Pamiętam jak kiedyś te tusze były dostępne w sklepach chińskich i tych typu wszystko po X złotych. Kupowałyśmy go z moją siostrą, bo był tani, miał fajną szczoteczkę, a i efekt nas całkiem satysfakcjonował, do tego czarno różowe opakowanie zachwycało poczucie estetyki nastolatek(ja nadal je lubię :D ). Potem zniknął ze sklepowych półek, a firma Verona z tanich i poczciwych kosmetyków z chińczyka wybiła się wyżej i stała się marką bardziej pro dorównującą droższym i bardziej sławnym.
Już myślałam, że i ten tusz zniknął z ich oferty, a tu nagle spotkałam go na serwisie aukcyjnym. Akurat kupowałam kilka rzeczy u jednego sprzedawcy i okazało się, że ma w ofercie też ten tusz, więc dorzuciłam do zakupów.
Moje rzęsy są przeciętne, niezbyt długie, cienkie, dosyć gęste i proste. Zawsze się trzymam tego, że efekt na rzęsach jest zależny od stanu obiektu malowanego, z kilku słabych rzęs nawet drogi tusz nie zrobi efektu false lashes. Ja odróżniam tusze ze względu na pogrubienie-te zwyczajnie pogrubiające wybieram na co dzień, a jak robię mocniejszy makijaż oka to sięgam po cięższe tusze bardziej pogrubiające.
Vollare zdecydowanie należy do tej pierwszej kategorii-daje efekt naturalny i lekki, w sam raz na co dzień. Mój codzienny makijaż oka to neutralny cień i ewentualnie cieniutka i łagodna kreska nad linią rzęs, w takim makijażu efekt tego tuszu jest widoczny-nieco wydłuża, troszeczkę tam pogrubia, ale dla mnie to bardziej po prostu wydobycie rzęs poprzez ich uczernienie(moje są raczej jasne, choć nie blond). Po prostu moje rzęsy są czarne i widoczne, na pewno nie jest to efekt klubowy. Przy mocniejszych cieniach i kresce rzęsy pomalowane tym tuszem po prostu znikają na ich tle, tu trzeba ciężkiego kalibru, podczas gdy ten tusz jest lekki i delikatny co dla mnie jest plusem przy codziennym tuszu. Nie czuć go na oku, nie podrażnia ich, komfortowo się go nosi co przy moich wrażliwych oczach jest ogromną zaletą.
Na początku mnie wkurzał, bo był zbyt mokry, dawał bardzo słaby efekt i okrutnie sklejał, rzęsy wyglądały tanio. Jednak po około dwóch tygodniach przysechł i wtedy okazał się bardzo przyjemny w obsłudze-nie skleja, nie robi grudek i pajęczych nóżek, przy czym tu dodam, że regularnie myję szczoteczkę i wylot opakowania tuszu, aby jakieś zasychające resztki nie psuły produktu i efektu jaki daje.
Lubię jego szczoteczkę-mała i zgrabna(mam małe i głęboko osadzone oczy), silikonowa z dosyć szeroko rozstawionymi włoskami a la grzebyk, dosyć twarda. Wygodnie się nią maluje, nie brudzę sobie powiek, jest świetna do dolnych rzęs i dobrze dociera do moich wywiniętych i niesfornych włosków w zewnętrznych kącikach.
Mam ten tusz od jakiś dwóch miesięcy, używam prawie codziennie i nie czuję, aby mi zasychał czy się psuł, nadal ma dobre właściwości.
Jedyne co mnie troszkę irytuje w tym produkcie to skłonności do osypywania. Po kilku godzinach od nałożenia mam trochę czarnych kropeczek pod okiem, lubi się też nieco rozmazywać podczas bardziej aktywnych dni. Makijaż robię tak po godzinie 7, wracam do domu po 18 i tusz wygląda nawet ok(z drobnym osypnięciem), aczkolwiek na dłuższe i aktywniejsze dni bym go nie polecała-czasami zdarzają się takie pełne zajęć gdy wraca się grubo po dwudziestej padając na twarz, wtedy już tusz w większym stopniu jest przemigrowany z rzęs na skórę. Jednak na co dzień, do pracy czy szkoły jak najbardziej polecam, za taką cenę jest naprawdę w porządku.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
W marketplace Allegro, Amazon