Christian Breton Delicious Face Oil Olejek do twarzy

Trzeba zacząć od oczekiwań. Jestem już całkiem oswojona z olejkami i zdecydowanie wolę je nakładać na noc, wtedy nie przeszkadza mi w ogóle film który pozostawiają bardziej treściwe olejki i jest czas żeby skóra przyjęła wszystkie dobrodziejstwa które w sobie niosą. Ten olejek skusił mnie przede wszystkim opakowaniem - dlatego nieco zaszalałam i zabrałam go. Opakowanie jest wykonane z grubszego szkła, pokryte świetlistą farbą. Do opakowanie jest dołączona długa pipeta - która całkiem sprawnie działa. Same serum ma bardzo słodki i dość intensywny zapach, za którym osobiście nie przepadam. Ale nie jest jakoś super uciążliwy. Oleje ma lekko złocisty kolor i dość lejącą się konsystencję. Jest to w zasadzie miks olejków: kamiliowy, słonecznikowy, sojowy + kilka ekstraktów. Skład specyfiku nie jest "czysty" mamy tu stabilizatory i konserwanty o niejednoznacznych właściwościach. Także nie dla purystek. Jeśli chodzi o nakładanie - bardzo łatwo to idzie jak to olejek, ale mimo że na początku sprawia wrażenie lekkiego, nie jest to "suchy" olejek, czego mogłam się spodziewać zerkając na skład. Słonecznikowy nigdy nie wchłania się do końca. Dla mojej skóry która owszem wymaga nawilżenia ale nie jest ekstra przesuszona to jest ciut za dużo nawilżenia. Być może dla skór ekstra suchych sprawdzi się lepiej. W trakcie stosowania nie zapchał, całkiem dobrze współgrał z serum na które był nakłady. Nie podrażnił i nie szczypał gdy skóra była obwietrzona. Skóra była nawilżona rano, nie zapchana. Jednak z tym samym skutkiem mogę nałożyć każdy olejek, o wiele tańszy i z lepszym składem. Co się tyczy wydajności, opakowanie mi starczyło na ponad 2 miesiące, ale 1/3 pod koniec rozlałam gdy przypadkowo stłukłam buteleczkę. Podsumowując, na pewno nie wrócę.