchymi produktami, szczególnie dobrze z prześwietlaczem o chłodnych tonacjach (np. białego złota). Nie za dobrze łączy się z bronzerami w sensie tonacji - on sam bowiem ma działanie lekko opalające/ocieplające. Róż ten jest dobrym wyborem do codziennego delikatnego makijażu. Nie ma w sobie widocznych gołym okiem drobinek, ale nie daje też płaskiego matu. Daje To jest efekt naturalnie zaróżowionych policzków. Można nim podkreślić rysy twarzy - zdarza się, że nie używam przy nim już bronzera od konturowania, tym bardziej, że potrafi się z bronzerami za bardzo unifikować. Róż dobrze się utrzymuje, na twarzy jest trwały, nie osypuje się ani nie ściera w ciągu dnia. Opakowanie jest praktyczne i wytrzymałe, choć dość proste jak za taką cenę. Ponieważ róż jest dość twardy, używam go regularnie około miesiąca a nie zauważyłam dużych oznak ubytku. Nie zmieściło mi się już zdjęcie, pokazujące, że róż w opakowaniu jest wypukły - jest go więc więcej, niż się wydaje ze zdjęcia z frontu. Zapach w opakowaniu jest brzydki, intensywnie pudrowy, ale nie czuć go podczas aplikacji, a tym bardziej noszenia. Na plus długie PAO - 30 m-cy. Regularna cena różu moim zdaniem jest wysoka w stosunku do jakości, ale bez większego problemu można go kupić za około 25 złotych. Za taką cenę polecam spróbować dla osób o ciemniejszych, bardziej śniadych karnacji (odcień na pewno nie dla bardzo jasnych cer).