To nie jest zły produkt, ale... chyba liczyłam na więcej
Będę szczera. Kupiłam tę pomadkę, bo urzekło mnie jej opakowanie. Poza tym potrzebowałam pomadki ochronnej na nadchodzący sezon zimowy, a nie chciałam wydawać dużo pieniędzy. Przekonało mnie, że była naprawdę bardzo tania (3,95 zł). Miałam nadzieję, że będzie tańszym odpowiednikiem różanej pomadki ochronnej Nivea, ale niestety nie jest. Jest gorsza :(
OPAKOWANIE, KOLOR, ZAPACH
Opakowanie tej pomadki jest prześliczne. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo kartonik jest różowy, w kwiatki, dziewczęcy, subtelny, śliczny. Plastikowe opakowanie jest również bardzo ładne, porządnie wykonane. Skuwka jest solidna i pomadka raczej nie otworzy się sama w torebce lub w kieszeni. Delikatnie różowy kolor sztyftu i przyjemny, różany, łagodny zapach również niesamowicie przypadły mi do gustu.
DOŚĆ TWARDA
Pierwsze rozczarowanie przyszło podczas nakładania. Niestety, ta pomadka nie należy do miękkich sztyftów ochronnych. Jest raczej twarda. Trzeba sporo razy przeciągnąć nią po ustach, żeby poczuć przyjemną warstewkę pielęgnacji. A i tak już po kilku, może kilkunastu minutach usta zaczynają mi się przesuszać i mam ochotę jeszcze tej pomadki dołożyć.
ZOSTAWIA LECIUTKI, PERŁOWY POBLASK
Zostawia na ustach delikatny, perłowy poblask, który jest niemal niewidoczny. Nie barwi ust na żaden kolor. Utrzymuje się dość długo, tzn. czujemy ją na ustach, ale jednocześnie czujemy lekkie przesuszenie i dyskomfort.
SKŁAD
Niestety przed zakupem zapomniałam sprawdzić skład tej pomadki.
Na pierwszym miejscu na liście składników ma olejek rycynowy, który u mnie zawsze daje na ustach tylko chwilowe natłuszczenie, ale nie nawilża, a wręcz stwarza wrażenie suchych ust. I ta pomadka tak działa - niby natłuszcza, ale nie jest mi w niej zbyt wygodnie.
Poza tym dość wysoko w składzie jest... olej palmowy. Serio ktoś jeszcze dodaje ten składnik do kosmetyków? U mnie olej palmowy działa na ustach jak efekt placebo. Czyli trochę natłuszcza i daje złudne wrażenie pielęgnacji, ale nie robi nic więcej.
Oczywiście są również w tej pomadce lepsze składniki, np. masło shea, olej z kwiatów migdałowca, wosk pszczeli i olej słonecznikowy. Jednak jest ich za mało, żeby cokolwiek zdziałały.
DZIAŁANIE
Chwilowo niweluje uczucie suchości, lekko natłuszcza, koi, wygładza, przyjemnie pachnie i smakuje (ma lekko różany zapach i smak). Jednak dobre wrażenie szybko umyka i usta stają się suche w odczuciu, jakieś takie wręcz denerwujące. Zauważyłam, że kiedy posmaruję się tą pomadką, to potem w ciągu dnia o wiele częściej muszę smarować usta balsamami do ust dobrej jakości, żeby zniwelować to uczucie drażniącego przesuszenia.
I ogólnie chyba unikam jej używania. Kiedy jestem w domu, wolę posmarować usta zwykłym kremem Nivea lub masłem shea, które dają o wiele większe uczucie ulgi i ukojenia, nawilżają, odżywiają i regenerują o wiele bardziej. Pomadka z Balea sprawdza mi się, kiedy załatwiam różne sprawy na mieście, jestem na spacerze lub zakupach, czyli w sytuacjach awaryjnych, gdy nie mam niczego innego pod ręką.
PODSUMOWANIE
Krzywdy nie robi, ale muszę przyznać, że nie kupiłabym jej drugi raz. Nie dorównuje pomadkom ochronnym z Nivea, nie mówiąc o moim pomadkowym top of the top, czyli pomadkom z Celii, Vianka i Sylveco. Nie ratuje jej nawet ekstremalnie niska cena, bo o wiele lepiej nałożyć na usta zwykły krem Nivea lub masło shea. Dlatego chyba jej nie polecam.
Zalety:
- ślicznie wygląda
- przyjemnie, różanie pachnie
- sztyft ma ładny, różowy kolor
- ma urocze, solidne opakowanie
- ekstremalnie tania
Wady:
- dość twarda
- nie nawilża, nie chroni, nie koi, nie łagodzi suchości ust, a wręcz sprawia, że usta stają się boleśnie przesuszone
- slaby skład (zawiera m.in. olej palmowy i olej rycynowy, które na moich ustach działają przesuszająco)
- zauważyłam, że unikam jej nakładania
- o wiele gorsza niż pomadki ochronne Nivea, Sylveco, Vianek, Celia itp.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie