JayJun Cosmetic Lavender Tea Eye Gel Patch Płatki hydrożelowe pod oczy z ekstraktem z lawendy

Płatki otrzymałam w prezencie. Uwielbiam zapach lawendy więc użytkowanie tych płatków było przyjemnością. Do opakowania dołączona jest łyżeczka, która ma pomóc w rozklejeniu płatków i ich wyjęcie. Produkt pomimo tego, że stosowałam na całą noc nie podrażnił, nie uczulił. Rano skóra w okolicy oka była nieco bardziej napięta, rozjaśniona.

Ostatnimi czasy polubiłam stosowanie płatków hydrożelowych pod oczy jako wspomagające działanie kremu/serum lub w sytuacjach awaryjnych, kiedy się nie wyspałam lub czeka mnie jakieś ważne wyjście. Recenzowany produkt przykuł moją uwagę nie tylko przeuroczym opakowaniem, ale i długim, bardzo dobrym składem, co wśród płatków pod oczy zdecydowanie nie jest normą. Opakowanie: Solidny słoiczek wykonany z grubego plastiku utrzymany w kolorystyce biało-fioletowej sprzedawany jest w kartoniku. Prześliczna szata graficzna o tych samych barwach zarówno kartonika, jak i słoika nawiązuje do głównego składnika - kwiatu lawendy. Słoiczek posiada odkręcaną nakrętkę, a pod nią znajduje się plastikowa nakładka chroniąca zawartość przed rozlaniem oraz plastikowa, przezroczysta szpatułka do wyciągania pojedynczych płatków z opakowania. Po ściągnięciu wieczka naszym oczom ukazują się płatki hydrożelowe wręcz pływające w esencji. Opakowanie zbiorcze zawiera 60 sztuk płatków = 30 aplikacji. Cechy produktu: Hydrożelowe płatki mają kształt łezki, są bardzo cieniutkie, lekko zabarwione na kolor fioletowy, lecz cały czas przezroczyste z zatopionymi w hydrożelu cząstkami płatków lawendy. Esencja ma również kolor lekko fioletowy i przepięknie pachnie lawendą. Jej konsystencja jest dość gęsta i klejąca. Producent nie szczędził na jej ilości w opakowaniu. Pomimo ubywającej ilości płatków w opakowaniu zawsze jest na tyle dużo esencji, aby pokryć te pozostające, dzięki czemu nie wysychają one aż do ostatniej pary. Skład: Długi i bogaty :D Wymieniać wszystkich składników nie zamierzam, ale chyba wystarczy, że wspomnę, że w składzie esencji znajduje się aż 13 wyciągów zarówno tych powszechnie znanych (miód, lawenda, rumianek czy rozmaryn), jak i tych mniej popularnych (stokrotka, jaszczurzec chiński czy morszczyn pęcherzykowaty). Oprócz tego kilka substancji nawilżających (np. gliceryna, kwas hialuronowy i betaina). Za zapach odpowiedzialny jest naturalny olejek lawendowy. Ze składników kontrowersyjnych mamy tu tylko disodium EDTA na końcu INCI. Działanie: Płatki stosowałam 2-3 razy w tygodniu na świeżo umytą twarz. Aplikacja trwała 30 minut. Producent obiecuje rozświetlenie, wzmocnienie i ujędrnienie skóry pod oczami. Hmm...Efekty, które zauważyłam na swojej blisko 40-stoletniej skórze są troszkę inne. Według mnie na pierwszy plan wychodzi nawilżenie oraz delikatne napięcie i wygładzenie skóry. Nie zauważyłam jednak rozświetlenia czy długotrwałego ujędrnienia. Ponadto zdarzało się nie raz, że po nałożeniu płatków skóra pod nimi lekko mnie piekła przez kilka pierwszych minut lub była uwrażliwiona, co wyczuwałam wklepując pozostałą esencję po zdjęciu płatków. Nie powodowało to jednak żadnego zaczerwienienia czy innego, widocznego podrażnienia. Są one tak obficie nasączone esencją, że mają tendencję do zjeżdżania w dół twarzy. Najlepiej siedzieć w miejscu z głową w górze przez 15 minut (połowa czasu), bo robiąc cokolwiek innego trzeba je co chwilę poprawiać. Esencja po prostu nie wysycha na skórze. Czy jestem z nich zadowolona? Tak w miarę ;) Coś tam robią, ale te dobroczynne efekty są dość subtelne. Poza tym komfort stosowania generuje zastrzeżenia. Nie używałam ich z radością towarzyszącą mi zazwyczaj przy kosmetykach, które lubię, więc pomimo super składu nie wrócę już do nich, niestety.