Bell Asian Valentine's Day I Love K-Pop, K-Skin Beauty BB Cream Krem BB

Mój pierwszy w życiu krem BB. Pokochałam go od pierwszej aplikacji. Przejście z cięższych podkładów na ten krem było czystą przyjemnością. Teraz już nie wyobrażam sobie nakładania fluidów na twarz. Dodatkowo odcień 01 porcelanowy jest dla mnie po prostu idealny. Konsystencja jest przyjemna i bardzo dobrze rozprowadza się po skórze. Krem świetnie współpracuje z beauty blenderem.

Odnaleziony w jednej z kosmetyczek. Użuwany sporadycznie, bowiem wbrew pozorom ten - BB cream od Bell ma znacznie mocniejsze krycie niż oczekiwałam. Nie jest to wada jeśli czegoś takiego szukasz. Formuła gęsta i jakby z oleistym dodatkiem. Nie do końca współpracuje z innymi kosmetykami. Z początku mocne krycie z czasem się ściera, ale w dość mało przyjemny sposób podkreślając suche miejsca. Używany punktowo znacznie lepiej się sprawdza - dość jasny odcień porcelain 01, ale w żółtych tonach. Zapach pudrowy typowy dla takich produktów. Opakowanie tubka z dziobkiem, wygodna w użyciu. Plus za wegańską formule.

Bardzo dobry krem BB. Ma lekkie krycie (ale można je budować) co nie będzie wszystkim odpowiadało, ale ja jestem bardzo zadowolona. Produkt jest łatwy w aplikacji, nie robi smug, równomiernie się rozkłada obojętnie czym nakładamy. Ujednolica cerę, nadaje jej blasku i promiennego, zdrowego wyglądu. Uważam, że to jest idealny krem BB to rozpoczęcia przygody z makijażem lub dla nastolatek.

Tutaj dużych nadziei nie miała ale bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Jak na krem BB krycie jest całkiem przyzwoite, powiedziałabym, że lekkie w kierunku średniego. Na mojej mieszanej skórze utrzymuje się na prawdę pięknie, nie smuży, lubi się z każdą pielęgnacją i bazą.

Nie robię na co dzień pełnego makijażu ale krem BB czasem nałożę. Najczęściej używam go latem, gdy na podkład jest za gorąco. Ten kupiłam z czystej ciekawości przy okazji zakupów w Biedrze. Skusił mnie szatą graficzną. No i kosztował coś około 10 zł. Samo opakowanie jest standardowe - plastikowa tubka z nakrętką. Krem ma lekką konsystencję i dobrze się rozprowadza. Wyrównuje koloryt ale niestety nie jest trwały. Ale też moja cera jest wymagająca. Szybko się u mnie wyświeca. Może komuś jednak przypasuje.

Niestety jest to edycja limitowana, dlatego polecam zaopatrzyć się w większa ilość tego fantastycznego produktu. Jest to krem BB o lekkim kryciu, w kierunku średniego (można je budować bez efektu maski). Bardzo ładnie wygląda na twarzy. Kolor jest ujednolicony, cera promienna, odżywiona. Produkt daje efekt ,,mokrej skóry", co w dzisiejszych trendach jest pożądane. Przypudrowany równie dobrze wygląda. Co ważne - krem BB nie podkreśla suchych skórek, nie wchodzi w zmarszczki mimiczne. Produkt nie waży się, dobrze ,,współpracuje" z moją pielęgnacją, jak i pozostałymi kosmetykami do makijażu. Nie jest zbyt trwały, ale ciężko tego wymagać o kremu BB. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolona z niego i kupiłam kilka sztuk na zapas.

Piękny, luksusowy na mojej suchej skórze, która nie cierpi matu a nawet satyny. Przypomina mi w swojej niezwykle odżywczej i kremowej konsystencji znakomite koreanskie kremy bb, wiec inspiracja bardzo udana. Krycie średnie, kolor Porcelain bardzo jasny, neutralno żółty na mnie- jestem Fenty 105 i Loreal 005 Pearl i idealnie pasuje. To jest efekt dla wielbicieli koreańskiej mokrej skóry z 2014(trochę bardziej świecące niż glass skin), ja jestem zachwycona. Szkoda, że limitowana edycja, bo myślę, że znakomita propozycja dla cer suchych, odwodnionych i dojrzałych, w ogóle nie wszedł mi w linie mimiczne. Ciągle plastyczny, wiec nie tak bardzo trwaly, ale tego nie oczekuje od super odżywczego kremu bb :)

Bardzo lubię kolekcje Biedronkowe Bell. Zawsze dobiorę sobie jakąś perełkę z kolekcji. I tak w wydaniu walentynkowym padło na ten krem BB. Mi bardzo się spodobał, bo jest taki przyjazny do użycia na szybko, na co dzień. Mocno kremowy, dość gęsty, ale lekko rozprowadza się na skórze. Bardzo go polecam do cer dojrzałych, suchych i normalnych, bo pięknie odbija światło, cera wygląda na gładką, wypoczętą. Ogólnie dobrze wyrównuje koloryt cery, jest komfortowy, trochę się ściera ale równomiernie bez plam.

Ma całkiem przyjemny zapach, coś jakby herbata? Ma bardzo delikatne krycie, nie jest gęsty. ładnie ujednolica cerę, ale z większymi przebarwieniami sobie nie poradzi. Dość szybko się ściera, wchodzi w zmarszczki.

Krem BB dorwałam w kolorze 01 Porcelain, ale nie spodziewałam się żółtych tonów w "porcelanie". ;) No nic, nie zrażałam się, w końcu jest zima, rumieńce są, może to zneutralizuje cerę. W Biedrze jest cena 13,99, zaś online liczą sobie 2zł więcej, z resztą nie pierwszy raz online w sklepie Bell jest coś drożej (nie licząc oczywiście dostawy), ale dorwać coś z limitki w Warszawie igra z cudem, więc zawsze to jakieś rozwiązanie jak się na coś poluje. Liczyłam na to, że ten krem BB będzie podobny do podkładu z kolekcji letniej Hawaii... Bo Party Look z kolekcji sylwestrowej to nie było to. Niestety oczekiwania vs rzeczywistość. To nie jest zły produkt! Po prostu jest inny i zdecydowanie bardziej sprawdzi się cerom suchym. Ja mam mieszaną, lubię lekkie konsystencje, ten tutaj ma naprawdę bardzo bogatą, niemal olejową. Mimo przypudrowania mam wrażenie, że nie jest w stanie zastygnąć. Odbija się na telefonie. Jest zbyt plastyczny. Niestety też szybko się wyświeca, choć mimo to jakoś się trzyma. Ale im później tym bardziej podkreśla pory, jest widoczny. No i odcień, z tymi żółtymi tonami, nie wtapia się dobrze, mimo neutralizującego pudru (próbowane z transparentnym i lekko różowym). Niestety u mnie żółte tony mocno widać i widać też, że to nie jest dobrze dobrany odcień. Po ciemniejszy nie mam co sięgać nawet. Szkoda, że nie przypomina konsystencją i tonami Hawaii :( Ale nadzieja, że tamten może wróci w kolejnej jakiejś odsłonie wciąż jest. Ten tutaj szału nie robi, nie przypomina też ani BB Peach ani BB More coś tam, tamte miały leciutkie krycie i beżowe tony. BB z serii walentynkowej jest naprawdę mocno bogate w konsystencji, ma żółte tony i spore krycie. Mnie nie bardzo podchodzi, nie wiem czy nie puszczę go dalej.