Drugim produktem z kolekcji świątecznej Bell, który miałam ochotę przetestować był właśnie recenzowany cień do powiek. W celu skorzystania z promocji należało wybrać dwie rzeczy, więc tak też uczyniłam. Dzięki temu w bardzo niewielkim koszcie mogłam poznać nowości oferowane wówczas przez producenta. Dostępne były trzy kolory, ja zdecydowałam się na odcień 01 dasher, ponieważ najbardziej mi się spodobał. Kierowałam się tym, aby barwa była użytkowa i dobrze współgrała z innymi cieniami, które posiadam. Kolorek ma szampański odcień, ale zaskoczyło mnie to, że jest jednak bardzo jasny. Moim zdaniem bardziej trafną nazwą byłoby określenie go toperem, aniżeli cieniem, ponieważ jego wykończenie jest półtransparentne. Kosmetyk ma słabe krycie, co sprawia, że po nałożeniu go solo przebija skóra na powiece. Ja nie lubię takiego efektu, ponieważ zależy mi na ujednoliceniu tego obszaru. Próbowałam aplikacji na korektor, ale niestety wtedy płynna formuła się waży i wygląda nieestetycznie. Po przeczytaniu opisu producenta spodziewałam się, że to będzie spektakularny błysk, ale w rezultacie jest bardzo subtelny. Dla mnie ten rezultat jest zbyt delikatny, ja lubię, gdy moje oczko jest wyraziście rozświetlone. Nawet w makijażu dziennym ledwo widoczne iskierki są dla mnie niewystarczające. Konsystencja wyrobu jest dla mnie trochę dziwna, taka śliska pod palcem i trudna do równomiernego rozłożenia. Jedynie cienka warstwa tego cienia się obroni, próba dobudowania go kończy się makijażem, który trudno naprawić. Formuła jest zastygająca, więc jeśli uda się nałożyć go na początku w ładny sposób to już później nie trzeba się martwić, ponieważ już nic się z nim nie stanie złego, kiedy wtopi się w skórę. Asortyment trzeba nakładać przy użyciu dłoni, ponieważ inaczej się nie da. Podczas próby aplikacji pędzlem pigment się wytraca i tworzy prześwity na powiece, której później bardzo trudno zakamuflować. Na opakowaniu nie ma informacji odnośnie pojemności jednej sztuki, ale gołym okiem widać, że jest to niewielka ilość. Na wydajność narzekać z kolei nie mogę, ponieważ nie widzę dużego zużycia w moim egzemplarzu. Propozycja jest wykonana w 96% ze składników pochodzenia naturalnego, jest wegańska i uzyskała aprobatę PETA. Forma podania jest identyczna jak opisywanego wcześniej przeze mnie błyszczyka, czyli posiada szklane opakowanie i plastikową nakrętkę. Motywem przewodnim kolekcji limitowanej są święta i inspirowana jest okresem zimowym. Szata graficzna ilustruje uroczego reniferka, utrzymana jest w złotej i zielonej stylistyce. Reasumując jest to preparat specyficzny, ponieważ praca z nim jest trudna i wymagająca. Będę go nadal używać, ponieważ nie lubię marnować produktów, ale nie będzie mi go brakowało, kiedy go zabraknie w moich zbiorach.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie