Szekspir mógłby pozazdrościć dramatu, jaki marka beBeauty dostarczyła mi tym masełkiem
O Panie, nie sądziłam że trafię na tak słaby produkt do oczyszczania skóry twarzy. Szczególnie, że kupiłam brata z marakują i byłam nim zachwycona. Wszystko w nim lubiłam - zapach, konsystencję, efekt rozpuszczania makijażu/ kremu SPF, proste zmywanie. Czułam, że z niebieską wersją nie będzie tak wspaniale (widziałam wcześniej opinie, ciut gorsze od żółtej wersji masełka), ale ta cena i fakt, że w końcu można było te masełka zgarnąć z półki w biedronkowym hipermarkecie, spowodowały, że ostatecznie kupiłam i to maleństwo.
Obie wersje wyhaczyłam w jednej biedronce, widziałam tam pełen karton. Najpierw kupiłam żółtą. Po nieco ponad miesiącu skończyłam ją i poszłam po niebieską. Kilka sztuk stało dokładnie w tym samym miejscu, co za pierwszym razem.
Opakowanie
Tak naprawdę chyba jedyna pozytywna strona tego produktu, ale to mało, o wiele za mało. To typowy, plastikowy słoiczek na odkręcanie. Nie ma żadnego problemu z otwarciem go, zamknięciem, masełko nie wchodzi w szczeliny zakrętki. Etykieta jest przejrzysta, zawiera garść najważniejszych informacji, ale dlaczego marka nie zamieściła tutaj składu? Z perspektywy czasu trochę się na tym zawiodłam, bo po kontakcie z tym produktem poczułam tak mocny zawód, że chciałam go zweryfikować, a dlaczego? Opiszę to poniżej.
Generalnie opakowanie jest ok, idźmy dalej, do ciekawszych, ale niekoniecznie miłych dla mnie rzeczy :)
Konsystencja i zapach
Żółta wersja pokonała mnie swoim pięknym zapachem i kremową konsystencją. Niebieska wersja pokonała mnie również, ale nerwowo. Wracając z nią ze sklepu tak o sobie ją otworzyłam i już coś tutaj zaczęło zalatywać "śmierdziolstwem" i zepsutymi olejami w składzie. Myślałam, że to chwilowe, ale otóż, moi mili, NIE. Wróciłam do domu, rozpoczynam pielęgnację, otwieram to opakowanie, nabieram dozę masełka, próbuję go rozpuścić w dłoniach - idzie ciężko. Zapach zjełczałego masła. Myślałam, że padnę.
Działanie
Jak już go nałożyłam na skórę, rozpoczęłam koszmarnie zapachowy masaż, to zauważyłam, że masełko bardziej się smuży na buzi niż rozpuszcza makijaż. Pomyślałam sobie "no halo, co to ma być?" dodatkowo zaczęły się tworzyć grudki, za żadne skarby nie dało się ich rozsmarować, zaczęły odpadać. Mega podirytowana postanowiłam go czym prędzej zmyć i tutaj zaczyna się kolejna porażka - tego się nie da się rozpuścić wodą! BeBeauty jeżeli to czytasz to wiedz, że masz na sumieniu moje zakończenia nerwowe. Zgarnęłam mocny żel z Manuką od Ziaji i czym prędzej spieniłam dwa razy i jakoś poszło. Dalej po umyciu na twarzy utrzymywał się obrzydliwy zapach. Skóra była pokryta lekko tłustą warstwą, więc musiałam umyć ją jeszcze raz... no po prostu trzymajcie mnie.
Uznałam, że no czas najwyższy sprawdzić skład i mu się przyjrzeć. Nie miałam jak tego zrobić, ale na szczęście jest Wizaż, więc go sobie przeanalizowałam i nie widziałam niczego podejrzanego. Uważam, że oleje w środku się zepsuły, ale dlaczego, skoro masełko w sklepie znajdowało się dalej na tej samej półce, na której stał żółty brat, i który był idealny pod każdym kątem?
Podejście nr 2 -> Ja, jak to ja, uznałam, że przecież dam masełku jeszcze szansę. Pomyślałam, że może to była moja wina, że woda była za zimna i dlatego nie chciało się rozpuścić. Tego dnia miałam do zmycia tylko krem SPF, także nic jakiegoś mega wybitnego jak np. tusz do rzęs. Znowu, nakładam, smród otacza mnie wokół, ale ok przeboleję, znowu smużenie, znowu grudki, znowu nie da się zmyć i tłuszcz goni tłuszcz na skórze. To było dla mnie zbyt wiele.
Dawno, ale to dawno nie zawiodłam się tak na żadnym produkcie. Miało być tak pięknie, tanio, efektywnie, niemęcząco. Nienawidzę wyrzucać produktów, nawet ich resztek - czuję wtedy, że moje pieniądze poszły w błotu. Tutaj nie dam rady inaczej jak po prostu zakończyć naszą krótką przygodę i zapomnieć o spędzonym wspólnie epizodzie. Tak naprawdę wolę umyć twarz od razu dwa razy najzwyklejszym żelem niż tym masełkiem.
Zalety:
- tanie
- wygodne opakowanie i czytelna etykieta
- nie powoduje u mnie mglenia oczu ani ich podrażnienia
- wydajne
Wady:
- zapach zjełczałego masła, zapewne ze stabilnością tutaj na bakier
- nie emulguje się wcale
- bardzo słabo rozpuszcza makijaż, a z tuszem to już w ogóle jest katastrofa nawet po zmoczeniu go wodą
- kremowa, zbita konsystencja, która bardzo trudno rozpuszcza się pod wpływem ciepła palców
- w trakcie masażu skóry twarzy tworzą się grudki, które odpadają i nie chcą się rozpuścić za żadne skarby
- trudno dostępne
- można go zmyć tylko mega mocnym żelem do twarzy, najlepiej dwa razy, żeby pozbyć się tłustej warstwy
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie