Jedynie dzięki uwielbieniu, jakim darzę Rammstein wystawiam nie 4, a 5 gwiazdek odnowionej wersji perfum "Marynarz", pachnącej... rybną zupką
Żaden z sześciu Muzyków metalowo-industrialnego niemieckiego zespołu Rammstein nie ma marynistycznych korzeni, a jednak do owej tematyki szczególnym sentymentem zapałał wokalista Till Lindemann, i jest w owym uczuciu na tyle przekonujący, że w twórczości Grupy wiele jest do niej odniesień, o czym całkiem szczegółowo wspomniałam już w recenzji perfum "Seemann", wydanych z logo Rammstein w 2021 r.
Tym razem zatem recenzję odnowionych, stuningowanych jak zazwyczaj przez Alexandre'a Illana, i wydanych w grudniu 2022 r. "Kokain Seemann Reloaded" popełnię nietypowo krótką.
Nie tylko w mojej ocenie perfumy pachną po prostu, jak już w tytule wspomniana, orientalna zupa rybna.
Przyjemna, apetyczna, świeżutka, słonawa, a pomijając sól w ogóle bardzo suto doprawiona spożywczymi nutami. O ile ani delikatnie zielonych liści brzozy i aromatycznej żywicy elemi w nutach głowy, ani rozgrzanego morskiego piasku lub krystalicznego piżma z bazy kompozycji się raczej nie je, to już całe serce perfum, i na dobrą sprawę całokształt kompozycji, pachnie stylową mesą – algami, solą morską, pikantnie korzenną pastą z tamaryndowca nuoc-mam, a na popitkę nie marynarski rum, nie grog, a podbijający wodne, ożywcze akordy – absynt.
I powstały perfumy naprawdę ładne, przede wszystkim ciekawe, natomiast ewidentnie w odbiorze kuchenne – taki trochę zadziorny, "chłopacki" odpowiednik dziewczęcych słodkich, budzących apetyt na słodycze (lub go gaszących) gourmand, i o ile najbardziej na Panach podobają mi się jak rok długi perfumy morskie, o tyle nie jestem do końca przekonana, czy chciałabym mieć u swego boku Bliskiego mi Człowieka pachnącego rybnym barem.
Jednak wolałam pierwowzór z 2021 r., czy nawet wodno-zielone "Seemann Intense" z 2022 r., natomiast z powodu ogromnego, całkowicie subiektywnego sentymentu do twórczości Rammstein – zapewne równego temu, jakie Till żywi do morskich konotacji, nie mam serca zabierać wybitnie aromatycznej "rybnej zupce" z ogólnej oceny gwiazdeczek, tak jak i nie odebrałam ich w swojej recenzji perfumom "Zwinger" – emanujących jeszcze bardziej kontrowersyjnymi akordami, bo zgodnie z dosłownym tłumaczeniem nazwy... naprawdę "Psiarnią".
Zalety:
- kompozycja – o akordach morskich, słonych, wodnych, żywicznych, korzennych – dla Mężczyzn - chyba bardziej jednak intrygująca i interesująca, niż piękna, gdyż brzmi autentycznie jak bardzo aromatycznie, korzennie i słono doprawiona orientalna rybna zupa – doskonała na wolny czas;
- trwałość – bardzo dobra;
- projekcja – i dobra i niedobra – perfumy teoretycznie dzielą się na seksowną, ciepłą acz klarowną bazę, najbardziej ulotne, najzieleńsze nuty głowy, natomiast faktem jest, że przez cały czas, od samego początku wyraźnie czuć w nich serce zapachu o aromacie rybnej restauracji;
- flakonik – jak zazwyczaj u Rammstein bardzo ładna forma szklanej kostki, choć mnie razi dysonans pomiędzy głębokim granatem szkła, a pomarańczowymi detalami – przy koreczku i logo (to żadna wada, a czepiam się, bo nie znoszę koloru pomarańczowego);
- geneza perfum – perfumy celebryckie kultowej metalowo-industrialnej niemieckiej kapeli Rammstein - tak jest! Żadna tam niebrzydka Aktorka, Aktor, czy inny Artysto-Model, a sześciu naprawdę ostro młócących, nienajmłodszych już Panów (ale też niebrzydkich :-) ), którzy w ramach planu B na karierę, patronują produkcji kosmetyków i gadżetów do wystroju wnętrz – uwielbiam podejście do życia Muzyków tej Grupy
- cena – do przyjęcia
Wady:
- brak wad – nie licząc nie tylko niedostępności w polskich sklepach stacjonarnych – wszystkie perfumy Rammstein potrafią zniknąć w ciągu kilku godzin od pojawienia się zarówno w berlińskim sklepie Zespołu, jak i w sklepie online