Od kilku lat używam naturalnych past. Było parę z Logony, trzy z Weledy, jakaś jedna z Lavery (chyba żel), a także (pseudonaturalna) z Himalaya Herbals. W końcu za najlepsze uznałam pasty Weledy i miałam już nie eksperymentować, ale oczywiście nie wytrzymałam. Natrafiłam na pasty Urtekram i postanowiłam wypróbować, no bo przecież tych jeszcze nie miałam ;) Wybrałam z olejkiem z drzewka herbacianego, bo jego pozytywne właściwości już poznałam - nie tylko w teorii, ale i na własnej skórze :) Wybór ten okazał się bardzo trafiony.
Oto plusy:
+Smak: Łagodny, a przy tym, ha, nawet jakby delikatnie słodki... Oczywiście, olejek z drzewka herbacianego jest wyczuwalny, ale znacznie słabiej niż wąchany prosto z buteleczki, bo w końcu nie ma go tam jakoś strasznie dużo.Trochę jest - tyle ile trzeba, żeby czyscił, działał antyspetycznie i szczęki nie urywał ;)
Właśnie to mi się bardzo podoba, że ta pasta nie jest przeładowana olejkami eterycznymi, więc nie ma tego uczucia, że mi wypala jamę ustną. Lubię kosmetyki o intensywnym zapachu, ale pasty o intensywnym smaku to już niekoniecznie... Ta pasta pod tym względem jest raczej łagodna - oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe w przypadku kosmetyku z olejkiem tea tree (kto miał z nim do czynienia, ten wie, o czym mówię :) )
Po umyciu zębów czuć odświeżenie, ale na szczęście nie w klasycznym rozumieniu tego słowa. Smak pasty dosyć szybko znika z ust i nie kłóci się z innymi smakami (podczas jedzenia czy picia). Tak więc kto szuka mroźnej świeżości a la guma Winterfresh, tutaj się rozczaruje.
+Duży plus za działanie: Dobrze czyści i zapobiega stanom zapalnym, własciwie to nie gorzej niż pasta z ratanią Weledy - tu mnie zaskoczyli :)
Nie zauważyłam wybielenia (z resztą producent go nie obiecuje), ale np.moja mama taki efekt u mnie dostrzega, więc nie wiem jak to z tym jest.
+Skład: Naturalny, prosty i krótki. Właściwie to samo możnaby powiedzieć o wszystkich kosmetykach tej firmy. O ile w przypadku żelu pod prysznic czy odżywki do włosów nie do końca mnie to przekonywało, to już w przypadku pasty do zębów nic więcej mi do szczęścia nie trzeba :)
+NIE ZAWIERA FLUORU, który w nadmiarze jest szkodliwy. Piję dużo herbaty, kawą też czasem nie pogardzę, więc fluoru raczej mi nie brakuje i nie widzę sensu dostarczać go sobie dodatkowo z pasty do zębów.
+ Pasta bardzo delikatnie się pieni, czyli idealnie (złoty środek pomiędzy zwykłymi pastami, które irytują wytwarzając gigantyczne ilości piany, a niektórymi naturalnymi, które nie pienią się wcale).
+Cena: W zgłoszeniu podałam 22zł, bo za tyle ją kupiłam w stacjonarnym sklepie, ale okazało się, że przepłaciłam, bo w internecie znalazłam pasty tej firmy w cenie 12,70 za tubkę. Przy zamówieniu kilku sztuk, to nawet doliczając koszty wysyłki,cena pozostaje bardzo przystępna.
+Opakowanie: Proste i funkcjonalne. Pasuje do zawartości :)
Minusy:
- to,że nie ma jej w każdej drogerii ;)
-specyficzny aromat olejku z drzewka herbacianego, który nie każdemu bedzie odpowiadał (patrząc obiektywnie, ale własciwie to samo możnaby powiedzieć o jakiejkolwiek paście - dla mnie np. nie do przejścia jest smak zielonego Elmexu).
Pasta ta w jednym przypomina zwykłe pasty: wygladem, zaraz po wyciśnięciu na szczoteczkę. Na szczęście tylko tym.
Podsumowując< Urtekram wymiata :D przynajmniej jeśli chodzi o pasty do zebów :) Po zużyciu tej wypróbuję także pozostałe (szczególnie mam ochotę na aloesową, bo jest z olejkiem pomarańczowym).
Tak wiec mamy tutaj pastę: naturalną, o krótkim składzie, bez fluoru (!), przyjemną w użyciu (przynajmniej dla mnie), nietestowaną na zwierzętach, a do tego wszystkiego tanią. Moim zdaniem warto :)
Używam tego produktu od: ponad miesiąca
Ilość zużytych opakowań: kończę pierwsze