Balsam ten (tak będę ten produkt nazywać) kupiłam z ciekawości i z potrzeby. Bardzo lubię markę Yope, każda kolejna nowość mnie intryguje, więc z wielką chęcią sięgnęłam po kolejne mazidło do ust (wcześniej testowałam balsam w sztyfcie z tej samej linii). Nie pamiętam czy kupiłam go na promocji, ale na pewno w drogerii Rossmann.
Moje usta przesuszają się cały rok. Dlatego też przez cały rok muszę używać wszelkich balsamów i innych tego typu produktów. Nie ukrywam też, że mam małą obsesję na punkcie takich mazideł, ale staram się nie przesadzać i mieć co najwyżej dwa otwarte w tym samym czasie :D. No i tak jest teraz - mam otwarte dwa mazidełka, z czego jednym z nich jest kuracja od Yope. Przyznam, że po balsamie w sztyfcie z tej samej linii miałam obawy. Bo tamten mi się nie sprawdził, a na temat tego widziałam różne skrajne opinie. Ale nie jest źle! Jego konsystencja przypomina olej kokosowy w formie stałej, czyli ma mętny, szaro-biały kolor i jakby grudki. Nałożony na usta cienką warstwą jest dla mnie za słaby, dlatego nakładam zawsze więcej. Wówczas jest wyczuwalny, ale nie przesadnie, i daje delikatny połysk, bez żadnych drobinek brokatu czy perły. To, co na pewno robi, to dobrze chroni przed czynnikami zewnętrznymi, lecz sam z siebie również ma działanie pielęgnacyjne. Zmiękcza suche skórki, lekko wygładza. I nawet całkiem długo się utrzymuje, jak na taką nieco rzadszą konsystencję, niż niektóre balsamy/masełka. Oczywiście przy większym posiłku zjada się niemal do zera. Używam go tylko w dzień, bo na noc mam coś bardziej odżywczego. A że w dzień częściej noszę szminki, to ten balsamik zbyt często na moich ustach nie ląduje. Raczej w skrajnych przypadkach suchości lub kiedy chcę zniwelować matowe wykończenie pomadki. Można go używać też na inne suche miejsca na całym ciele, np. na skórki wokół paznokci albo łokcie. Odważniejsi mogą nawet spróbować go pod oczami. Ja jednak używam go tylko na usta. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie posmak. Zapach jest w porządku, czuć kokosa, trochę mdłego, ale to tylko kosmetyk do ust, więc wybaczam. Jednak posmak jest bardzo nieprzyjemny, lekko gorzki i chemiczny. Wiele razy miałam ochotę umyć zęby, żeby go nie czuć, albo brałam gumę. A szkoda, bo działanie naprawdę mi odpowiada. Nie sądzę, żebym do niego wróciła, bo znam lepsze kosmetyki z tej kategorii, jednakże mogę go Wam polecić, jeśli tylko gorzkawy posmak nie będzie problemem ;).
Opakowanie to malutka, różowa, plastikowa tubka z białą zakrętką. Jest naprawdę urocza. Do tego ma bardzo mało napisów, dlatego jest minimalistyczna, co zwiększa jej urok. Idealna wielkość do torebki albo nawet do kieszeni. W środku mamy tylko 5 ml produktu i mogłoby się wydawać, że taka tubka jest na to za duża, ale producent informuje na Instagramie, że tubka musi być większa w razie jakby balsam w środku rozpuścił się pod wpływem temperatury. Okej, przyjmuję :D.
Zalety:
- 99% składników pochodzenia naturalnego
- Chroni przed czynnikami zewnętrznymi
- Zmiękcza skórki i wygładza
- Daje lekki blask
- Całkiem długo się utrzymuje
- Konsystencja przypominająca olej kokosowy w formie stałej
- Zapach kokosa nie jest moim ulubionym, ale może być :D
- Ładne, urocze opakowanie
Wady:
- Daje gorzkawy posmak w buzi
- W tej cenie mogłoby być trochę więcej produktu
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie