Na ten peeling zdecydowałam się przypadkiem, właściwie tylko w celu "odczarowania" kaszmiru, który w produkcie innej marki okazał się dla mnie kompletnym rozczarowaniem. Do zakupu przekonały mnie też oryginalne składniki: różowa sól himalajska, proteiny kaszmiru i aminokwasy jedwabiu, które nieczęsto pojawiają się w peelingach drogeryjnych.
Mój egzemplarz znajduje się w niewielkim przezroczystym słoiczku z etykietą w kolorze miedzianym (wspominam o tym, ponieważ w ofercie producenta widziałam produkt o tej samej nazwie, ale innym opakowaniu, więc nie mam pewności czy to dokładnie ten sam peeling). Na fotografiach poglądowych słoiczek wydawał się szklany, więc odkrycie, że to zwykły plastik, w pierwszej chwili mnie lekko rozczarowało. Pozostałe aspekty wynagrodziły jednak tę niedogodność, która może okazać się wręcz zaletą, jeśli ktoś np. przypadkiem upuści pojemnik.
Peeling zabezpieczony jest sreberkiem i zdecydowanie jest ono tu niezbędne, ponieważ po jego otwarciu do naszych nozdrzy dostaje się intensywny, lecz w moim odczuciu wyjątkowo piękny i zmysłowy zapach. To miks nut kwiatowych, owocowych i pudrowych nasuwający skojarzenia z drogimi perfumami w dawnym stylu (ale bez szyprowej ostrości). Nie chcę tu arbitralnie uznawać go za najpiękniejszy, bo wiadomo: zapach – kwestia indywidualna, jednak w moje gusta zdecydowanie się wpasował. Wraz z zużywaniem opakowania jego intensywność słabnie, jednak urok pozostaje.
Sam peeling to bardzo zbita masa drobinek w bladoróżowym kolorze, które doskonale przylegają do ciała, umożliwiając dłuższy masaż bez obaw o przedwczesne spłynięcie. Moc peelingu mogę ocenić wysoko – być może nie jest to najintensywniejszy peeling świata, jednak zdecydowanie odczuwalny (przy zbyt mocnym nacisku lub na suchej skórze można poczuć jego moc).
Peeling początkowo pozostawia olejkową powłokę, jednak nie jest to ordynarna tłusta warstwa obecna w wielu peelingach z zawartością parafiny lub wazeliny. Tu mamy efekt śliskiej i niesamowicie przyjemnej w dotyku skóry. Na mojej bardzo suchej skórze ten efekt był po prostu znaczący. Żaden balsam nie zapewnił mi takiego efektu, nie doświadczyłam go również dotąd w żadnym peelingu drogeryjnym. Olejkowa powłoka po przemyciu wodą znika i pozostaje nam skóra miękka, wyraźnie odżywiona i o większym blasku. Mimo to przy wycieraniu ręcznikiem nie trzeba obawiać się pobrudzenia, ponieważ skóra jest czysta i nieuraczona żadnym specyficznym nalotem.
Muszę przyznać, że jestem zachwycona tym kosmetykiem. To fakt, że jego cena jest nieco wyższa niż tradycyjnych peelingów drogeryjnych (ok. 30-35 zł), jednak myślę, że wciąż pozostaje w granicach rozsądku. Co więcej, uważam, że recenzowany produkt w niczym nie ustępuje, a wręcz przewyższa kilka razy droższe peelingi, które luksusowe bywają tylko z nazwy i marki. Tu mam do czynienia z peelingiem z oryginalnym składem, pięknym zapachem i znakomitym efektem bez podrażnienia. Bez dwóch zdań mój nowy faworyt.
Zalety:
- polska marka kosmetyczna
- sreberko zabezpieczające zarówno trwałość zapachu, jak i ważność produktu
- krótkie INCI ze składnikami pochodzenia naturalnego
- obecność ciekawych składników (różowa sól himalajska, proteiny kaszmiru i aminokwasy jedwabiu)
- zmysłowy, kobiecy zapach
- doskonałe właściwości peelingujące
- na bardzo suchej skórze znakomity efekt bardzo miękkiej i śliskiej skóry
- efekt subtelnego blasku (widoczny szczególnie na matowej skórze)
- brak uczucia tłustości lub kleistości
- brak podrażnień (choć lepiej nie przesadzać z naciskiem)
Wady:
- plastikowe opakowanie (to jedynie wada, jeśli planujemy podarować peeling jako prezent, gdzie szkło prezentowałoby się lepiej; w przeciwnym razie nie ma to większego znaczenia)
- dostępność
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie