7th Heaven Fab Face Food, Coconut Cream Mask Moisturising Maska do twarzy nawilżająca

Najgorsza maseczka z jaką się spotkałam. Nigdy nie przytrafiła mi się taka sytuacja. Nawet nie nałożyłam maseczki na całą twarz, a już musiałam ją zmyć. Skóra okropnie piekła. Nie byłam w stanie znieść tego uczucia.

Myślałam, że maseczka będzie kremowa, jednak okazała się być glinkową maską, co mi nie przeszkadza, bo lubię bardzo glinki. Jakoś wydawało mi się, że jest jej więcej, a ona skończyła się już po drugim użyciu, dopiero później doczytałam, że to 8ml, które wydawało mi się pojemniejsze przy zakupie. :D Co do aplikacji. Maska bardzo przyjemnie się aplikuje, jest średnio-gęsta , ani nie spływa ani nie rozprowadza się opornie, powiedziałabym idealna pod tym względem. Przy drugim nałożeniu zaczęły mnie piec okolice, w których miałam rozdrapane wypryski i przyznam, że uczucie to mnie zdziwiło, bo choć skóra była tam podrażniona, to jedynak myślałam, że maska nawilżająca złagodzi ten efekt, a nie go jeszcze bardziej podrażni. Czas trzymania to - o ile dobrze pamiętam - 15min i to jest ok czas, nie zastyga w tym czasie na beton, więc super. Efekty jakie uzyskałam to: - ukojony koloryt cery, która wydawała mi się rozjaśniona i wyrównana - bardzo przyjemne wygładzenie naskórka - zmatowienie cery No i właśnie przez to zmatowienie uważam, że to będzie dobra maska dla osób, które chcą nawilżenia, ale bez rozświetlenia czy glow, więc dla cer mieszanych/tłustych. Przy mojej cerze bardzo suchej przyznam, że ja nie lubię takiego wykończenia. Wolę, kiedy po maseczce cera jest promienna. No ale to maska glinkowa, a maski glinkowe rządzą się swoimi prawami, ja poratowałam się po niej serum i kremem i nadrobiłam brak większego nawilżenia z maski. Pięknie pachnie kokosem, aż miałam ochotę zjeść coś kokosowego, to jeden z moich ulubionych zapachów. :)

Maseczka do twarzy 7th Heaven jest dostępna w Rossmannie w cenie regularnej 6 zł. Wcześniej z tej firmy miałam maseczkę oczyszczającą, która całkiem nieźle podziałała na moją twarz, więc spodziewałam się dobrego efektu również tutaj. Nazwa maski wprowadziła mnie trochę w błąd, bo nazywa się "Nawilżająca kremowa maska z kokosem" i nie spodziewałam się, że będzie to maseczka glinkowa. W sumie w składzie glinki są wyżej niż składniki nawilżające. Szkoda że na opakowaniu nic o tym nie napisali, dodatkowo zalecają trzymać maskę 15-20 min, kiedy to u mnie po 10 min maska zaczynała szybko zasychać, a jak wiadomo nie powinno się doprowadzać do całkowitego wyschnięcia glinki. Składniki nawilżające w maseczce to m.in. gliceryna, masło shea, masło kakaowe i woda kokosowa. Po nałożeniu na skórę czułam lekkie pieczenie, ale takie naprawdę delikatne. Jak na to że moja skóra ostatnimi czasy zrobiła się bardzo wrażliwa to jestem pozytywnie zdziwiona - ostatnio mam tak że albo nic się nie dzieje albo jest tragedia - tutaj po zmyciu twarz nie była ani trochę zaczerwieniona, wszystko wróciło do normy po zmyciu. Jeśli chodzi o efekty to na pewno nie nazwałabym tej maski nawilżającą. Efekty można przyrównać do efektów jakie dają typowe maski glinkowe, które mają za zadanie ściągnąć nadmiar sebum i zmatowić skórę - to też osiągnęłam. Opakowanie jest dość spore (8 ml), a mimo to produktu nie ma specjalnie dużo - jako że nałożyłam cienką warstwę (bałam się reakcji skóry) to starczyło mi na dwa razy, ale ten drugi raz już starczyło na styk. Maseczka "nawilżająca" Fab Face Food jest przeciętną maską, która nie nawilża w zauważalnym stopniu, za to daje efekt zmatowionej skóry za sprawą glinki wysoko w składzie. Produkt nie zrobił na mnie na tyle dobrego wrażenia, aby zachęcić mnie do ponownego zakupu.

A właściwie dla dwóch twarzy. Osobiście przetestowałam na sobie dwie maseczki tej marki: tę nawilżającą, której dotyczy recenzja, a także oczyszczającą. Niestety, obie spowodowały u mnie w kilkanaście sekund po nałożeniu silne podrażnienie, a konkretnie: silne pieczenie. Ale uwaga: u ojej siostry sprawdziły się bardzo dobrze, nie podrażniały, skóra była ładna, w jej opinii maski zadziałały lepiej niż popularne teraz maski w płachcie. Dlatego trzeba zrobić tak, jak producent pisze w pierwszym zdaniu opisu sposobu użycia: wykonać test na małym fragmencie skóry i jeśli występuje podrażnienie, to nie używać produktu. Ja oczywiście liczyłam, że nie będzie źle i nałożyłam maskę na całą twarz. Nie wytrzymałam długo pieczenia (chociaż próbowałam, nie oceniajcie). Dlatego polecam test, nie mówię, że maska jest zła, bo u siostry zadziałała bardzo dobrze. Recenzję piszę, żeby zachęcić Was do testu na fragmencie skóry i uniknąć czerwonej twarzy przed wyjściem do pracy jak ja. :)