Frau Tonis No.16, Jardin Vertical Parfum 

Sklep Frau Tonis zdarzyło mi się kilka razy mijać w czasie wycieczek do Berlina. Niby słyszałam, że mają bardzo fajne ciekawe kompozycje ale zawsze brakowało czasu by wejść i coś sobie potestować a nie chciałam zamawiać w ciemno. Chyba jednak mieliśmy się poznać bo na perfumetkę 10 ml trafiłam w kalendarzu adwentowym. Ucieszyło mnie to bo raz, że kocham perfumy a dwa, że takie 10 ml to ja potrafię mieć naprawdę bardzo długo gdyż kolekcję perfum mam ogromną. Ale aby poznać zapach i zdecydować się na kupno pełnej pojemności to taka dyszka jest jak najbardziej. No to sobie testuję i nie jest to złe ale kompletnie nie w moim stylu więc zakup pełnego opakowania sobie daruje. Z wiadomych względów nie ocenie dużego flakonu ale mój dychacz to taka klasyczna jak to mówi moja babcia ''różdżka zapachowa'', idealnie pasuje do torebki, szklana z atomizerem który uwalnia zapach delikatną mgiełką. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Bardzo rzadko zdarza mi się testować te typowe zielone, botaniczne nuty. Nie są one brzydkie ale ja się w nich czuje tak jakoś nie do końca sobą i tak, jakby takie aromaty nie do końca do mnie pasowały. Moje pH o czym zawsze wspominam wysładza zapachy ale tu nie było czego wysładzać- u mnie cały wydźwięk zapachu oscyluje między czymś dość słonym a jednocześnie ostrym z gorzkimi przebitkami. Starając się przybliżyć zapach tak, aby czytający mógł sobie jakoś to wyobrazić to jest to coś w tym stylu: Otwarcie jest piękne. Mocno rześkie i takie herbaciane. Biała herbata jak dla mnie. Fajna faza, taka najbardziej świeża ale u mnie to ona trwa do 0 minut. Później dołącza nuta która wyczuwam już przez cały okres projekcji. Jest to ryż. Brzmi dość ciekawie prawda? Ten ryż ma kilka faz. Początkowo jest taki troszkę beznamiętny- ten taki delikatnie gorzkawy aromat wyczuwał kiedyś każdy gdy rozcinał torebkę z już ugotowanym gorącym ryżem. Nic specjalnego ale też ciekawe biorąc pod uwagę, że to perfumy. Bardzo szybko ten ryż wybija u mnie taką lekko ziemistą nutę przez co zapach robi się lekko gorzki i już bym była gotowa skreślić ten zapach całkowicie gdyby nie to, że na ratunek przychodzi figa. Cudnie słodka, taka przejrzysta i aromatyczna ona ten ryż dosładza tak, że całość robi się kremowa ale dalej taka botaniczna- jakby ten ryż leżał na tataraku albo na jakiś zamoczonych w wodzie zielonych liściach. I ta faza trwa najdłużej. Wypisanego w bazach sandałowca moja skóra nie wybija, to bardziej coś drzewnego i nadpalonego w stylu cedru. Ciekawe doświadczenie zapachowe to muszę przyznać no ale nie moje. Ciężko mi wsadzić ten zapach w jakąś konkretną ramę odnośnie okazji na który można go nosić. Ja go sobie na większe wyjścia nie wyobrażam bo nie do końca czuję się w nim sobą dlatego też dla mnie to taki zapach domowy. Ale jeśli celujecie w niszowce za około 500 zł z mocno zieloną nutą i nie straszne Wam leciutko gorzkie nuty to polecałabym testy. Cały flakon to jednak dość duży wydatek biorąc pod uwagę, że zapach nie jest codzienny i oczywisty- takie nuty po prostu trzeba lubić.