Essence Bright Eyes! Undereye Stick Rozświetlający sztyft pod oczy

Trochę pod wpływem filmiku na Instagramie kupiłam ten sztyft, bo akurat była promocja. No i nietrafiony zakup;) Sztyft jest jaśniutki, perłowy i nie ukrywa cieni pod okiem, wręcz przeciwnie, uwypukla je i sirawaua, że są mega widoczne. Takie jakby wałki wokół oczu. Wygląda to gorzej i niestety tak wydajny duży sztyft muszę zużyć w makijażu, byle daleko od oczu. Jest to bardziej rozświetlacz aniżeli korektor i o ile każdy to kupi mając na uwadze walkę z cieniami pod oczami, a efektów nie będzie, więc przestrzegam U mnie tu będzie teraz rozświetlacz. Miałam wcześniej sztyft nawilżający w sztyfcie i on był wspaniały, tymczasem tu się zawiodłam.

Ten produkt to taki bardzo lekko kryjący korektor z różowym tonem i małymi, świecącymi drobinkami. Fajnie wizualnie odświeża okolicę oka ale niestety każdy korektor jaki mam wygląda źle połączony z tym produktem. Sztyft nie kryje na tyle żeby używać go solo, a z korektorem wygląda źle, formuły się nie łączą, wszystko się warzy. Ciekawy produkt ale niedopracowany i na pewno nie niezbędny.

Jestem osobą po 40-stce i od zawsze mam problem z obszarem pod oczami. Genetycznie mam ciemne podkówki, zasinienia , przebijają mi żyłki co po nieprzespanej nocy sprawia że oczy wyglądają na podkrążone . Korektor to u mnie kosmetyk pierwszej potrzeby ale niestety żaden nie jest w stanie zakryć ten mankament mojej urody w stopniu zadowalającym. Nakładanie podwójnej warstwy sprawia że gromadzi się w zmarszczkami i załamaniach skóry. Dlatego też postanowiłam spróbować czegoś innego i po obejrzeniu pochwał na YT, Instagramie i gdzie tam jeszcze mówiono o nim zdecydowałam się na zakup tego sztyftu. Upolować go stacjonarnie graniczyło z cudem więc zamówiłam online ze strony Hebe. Zapłaciłam 16 zł więc nie tak dużo. Produkt zawiera 5,5 ml produktu. Opakowanie jest małe w kolorze pudrowego różu. Wykręcamy go od spodu i ukazuje się nam sztyft jak w produktach do konturowania. Ma on kolor delikatnie różowy z perłową poświatą. Jest on gruby w przekroju , osobiście wolałabym aby był węższy wtedy precyzyjnie można by go aplikować ale z tym też daje sobie radę. Czasem nakładam bezpośrednio na skórę a czasem nabieram na palec i tak wklepuje. W konsystencji jest miękki ale nie taki masełkowy żeby sam się rozpuszczał. Nie powiedziałabym że jest suchy tylko kremowy. Do rozcierania używam palców albo gąbeczki. Kolor jest jasny i na pewno u osób ze śniadą cerą się nie sprawdzi bo da odwrócony efekt pandy. Kosmetyk pokrywa skórę bladoróżową perłową warstwą która faktycznie rozjaśnia okolice pod okiem i delikatnie rozświetla ale niestety nie wpływa na widoczność cieni. Jak były tak są w takim sensie że pokryte są warstwa rozświetlacza. Ja na taką warstwę nakładam korektor i może minimalnie lepiej to wygląda ale nie oszukujmy się nie jest to taki cud jak wszyscy wokół trąbią. Produkt został wzbogacony składnikami nawilżającymi ( kwas hialuronowy, olej słonecznikowy, aloes) i w moim odczuciu one tu działają . Ja przynajmniej nie odczuwałam żadnego przesuszenia skóry, pogorszenia jej stanu. Podsumowanie Stick bright eyes od Essence sprawdzi się dobrze u osób z jasną cerą bez cieni i ciemnych obwódek. Młode osoby z ładną skóra pod okiem które chcą rozjaśnić te strefę i nadać twarzy wypoczęty wygląd będą na pewno zadowolone. U nich produkt spełni swoje zadanie. U osób takich jak ja , które faktycznie borykają się z dużymi cieniami produkt jest rzeczą zbędną w kosmetyczce.

Niestety nie. Tak jak napisała poprzedniczka cieni nie znikają, a jedynie zostają pokryte czymś co bardzo błyszczy. Może nawet nie tyle błyszczy co jest jeszcze mocno jasne.. taki leciutko różowy podton ten błysk ma jeszcze. Tak dokładnie jak w nazwie to sztyft. Nieduża pojemność, sztyfcik jest dość gruby, zatyczka przezroczysta była, ale u mnie się gdzieś zmyła niestety. Szukałam czegoś na miarę kremiku cc pod oczy marki Erborian, ale to nie tędy droga. Ciężko było kupić ten sztyfty bo swojego czasu było na niego straszne wzięcie, ale w końcu udało mi się na stronie hebe go dorwać. I co ja mogę powiedzieć o nim..? Na pewno przez kolor swój daje wrażenie rozjaśnienia pod okiem, ale w moim przypadku jest to niestety chwilowe. Mam wrażenie, że produkt niestety jest za suchy i nie ma właściwości nawilżających niestety. Nie wtapia się również ładnie w skórę. On ją po prostu z wierzchu kolorem i błyskiem pokrywa a to przy mojej 48+ skórze pod okiem za mało. Sztyft w sumie wygodny jest w użyciu. Ma mieć w sobie aloes, kwas hialuronowy i olej słonecznikowy. Samego użyć nie mogę, bo nawet na krem nie daje mi takiego efektu jaki oczekiwałabym. Próbowałam na korektor , ale tu zaczynają się schody bo pod okiem tych warstw robi się więcej i niestety czuć ten ciężar na mojej delikatnej skórze. Nawet jeśli na początku wydaje się ok to biegiem dnia skóra wygląda źle-podkreślone są zmarszczki. Nie odmładza mi skóry, nie mam rozświetlonego spojrzenia w efekcie. Także dojrzałym cerom nie polecam. Może dla młodej skóry ten produkt okaże się wystarczający. Dziwię się, że po takiej modzie na niego ten produkt nie ma tu prawie recenzji.... To kto go kupował,że wszędzie był wyprzedany...?:) Chyba entuzjazm już opadł:) Kosztuje niewiele, ale na moje cienie i bolączki nie pomógł więc więcej nie kupie. Brakuje mi też opisu składu na opakowaniu. Jak dla mnie nie pachnie albo jest słabo wyczuwalny zapach tego sztyftu, Nie jest chyba przyjazny dla vegan gdyż tej informacji nie znalazłam.

Produkt, kupiłam z polecenia z social mediów. Nie był drogi na promocji, więc postanowiłam się skusić. Jednak mnie się nie sprawdza. Produkt jest w sztyfcie, ciężko jest go dobrze nałożyć pod oczy, nawet palcem. Opis produku sugeruje, że rojaśnia cienie pod oczami, jednak one nie znikają, po prostu nakłada się na nie, coś w stylu rozświetlacza, który mocno się błyszczy. W połączeniu z korektorem jest ok, ale spodziewałam się bardziej efektu wow.