UpCircle Eye Cream with Repurposed Maple and Coffee Extract Krem pod oczy

Swego czasu kupiłam kilka kosmetyków marki UpCircle w drogerii Douglas, która ma ich całkiem spory asortyment. Na producenta natknęłam się jakiś czas temu w zagranicznych źródłach i zainteresowałam się nim głównie z powodu ciekawych kosmetyków, fajnych składów i przemawiającej do mnie filozofii marki. Zaczęłam od kremu pod oczy, no i cóż... zaliczyłam lekki falstart, ale liczę, że marka mnie jeszcze zaskoczy :) Krem mieści się w małej szklanej buteleczce z pompką. To z reguły najlepsze rozwiązanie i bardzo lubię opakowania z pompką, ale tutaj to niestety coś kompletnie źle poszło. Pompka po prostu fatalnie działa. Jeszcze pierwsze 10 razy coś tam udało się z jej pomocą wycisnąć, ale potem było coraz gorzej. Plucie minimalną ilością zajmowało wieki i traciłam cierpliwość, bo nakładanie kremu pod oczy zamiast minutę trwało znacznie dłużej. Nabierałam więc (niestety) odkręcając pompkę i zbierając nadmiar z rurki. Potem, gdy na dnie została jeszcze jakaś 1/5 kremu, to naprawdę nie sposób było i tego wyciągnąć. Potrząsanie nic nie dało, krem prawie nie spływał po ściankach, rurka nie dosięgała, więc niestety resztki kremu poszły na zmarnowanie, a pewnie wystarczyłoby ich jeszcze na jakieś kilkanaście aplikacji. Tak więc opakowanie - porażka. Sam krem już taki zły na szczęście nie był, chociaż nie powiem, żeby mnie jakoś oczarował. Ma przyjemną, leciutką konsystencję. Jest trochę wodnisty, ale nie na tyle, żeby przeciekać przez palce. Ma postać rzadszego kremu w biało-beżowym kolorze. Przez ten minimalny dodatek beżowego pigmentu krem fajnie się stapia ze skórą i delikatnie koryguje zaczerwienienia czy cienie pod oczami. Bardzo łatwo się rozprowadza i dobrze wchłania, zostawiając nawilżoną i miękką skórę pod oczami. Zapach jest bardzo ciekawy i faktycznie czuć w nim kawę, chociaż raczej w tle. Gdy czułam zapach kremu to na myśl zawsze przychodziła mi kawa z ziołami - czuć jakieś ziołowe, trawiaste nuty na pierwszym miejscu, a dopiero potem gdzieś w oddali pojawia się aromat kawy. Zapach jest jednak baaardzo delikatny, przy aplikacji prawie go nie czuć, najbardziej z bliska i w opakowaniu. Krem fajnie odpręża skórę, wygładza ją i zmiękcza. Delikatnie rozpromienia spojrzenie właśnie dzięki beżowej barwie, dzięki czemu skóra wygląda na wypoczętą. Nawilża przyzwoicie, w ciągu dnia nie czułam, że skóra robi się ponownie sucha, chociaż na pewno mógłby robić to jeszcze intensywniej. Krem dobrze się sprawdza pod makijaż, korektor i puder ładnie się stapiają na tak przygotowanej skórze. I tak naprawdę to tyle. Jest to można powiedzieć "podstawowy" krem, taki "basic" dla skóry pod oczami. Na zmarszczki raczej nie działa, nie odżywia i nie regeneruje, po prostu daje codzienną dawkę nawilżenia i jest odpowiedni dla tych, którym zależy na czasie, bo dobrze się wchłania i fajnie wpasowuje się w skórę. Do tego wydaje się być łagodny, nigdy mi nie podrażnił oczu. Pewnie gdyby nie feralne opakowanie, to dałabym gwiazdkę więcej, ale tak to całościowo nie jest to krem, który rzuca na kolana. Na pewno warto docenić prosty i naturalny skład oraz wegańską recepturę. Co do działania - zdecydowanie miałam lepsze kremy pod oczy, ale jako codzienny nawilżający i wygładzający krem to ten sprawdził się całkiem nieźle. Dobrze, że spróbowałam, ale liczę, że inne kosmetyki tej marki będą znacznie lepsze :)