Hairy Tale Cosmetics Ochronne serum do końcówek i olejowania `Malinois` 

Tym razem muszę zacząć od zapachu: jest obłędny! Olejowanie i zabezpieczanie końcówek jest z nim prawdziwą przyjemnością. Poza tym opakowanie opatrzone jest przepiękną grafiką, tak kartonik, jak i buteleczka. To prawdziwa ozdoba półki z kosmetykami. Równie piękny jest skład: poza olejem z pestek malin znajdziemy w nim: - skwalan, podawany jako naturalna alternatywa dla silikonu, lekki, ochronny i nabłyszczający - coco caprylate/caprate, emolient zabezpieczający włosy - cząsteczkę ceramidodobną RepHair, wzmacniająca włókna włosa, wygładzającą powierzchnię oraz poprawiająca odporność - kompleks ekstraktów z rzodkwi, magnolii i rozmarynu o działaniu ochronnym i termoochronnym oraz zapobiegającym blaknięciu koloru włosów - gumę z pistacji, również o działaniu ochronnym Mam włosy wysokoporowate, więc olejuję często, na ogół na mokro, na podkład z aloesu. Ta mieszanka olejów bardzo ładnie się z nim uzupełnia, a dodatkowo bezproblemowo emulguje i domywa się z włosów. Efektem są miększe, bardziej mięsiste, lśniące i dociążone pasma. Włosy są lejące i cięższe, jak aksamit. Podobny efekt daje wzbogacenie nim zbyt lekkiej maski albo odżywki. Ładnie łączy się z masą i pozwala uratować niedobrany kosmetyk. Dosyć często zabezpieczam nim też końcówki (solo lub łącząc z serum silikonowym) i dociąża, ale nie daje odczucia ani efektu tłustych włosów. Mam ogólnie wrażenie, że olej jest dość lekki i niskoporowate włosy mojej mamy lubią się z nim tak samo, jak moje. Zdarzało mi się też dodać kilka kropli do kąpieli lub wzbogacić nim balsam i na skórze sprawdza się tak samo dobrze: zabezpiecza przed utratą nawilżenia (zresztą, na kanałach w social mediach marka podpowiadała, że można użyć go w ten sposób). Z kwestii technicznych: wydajność jest bardzo dobra i rekompensuje cenę. Opakowanie to szklana butelka z pipetką – aplikator jest wygodny i bezawaryjny. Bardzo lubię pipetkę, bo nie mam problemu z odmierzaniem kropli na końcówki po myciu (a z pompką zawsze łatwo byłoby wycisnąć więcej). Ogólnie polecam, bardzo udana mieszanina do olejowania włosów :) Polska marka, co jest dodatkowym atutem.

Sera od marki Hairytale Cosmetics, kupiłam od razu w pakiecie tzn. wszystkie dostępne 3 sztuki :) Mer hair, Malinois i Liquid Gold. Na pierwszy rzut poszedł Mer Hair i… totalnie skradł moje serducho. Zarówno delikatnym, świeżym zapachem jak i działaniem. Zaczęłam go przeplatać na zmianę z używaniem Malinois i… tutaj nastąpiło malutkie rozczarowanie. Serum dostępne jest w cenie 55,00 zł/50 ml w coraz większej liczbie drogerii internetowych. Cena wydaje się być wysoka jak na pojemność chociaż serum jest naprawdę na maksa wydajne. Ja używam go na noc, przed porannym myciem włosów. Od kiedy używam ser od HTC, moje włosy widocznie poprawiły swoją kondycję. Są bardzo błyszczące, lejące, gładkie. Serum ma świetny skład. Jestem rozczarowana jedynie jego zapachem. Mer Hair jest bardzo delikatny, jednak Malinois jest ledwo wyczuwalny. Jest również ciut cięższy niż poprzednik w związku z czym używam go jedynie do olejowania włosów na noc (wystarczą 1-2 pipetki). Niestety również nie sprawdził się jako olejek zabezpieczający końce. Najzwyczajniej w świecie mocno je obciąża. Podsumowując: Jeśli ktoś nie przepada za mocnymi zapachami - to jak najbardziej TAK! Jeśli szukasz produktu (wydajnego!) do olejowania włosów to również jest dobry wybór. Trzeba być ostrożnym jedynie, jeśli chodzi o zabezpieczanie końcówek.

Serum testuję od kilku miesięcy (w maju minie rok). Zamknięte jest w buteleczce z pipetką, którą dozujemy ilość produktu. Należy uważać z ilością gdyż szybko można przeciążyć i przetluścić włosy. Mozna stosować na kilka sposobów: -jako serum na końcówki -do olejowania -na skórę głowy Na skórę głowy nie używałam, najczęściej używam na końcówki, kilka razy zdarzyło mi się produktem naolejować włosy, lecz troszkę mi go szkoda. Produkt ma ciekawy skład, zawiera emolienty, bogate ekstrakty, ma za zadanie również chronić przed blaknięciem. Włosy po zastosowaniu są lśniące, błyszczące, ładnie pachną. Produkt jest turbo wydajny.

Używam serum na co dzień do pielęgnacji i ochrony końcówek, oraz do olejowania włosów. Serum świetnie działa w obu przypadkach. Dzięki niemu moje włosy odżyły, stały się piękne i pełne blasku. Przyjemny zapach malin, który jest lekko wyczuwalny, nie przeszkadza podczas stosowania. Do pielęgnacji codziennej wystarczą 2-3 krople, do olejowania stosuję więcej. Jestem bardzo zadowolona. Moje suche włosy baardzo odżyły. Lubię, gdy są nawilżone i przyjemne w dotyku. To serum to zbawienie dla mnie. Jak włosing to tylko z tym serum. Bardzo polecam!

Produkty HTC są moją największą miłością jeżeli chodzi o produkty do włosów i testowałam praktycznie wszystko co jest dostępne z wyjątkiem produktów do włosów kręconych. Serum zamknięte jest w solidnej buteleczce z pipetą , którą zdobi bardzo ładna grafika. Zapach jest owocowy ale nie są to czysto owocowe nuty tylko wyczuwa się tam coś jeszcze. Próbowałam stosować serum na końcówki i tutaj była porażka całkowita. Mam włosy średnioporowate i nawet odrobina produktu niesamowicie je obciążała, nie dając możliwości pozostawienia go na włosach ponieważ wyglądały na mocno przetłuszczone. A produkt kupiłam z zamiarem stosowania właśnie jako serum na końcówki. Żeby nie marnować produktu i dać mu drugie życie zaczęłam używać go do olejowania i tutaj sprawdził się bardzo dobrze. Olejowalam zazwyczaj na podkład z mgiełki "Pinalocada" od Anwen (świetnie sprawdza się jako baza nawilżająca do olejowania włosów). Włosy po olejowaniu na podkład a następnie emulgowaniu odżywką były bardzo sypkie i lśniące a także łatwo się rozczesywały. Mimo ,że mam długie włosy to serum wystarczyło na długo. Reasumując jako serum na końcówki nie sprawdził się u mnie ten produkt ani trochę dlatego nie mogę dać maksymalnej oceny. Podczas sprawdził się bardzo dobrze i pozostawiał za każdym razem efekt pięknie błyszczących włosów.

Posiadam włosy wysokoporowate, rozjasniane. Serum ma bardzo lejąca i lekka konsystencje. Bezbarwne o lekkim malinowo-ziołowym zapachu. Używam go do olejowania na sucho i do zabezpieczenia włosów po myciu i w trakcie dnia przed wyjściem na zewnątrz ze względu na właściwości chroniące przed promieniowaniem. Na włosy lekko za łopatki wystarcza dwie krople wmasowane od ucha w dół. Efekt - wygładzenie, błysk i lekkość włosów pomimo olejowej formuły. Ważne przy jego stosowaniu jest to, żeby nie nałożyć jednorazowo zbyt dużej ilosci a nałożyć dwie mniejsze porcje - wtedy unikamy przeciążenia. Zdecydowanie widać poprawę w kondycji łodygi, włosy są dużo gładsze, mniej się puszą i są przyjemniejsze w dotyku. Serum nie ma również wpływu na kolor włosów - moje są praktycznie białe :) Dla blondynek złoto w płynie!

Chociaż nie polubiłam się z większością kosmetyków HTC, to oczywiście jako włosomaniaczka śledziłam i nadal śledzę nowości i czekam na nie z zapartym tchem, a nuż się trafi jakaś perełka. Nie inaczej było w wypadku tych serów: czekałam na premierę, obejrzałam filmik założycielki firmy o ich właściwościach, nawet na swoich włosach je prezentowała, więc przymierzałam się do zakupu wszystkich, ale kolejno, nie naraz, bo nie jest to tani kosmetyk. Na pierwszy ogień poszło Malinois, bo przeważyło to, że miał pachnieć malinami, które uwielbiam. Szklana, solidna butelka, pipetka wyglądały profesjonalnie i porządnie. Niestety po zakupie nie było już tak kolorowo - zapach jest słabo wyczuwalny, ale do malin to mu brakuje. Dla mnie pachnie jak kaszka malinowa dla dzieci, jakimś takim grysikiem. Nawet się nie umywa do malinowego zapachu Bee My Baby z Anwen. Konsystencja przyjemna - jakby olejek, ale rzadszy niż typowe oleje, bardziej jak woda, aksamitny w dotyku. Serum można używać na kilka sposobów. Zaczęłam od 2 kropelek na końce po myciu - lecz tak mała ilość i tak obciążyła mi włosy, na co potem skarżyło się wiele osób w mediach społecznościowych. Dodałam więc troszkę do maski nakładanej po myciu - też obciążało. Pomyślałam więc, że będę dodawać do maski na 1 o w metodzie omo i tu nie obciążało i okazało się dość wydajne, jeśli było stosowane w ten sposób. Ale nie bardzo zauważyłam jakieś pozytywne działanie. Ta słynna cząstka RepHair to mam wrażenie, że kompletnie nic nie robi - nie zauważyłam żadnego wzmocnienia włosa ani wygładzenia czy nadania połysku. Tak szczerze mówiąc to niewiele robiło poza tym obciążaniem. Czy więc warte jest swojej ceny? Kompletnie nie. Spodziewałam się czegoś innego i liczyłam na wspaniałe rezultaty, ale tych nie było.

Kupiłam zestaw trzech serum, dzięki czemu mogę sobie nimi "żąglować" wedle potrzeb. Wspólny mianownik to bardzo skoncentrowane formuły, naprawdę trzeba uważać z ilością. Mam włosy cienkie, delikatne, rozjaśniane i wysokoporowate. Używam na dwa sposoby, na ociekające włosy kilka kropli lub dosłownie pół kropli roztarte w dłoniach na suche po długości. Malina pięknie nabłyszcza włosy, wygładza. lekko dociąża. Szczerze nie kupię kolejnej buteleczki, w tej wersji jak stosuje Malinois lepiej sprawdził mi się olejek z Olaplex, ale jest to dobry produkt i ma szanse podbić czyjeś serce.

Jest to bardzo fajny produkt, aczkolwiek nie pachnie słodką maliną tylko bardziej ziołowo, trzeba uważać z ilością bo jest to serum bezsilikonowe i można sobie zrobić olejowanie niespodzianke :D Ma też ochronę UV!

Od tego produktu zaczynam przygodę z kosmetykami od Hairy Tale Cosmetics. Postawiłam na to serum ponieważ było polecany do włosów szczególnie rozjaśnianych, dodaję zdjęcie mojej metamorfozy do zobrazowania na jakich włosach pracuję z danym kosmetykiem. Zanim zakupiłam produkt wyczytałam, że należy dobrze dobierać jego ilość do swoich włosów i też się o tym sama przekonałam nakładając dwie krople do zabezpieczenia końcówek - okazało się, że jedna kropla wystarczyłaby w zupełności. Skład: jest wegański i nie zawiera gliceryny. Opakowanie: szklana buteleczka z pipetką - idealnie pozwala odmierzyć odpowiednią ilość produktu. Zapach: serum przepięknie pachnie malinami. Działanie: testowałam serum na dwa sposoby, pierwszy sposób to olejowanie - na moją długość włosów zużyłam dwie pipetki. Serum przepięknie dociąża włosy a w przypadku włosów rozjaśnianych jest to błogosławieństwo, bardzo dobrze je nawilża, ułatwia ich rozczesywanie, włosy stają się sypkie, pięknie błyszczą - to jest wszystko to czego oczekuje się od tego typu produktów. Drugi sposób w jaki używałam serum to zabezpieczenie końcówek - w moim przypadku na moje końcówki idzie 1 kropla (a najlepiej nawet mniej) produktu. Bardzo ładnie wygładza włos, końcówki nie sterczą jak strąki jak to bywa w przypadku rozjaśnianych włosów.