Jestem zachwycona kremem głęboko nawilżającym Rich Moist Soothing, więc nie mogłam nie sięgnąć również po serum i zakupiłam je kilka tygodni po tym jak zaczęłam stosować krem. Niestety tutaj mój entuzjazm nieco maleje i chociaż wciąż używam tego serum, to jednak bez takiego zadowolenia, jakie towarzyszy mi przy nakładaniu kremu. Ale po kolei.
OPAKOWANIE:
Serum zamknięte jest w tekturowe, skromne graficznie pudełko, które skrywa wewnątrz plastikową, przeźroczystą butelkę z pompką, która bardzo ułatwia dozowanie kosmetyku. Sam „dziubek” pompki chroniony jest przez plastikową, przeźroczystą nakładkę, która skutecznie zabezpiecza produkt przed ewentualnym wysychaniem czy dostawaniem się do środka niechcianych cząstek. I mimo że otwór wylotowy jest bardzo niewielki, to dodatkowa ochrona jest zawsze mile widziana.
Pompka jest bezawaryjna, nie zacina się i nie wydobywa produktu z dużą siłą, spokojnie można kontrolować ilość, jaką chcemy zużyć jednorazowo.
W ogóle cała buteleczka wraz z pompką dają wrażenie solidnego opakowania, dobrze wykonanego, szczelnego i bezpiecznego.
Dzięki temu, że opakowanie jest przeźroczyste, bez problemu możemy śledzić ubytek kosmetyku, a to trochę zajmuje, bo jest on baaaaaaardzo wydajny.
KONSYSTENCJA:
Serum posiada przeźroczystą postać lekkiego, mokrego żelu. Nie jest on gęsty, raczej nieco płynny, ale bez obaw, nie rozlewa się bezwiednie po skórze. Spokojnie wylewam na dłoń jedną pompkę kosmetyku, lekko rozcieram i nakładam na skórę twarzy. Kosmetyk szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej czy lepkiej warstwy. W tej kwestii akurat pozostawia komfortowe uczucie.
Produkt jest niesamowicie wydajny. Po pierwsze dysponujemy aż 80 ml, gdy standardowe opakowanie serum posiada 30 ml. Ponadto produkt niesamowicie przyjemnie i gładko rozprowadza się po skórze i jedna pompka wystarczy by pokryć nim skórę twarzy i szyi.
Serum przez kilka sekund się wchłania i najpierw daje uczucie wilgoci na skórze, a po chwili całkowicie skóra wszystko wypija i pozostawia cerę gotową na dalsze kroki pielęgnacyjne. Krem na tak przygotowaną skórę nakładam bez problemu, kosmetyk nie roluje się, ani nie powoduje by kolejne warstwy nakładanych produktów ślizgały się, bo jak wcześniej wspomniałam, serum nie pozostawia żadnego filmu.
DZIAŁANIE:
Mam skórę odwodnioną, a przy tym wciąż jeszcze się przetłuszcza się, czasem wyskoczy jakieś paskudztwo. Serum dla mnie powinno intensywnie nawodnić, nawilżyć i nasycić moją skórę w pierwszym etapie pielęgnacji, a tę wilgoć zamykam kremem. W tym wypadku zachwyca mnie działanie kremu z tej serii i myślałam, że serum jeszcze bardziej zintensyfikuje nawilżenie mojej cery. I co mogę powiedzieć po kilku miesiącach stosowania kosmetyku. Aż tak zadowolona z efektów jego działania nie jestem, jak się spodziewałam. Po nałożeniu serum i po wchłonięciu, owszem, czuje nawilżenie, ale dość lekkie. Szczerze przyznam, że większe nawodnienie odczuwam po nałożeniu samego kremu Rich Moist Soothing. Aplikacja tego serum nie wzmacnia działania nawadniającego w moim przypadku. Jedynie dokładam mojej skórze odrobinę więcej nawilżenia chociaż nie zauważam go. Jednym słowem nie widzę dużej różnicy przed nałożeniem serum i po. Chyba najbardziej brakuje mi odczucia takiego napompowania skóry i zmiękczenia jej, to jest chyba największy problem w odbiorze tego kosmetyku przeze mnie. Bo nie mogę powiedzieć, że jest on beznadziejny, nie. Zapewnia dawkę nawilżenia, ale może dla mojej odwodnionej cery to za mało jak na serum? Bo przyznam, że oczekuję od tego typu kosmetyków wiele.
Nie zamierzam zniechęcać nikogo do tego produktu, bo uważam, że ma potencjał nawilżający. Pozwala mi tak uważać fakt, że stosowany na skórę szyi i dekoltu wykazuje już w moim przypadku lepsze działanie. W tych miejscach moja skóra jest w nieco lepszej kondycji i chociaż wciąż potrzebuje nawodnienia, to nie tak bardzo intensywnego jak na twarzy. Pozwalam sobie nawet aplikować tutaj tylko samo serum już bez dodatkowego płaszcza w formie kolejnej warstwy kremu czy balsamu i daje radę, naprawdę. Stąd też nie czuję niechęci do tego serum i nie jestem tak surowa, jak na początku mojej przygody z nim, gdy stosowałam kosmetyk tylko na twarz.
Dziś nakładam serum na szyję i dekolt co wieczór, natomiast na twarz rano, raz dziennie, tak zachowawczo, a wieczorem sięgam po swój niezawodny lotion AquaInfini Galenic.
W zasadzie produkt przypomina mi bardzo czysty kwas hialuronowy, który przez pewien czas starałam się stosować w mojej pielęgnacji, a który też nie przynosił większych rezultatów. Myślę więc, że jeśli u osób, które stosują ten kwas on działa, to będą zadowolone z właściwości tego serum.
Wspomnę jeszcze, że serum posiada bardzo delikatny, lekko wyczuwalny kremowy zapach, taki sam jak jego brat krem, przyjemny dla zmysłów, ale też krótkotrwały, więc nie będzie przeszkadzał osobom, którym by się ewentualnie nie spodobał.
Nie obawiam się również przypuszczać, że u osób z cerą przetłuszczającą się i trądzikową kosmetyk spełni swoją rolę bez szkody. Sama obserwuje, że serum nie przetłuszcza ani nie zatyka porów i nie wywołuje żadnych przykrych niespodzianek i może okazać się świetnym nawilżaczem cer, które potrzebują lekkich kosmetyków.
Zalety:
- opakowanie
- wydajność
- konsystencja
- szybko się wchłania
- uczucie lekkiego nawilżenia
- eliminuje ewentualne uczucie ściągnięcia
- nie zatyka porów
- nie przetłuszcza cery
- nie pozostawia tłustego czy lepkiego filmu na powierzchni skóry
- delikatny zapach
Wady:
- nie nawadnia odpowiednio mojej odwodnionej skóry na twarzy
- brakuje mi uczucia miękkości i "napompowania" naskórka
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie