Dobrze jest mieć w swojej kosmetyczce tak uniwersalny produkt, jak olejek do twarzy, ciała i włosów. Kiedy skończyłam poprzedni, wybór padł na Caudalie, głównie ze względu na olej z winogron i arganowy, który lubią moje włosy. Używam go jednak na wszystkie trzy sposoby, w pielęgnacji cery, do olejowania włosów i na ciało po kąpieli. Pod każdym względem mieszanka jest znakomita, a jej zapach... ale do rzeczy ;)
Olejek to mieszanka, w której znajdziemy sporo składników, między innymi: olej z winogron, z sezamu, arganowy, masło shea, olej z opuncji figowej i ekstrakty z rozmarynu i figi. Opakowany jest w kartonik, w którym kryje się piękna, szklana, cieniowana butelka z atomizerem. I tu pierwsza niespodzianka. Atomizer w olejkach zwykle nie daje sobie rady, a produkt wycieka cienką strużką. W tym wypadku jest inaczej, a dozownik faktycznie spełnia swoją funkcję i rozpyla olejek, dzięki czemu stosowanie na ciało i włosy jest znacznie wygodniejsze.
Mam włosy wysokoporowate, ale lubią olejowanie większością składników tego olejku, efekty są więc wymierne: włosy stają się po takim zabiegu lśniące, lejące, dociążone na końcach i ogólnie wolniej się niszczą. Łatwiej je też rozczesać. Olejek bez problemu emulguje się odżywką i zmywa szamponem. Czasem używam też kropelki na końcówki już po myciu.
Włosy są dzięki temu zdyscyplinowane, wyraźnie dociążone i gładsze.
Do twarzy używam olejku na dwa sposoby: żeby dodać właściwości odżywczych, mieszam go z kremem lub stosuję jako pierwszy etap demakijażu (jak w metodzie OCM, bo olejek nie ma w sobie emulgatorów; później zmywam go żelem). Jeśli chodzi o ten drugi sposób, olejek bardzo ładnie sunie po twarzy i rozpuszcza makijaż. Pomaga usunąć także cięższe podkłady i wodoodporne tusze do rzęs. Masaż nim jest bardzo przyjemny i relaksujący, wykonuję go też ze szczoteczką soniczną. Olej bez problemu domywa się żelem lub pianką. Co do stosowania na krem lub do kremu, bardzo ładnie domyka nawilżenie z żelów lub kremów z kwasem hialuronowym, zamieniając wieczorna pielęgnację w odżywczą bombę. Rano cera jest gładsza, bardziej nawilżona, przez co także odczuwalnie jędrniejsza. Mimo zapachu w składzie, olejek nie powoduje u mnie uczulenia ani podrażnienia. Mam mieszaną cerę, nie zauważyłam jednak, aby olejek zatykał pory lub powodował pojawianie się wyprysków.
Na ciało najczęściej stosuję olejek po prysznicu lub kąpieli, na lekko wilgotną skórę, żeby domknąć nawilżenie. Jest to moje ulubione zastosowanie olejku, a wszystko za sprawą zapachu. Większość kosmetyków o figowym zapachu prezentuje figę słodką i ulepną, raczej jak ciasteczka figowe albo przeciwnie, bardzo zieloną, gdzie mocniej czuć liść figi niż owoc. Tutaj figa jest idealna, dojrzała, ale zerwana prosto z drzewa, z lekką nutka zieleni i lekką - słodyczy. Od razu można się przenieść w rejony Morza Śródziemnego, co jesienią cenię podwójnie. Ten zachwycający zapach zamienia pielęgnację ciała w relaksujący, wieczorny rytuał. Olejek nie wchłania się od razu i pozwala na krótki masaż. Gładko się rozprowadza, nie klei się i po kilku minutach całkowicie wchłania, nie brudząc ubrań. Z tego powodu lubię także nakładać go na noc na krem do rąk, co sprawia, że zachowuje się jak odżywcza maska. Olejek ładnie zmiękcza także skórki przy paznokciach i pomaga je odsunąć, by nie narastały na płytkę.
Podsumowując, znalazłam nowego ulubieńca na długie jesienne i zimowe wieczory. Biorąc pod uwagę wszechstronność tego wspaniałego kosmetyku, polecam go każdemu.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie