Moja cera - sucha, z pierwszymi oznakami starzenia, często towarzyszy mi uczucie ściągnięcia, miewam tzw. zmarszczki z przesuszenia, skóra traci też coraz szybciej sprężystość. Makijaż noszę praktycznie codziennie i to minimum 12h, więc kompatybilność pielęgnacji z kolorówką jest dla mnie bardzo ważna. Pomimo suchej skóry, latem cenię lekkie i jednocześnie skuteczne formuły, szczególnie jeśli chodzi o serum, bo często jest to jedyna warstwa pielęgnacji, którą kładę pod filtr (po prostu żeby to nie była woda, która nic nie robi).
Serum nawilżająco-regenerujące FaceBoom z serii Go with the Flow jest opakowane z nieprzezroczystą buteleczkę z pipetą, ma pojemność 25 ml, czyli standardowo jak na serum. Jest przezroczyste, rzadkie, choć z lekkim "lepkociągnięciem". Zapach delikatnie słodki, utrzymuje się na skórze, ale nie przeszkadza.
Producent deklaruje zawartość:
- kwasu hialuronowego (nawilżenie)
- prebiotyku (wspomaga mikrobiom)
- ektoiny (chroni przed utratą wody)
- glukozaminy (nawilżenie, regeneracja, elastyczność)
Poza tym serum ma na trzecim miejscu w składzie glicerynę, którą lubię w kosmetykach. Ogólnie skład jest krótki i zwięzły.
Serum ma właściwie jedną wadę, ale dla mnie istotną - jest dość lepkie przez około 10 minut, a później powierzchnia skóry robi się lekko śliska i nadal jest nieco lepka. Dla mnie do używania na dzień jest to niestety dyskwalifikujące, bo źle mi na tym leży makijaż, szczególnie w połączeniu z filtrem lub w ogóle jakimkolwiek czymś innym na wierzchu (a solo to serum to dla mojej suchej skóry za mało). Używam go więc na noc i w takim układzie jestem z niego zadowolona. Żal mi jednak, że nie u mnie nie nadaje się na dzień, bo patrząc na skład jest idealnie neutralne na letnią porę, kiedy odstawiam wszystkie silne składniki aktywne i cięższe formuły. Nawet w dni, kiedy się nie maluję, mam wrażenie, że "siedzi" mi na skórze - w nocy nie jest to problem, bo śpię.
To jest coś, co może u innych nie wystąpić, więc nie zniechęcam was do tego serum, bo pod innymi względami jest bardzo dobre - nawilża, łagodzi, ujędrnia skórę i, co ważne, nie zapycha.
Jest też wydajne - nie stosowałam na jeden raz więcej niż pół pipety i starczało mi na twarz i szyję. Ma poślizg, więc taka ilość daleko jedzie.
Polecam dla wszystkich typów cer (nie jestem tylko pewna tych tłustych). Wiem, że niektóre panie lubią wręcz pod makijaż coś, co chwyta podkład, więc dla nich ta lekka lepkość może być zaletą. Wydaje mi się, że najlepiej sprawdzi się na skórach dość młodych, 20-30 lat. Dla mnie, kobiety w kolejnych już widełkach, na dłuższą metę byłoby pewnie niewystarczające.
Na plus również to, że nie jest drogie i polskiej marki.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
Otrzymałam w ramach testowania na Wizaz.pl