Sensodyne Pasta do zębów `Ochrona szkliwa` 

Z racji na problemy i ciągłe ubytki szkliwa, używanie past z odpowiednimi składnikami aktywnymi pozwalającymi mi na konsumpcję pomarańczy czy lodów jest dla mnie codzienną koniecznością. Pasty od Sensodyne są dla mnie koniecznością a nie fanaberią z racji na wszelkie inne towarzyszące rewelacje jak nadwrażliwość na kwasy oraz temperaturę. Pasta "ochrona szkliwa" od tej marki to jakiś żart. Wydaje się jakby była to pasta stworzona przez najpodlejszą markę dyskontową leżącą na najodleglejszej zakurzonej półce sklepowej. Jak dobrze wiemy, pasty funkcyjne swoje kosztują. Tym razem postawiłam na Sensodyne w tej odsłonie aby sprawdzić czy wersja dla ochrony szkliwa da radę mimo, że pasta swoje kosztowała. Nie zliczę ile tubek innych wersji lądowało w mojej łazience bo to spore dziesiątki jak nie setki przez lata. Ja oraz mój mąż masowo pochłaniamy pasty do zębów i potrafimy być wybitnymi już testerami jakości, efektów oraz konsystencji. Ta pasta była największą porażką od lat. Tak jak już napisałam, wydaje się jakby to była niechciana siostra od tej marki. Pasta jest rzadka- nie domywa. Nie ważne ile nałożysz na szczoteczkę to z pewnością podczas kontaktu ze śliną oraz wodą rozwodni się tak bardzo, że masz wrażenia mycia samą szczoteczką. Pasta okropnie smakuje- dla miłośników niemiętowych past będzie to życiowe utrapienie. Mocna, dziwna i chemiczna mięta która ku mojemu przerażeniu drapie i szczypie w język podczas płukania jamy ustnej po całej czynności. Najgorsze uczucie jakie istnieje- nie dość, że zęby wydają się być niedoczyszczone, nieodświeżone to smak i efekt szczypania pozostaje z tobą na jakiś czas i najlepiej to zapić lub wypłukać usta płynem do płukania ust. Nie polecam osobom wrażliwym na pasty miętowe, chcące mocnego efektu odświeżenia.

Używałam długo innej pasty Sensodyne i byłam zadowolona z jej działania, ale tamta miała tylko 75 ml i u mnie kończyła się natychmiastowo. Postanowiłam więc wypróbować inną, która ma podobne działanie według producenta, ale jest jej 100 ml. Niby 25 ml to nie taka duża różnica, ale jakoś te pasty starczają mi na przyzwoity czas. Ta niestety nie działa aż tak dobrze, takie mam odczucie, delikatnie odczuwam nadwrażliwość momentami, czego nie było przy jej mniejszej poprzedniczce. Ale i tak najgorszy jest smak, nie jest to mięta, ani mocna ani delikatna, tylko coś gorzkiego w smaku, jak dla mnie paskudne. Do tego pasta słabo się pieni i mycie nią jest trochę utrudnione. Daję 4 gwiazdki, bo jest wydajna i czuję, że działa (choć nie tak dobrze, jak ta poprzednia), ale przez smak i słabe pienienie się już do niej nie wrócę.

Wg mnie ta pasta, to taka odpowiednia na codzień, do częstego stosowania. Jest miętowa, ale nie jest mocna w smaku, nie drażni. Powiedziałabym, że po użyciu raczej smak się nie utrzymuje jakoś długo. Ja upodobała sobie używanie jej przed snem. Dobrze myje, pieni się, jest w porządku. Na plus duża pojemność.

Używam past Sensodyne od lat. Bardzo je lubię, ale niezbyt pamiętam, które z nich używałam. Ta nowa wersja okazała się zdecydowanie gorsza od innych pod względem wrażeń smakowych i odświeżających. Opakowanie standardowe więc nie opisuję. Pasta ma dużo fluorku i ma dobrze działać na wchłanianie fluoru i wapnią. Super! To oczywiście niemożliwe do sprawdzenia. W każdym razie pasta musi mieć fluor, bo to podstawa zdrowych zębów. Chyba, że ktoś ma wodę w kranie z dużą zawartością fluoru. Ja używam fluorowych past od zawsze. Nie, nie ma dowodów, że pasty z fluorem są szkodliwe dla zdrowia. Natomiast smak tej pasty jest rozczarowujący. Taki nijaki. Po jej użyciu nie mam poczucia intensywnego odświeżenia jakie dawały wszystkie inne pasty Sensodyne. Na temat wrażliwości się nie wypowiadam, bo nie mam z tym większego problemu.