Splat Blackwood Toothpaste Czarna pasta do zębów

czasna smolista ale doba. ma ładne opakowanie. dobrze domywa zeby, pozostawia je świeże. toche wysoka cena, ale w promocji mozna zdobyc okazyjnie. nie odswieza na dlugo, ale smak ma ok.

Pasta od Splat o ciekawym smaku jest jedną z lepszych past tej marki. Przynajmniej w moim odczuciu. Chociaż ich pasty są dość specyficzne to ta posmakowała mi i podpasowała najbardziej, jeśli chodzi o działanie. Z pewnością wyróżnia się z tłumu jeśli chodzi o szatę graficzną. Dla mnie prezentuje się bardzo elegancko i zdecydowanie zachęca mnie do kupna. Czarna konsystencja przypomina trochę lekki krem, jednak o większym zagęszczeniu. Nie jest jednak aż tak gęsta jak standardowe pasty. Pasta dobrze się pieni i fajnie myć nią zęby. Nie podrażnia, dobrze domywa zęby nie pozostawiając osadu, Ma przyjemny smak, mało miętowy, jednak odświeżający. Niestety obietnice producenta na temat wybielenia, jak zawsze są lekko przesadzone. Ja nie zauważyłam tego u siebie, ale też nie spodziewam się takiego efektu po paście do zębów. Generalnie pasta jest ok, ale jednak za tę cenę wolę sięgnąć po coś innego, tym bardziej, że cudów nie robi. jako pasta wybielająca 1/5, jako zwykła pasta do pielęgnacji 4/5

Pastę kupiłam na jednej z aukcji internetowych. Opakowanie to tubka o pojemności 75 ml zapłaciłam około 28 zł Pasta ma czarny kolor dobrze myje zęby, ma dość intensywny smak, daje miłe uczucie świeżości jednak obiecywanego przez producenta wybielenia zbytnio nie zaobserwowałam, fakt pasta redukuje przebarwienia ale wybielaniem bym tego nie nazwała. Plus za brak w składzie fluoru oraz SLS, parabenów, chlorheksydyny, sacharyny, syntetycznych barwników. Bardzo lubię pasty Splat jednak ta pasta zbytnio nie przypadła mi do gustu nie wiem czy jeszcze ją kupię, moim faworytem jeśli chodzi o pasty wybielające tej firmy nadal pozostaje pasta dla kawoszy Coffee Out .

Lubię pasty Splat. Moim faworytem jest oczywiście malinowa pasta Love ale do czarnej mam tez sentyment :) Oprócz oczywiście niestandardowego koloru pasta ma dość charakterystyczny cierpki miętowy smak, który mnie np odpowiada ale moim współmieszkańcom już nie. Dlatego jeśli jesteśmy zwolennikami ciut słodszych smaków pasty to zachwytu tutaj nie będzie. Malutki minusik, pasta dość mocno brudzi, więc trzeba dobrze przepłukać umywalkę i wytrzeć szczoteczkę inaczej będziemy mieć mało estetyczne plamy. Jeśli chodzi o działanie to moim zdaniem dobrze domywa zęby.

Pastę poleciła mi higienistka podczas odkamieniania zębów przed powtórnym wybielaniem metodą nakładkową. Powiedziała że jest to jedna z dwóch jakie zna, które faktycznie działają a nie są działaniem konsumenckim (druga kosztuje kilka razy tyle). Podobno pasta potrafi wybielić mechanicznie odbarwione zęby (np. osób palących). Ja zaczęłam jej używać dopiero po powtórnym wybielaniu. Po pierwszym moje zęby były 3-4 odcienie bielsze. Po pół roku już tylko 2. Po samym ich oczyszczeniu i zużyciu powtórnej dawki środka wybielającego znowu wyglądały jak po pierwszym wybielaniu. Nie wiem czy pasta faktycznie wybieli zęby jednak na pewno pomaga zachować bielszy kolor tych wybielonych u dentysty. Po prawie pół roku i używaniu głównie tej pasty moje zęby nie zżółkły znacząco. Wiem że już nie będą bielsze i nigdy nie osiągnę błysku z reklamy jednak czuję się lepiej sama ze sobą. Sama pasta jest czarna jednak nie odbarwia np. białego włókna szczoteczki. Jej zapach i smak jest dość intensywny i mocno jałowcowy. Niektórym będzie pasował innym nie. Cena nie jest najniższa jednak podczas promocji jest już adekwatna do produktu. Mimo że jeżeli z natury zęby są żółte nie staną się śnieżnobiałe to jest to jedyna pasta sprzedawana jako wybielająca która cokolwiek w tym kierunku robi

Pastę kupiłam na promocji za 10zł, nigdy bym nie zapłaciła ceny podstawowej. Kupiłam z ciekawości i po prostu potrzebowałam pasty bez fluoru, bo w ciągu dnia wolę zastosować coś lżejszego. Nauczyłam się , że im droższa pasta, tym gorsza, w tym przypadku uważam podobnie- zwykłe najtańsze pasty, lepiej spełniają swoją funkcję chociażby czyszczącą. Pasta jest w ciekawym opakowaniu , jest czarna i tylko to ją wyróżnia na tle innych. Co do działania, to pasta faktycznie jest delikatna, ale też jej działanie jest bardzo słabe. Pasta kompletnie nie wybiela zębów, nie zauważyłam żadnej różnicy myjąc nawet zęby 3 razy dziennie, gdzie przy innej wybielającej efekt jest po jednym zastosowaniu. Pasta kiepsko czyści zęby, używam jej raczej jako odświeżenie zębów po posiłku, bo dokładnie wolę umyć inną pastą. Smak jest dla mnie średni, niby czuć mentol, ale taki mydlany, dosyć cierpki zamiast chłodzący, zdecydowanie za lekki, świeżość utrzymuje się bardzo krótko, coś tam jeszcze jest wyczuwalne, ale bardzo chemiczne, ciężko mi zidentyfikować, może to niby ten jałowiec miał być. Tak jak w przypadku pasty Splat z serduszkami, która jest niewypałem o paskudnym smaku, podobnie uważam o tej-przereklamowany, koloryzowany produkt, wabik.

Czarna pasta do zębów Black Wood od Splat to produkt zamknięty w poręczną, miękką tubkę, z niewielką nakrętką typu klik. Pasta jest bardzo poręczna. Ma bardzo ciekawe opakowanie, które z łatwością rzuca się w oczy, znajdziemy na nim gałązkę jałowca. Pasta ma czarny kolor, a podczas mycia zmienia się w szarą pianę. Dobrze się pieni, spłukuje i jest wydajna, jak na pojemność, którą mam okazję testować - 20 ml. W składzie pasty znajdziemy takie składniki jak unikalny węgiel z brzozy karelskiej, ekstrakt z jagód jałowca. Stosowanie pasty jest bardzo przyjemne, ma ona delikatny miętowo - jałowcowy smak. Natomiast jeśli chodzi o działanie - pasta sprawia, że zęby są czyste i lśniące, dziąsła znacznie zdrowsze, a oddech świeży. Co do wybielania to pasta owszem to robi, zęby są znacznie bielsze, co już widać po kilku użyciach. Pasta jest przyjemna, delikatna dla szkliwa i dziąseł, nie podrażnia ich. Od czasu kiedy jej używam nie zauważyłam, by krwawiły. Czarna pasta Black Wood oczyszcza płytkę nazębną, usuwa wszelki osad po kawie, herbacie. Jedna z ciekawszych jaką miałam okazję testować, na pewno będę do niej wracać.

Czarne pasty są modne, i choć zasadniczo wolę klasykę, to niech będzie i fioletowa, żeby tylko wypełniała swoją funkcję, czyli jak w przypadku tej pasty, zapewniała zdrowe dziąsła, świeży oddech i delikatne wybielanie. W ładnej tubce, ozdobionej wizerunkiem gałązki jałowca, zamknięto specyfik o przyjemnym smaku i zapachu rześkiej mięty i jałowca – faktycznie zapewniającym efekt odświeżenia. Pasta ładnie się pieni, i spłukuje, a jej stosowanie – dzięki naturalnym składnikom pasty, w tym ekstraktowi z kiełków jałowca - jest przyjemne i bezbolesne – zwłaszcza przy moich wrażliwych zębach, więc drugą obietnicę w zakresie zdrowych dziąseł Producent też spełnia. Zęby są czyste i lśniące, dziąsła ukojone, a jama ustna i oddech – odświeżone, natomiast – trzecia obietnica nie została spełniona, gdyż pasta jednak niestety nie wybiela, a w każdym bądź razie nie jest to efekt spektakularny. Jest przyjemna i delikatna w aplikacji, więc jako zwykłą pastę pielęgnacyjną, można ją stosować, ale ja już po nią więcej nie sięgnę, gdyż oprócz delikatności i zdrowia, od past wymagam dbałości o biel moich zębów, a tego mi ten specyfik nie zapewnia.

Pierwszy raz spróbowałam czarnej pasty do zębów i jestem miło zaskoczona. Pasta jest lagodna w smaku, nie przebarwia szczoteczki. Już po kilku myciach widać różnicę w odcieniu zębów. Jest wydajna.

Na wstępie zaznaczę, że nie mam porównania z innymi czarnymi pastami, tą kupiłam z polecenia koleżanki, która ją uwielbia. Na początku ciężko było mi się przyzwyczaić do specyficznego smaku, ale to kwestia czasu (jest delikatny, lekko miętowy ale też z nutką czegoś gorzkiego, może to ten jałowiec). Pasta ma czarny kolor, w trakcie szczotkowania zmienia się w szarą pianę, trzeba później dobrze spłukać umywalkę. Dobrze czyści zęby, pozostawia je przyjemnie śliskie, jakiegoś spektakularnego wybielenia nie zauważyłam i osobiście przy dłuższym użytkowaniu miałam lekko dosyć jej koloru i smaku, nie mogłabym chyba na stałe używać tylko tej pasty, za to raz na jakiś czas jak najbardziej. Muszę spróbować jeszcze czarnych past innych marek tak dla porównania...

Ostatnio czarne pasty są bardzo modne i wszyscy chętnie po nie sięgają. Ja też wypróbowałam czarną pastę od Splat. Połączenie jałowca i węgla daje zaskakujące efekty wybielające a zęby są zdrowe i lśniące. Ponadto pasta jest bardzo łagodna dla dziąseł, które nie krwawią po szczotkowaniu jak w przypadku wielu past zawierających fluor. Idealnie się nadaje do codziennej pielęgnacji zębów.

Pasta całkiem ok, kupiłam kilka razy w promocji na próbę, bo ogólnie to jest dość droga. Skład super, brak fluoru, przy dłuższym stosowaniu wybiela zęby. Ma trochę inny smak i zapach niż standardowe miętowe pasty, ale pozostawia na dłuższy czas uczucie świeżości w buzi :)

Nie wiem czy kupowanie pasty innej niż 'kolgejtblendamed' zalicza się do bycia 'wild' i przekraczania granic, wiem na pewno, że standardowa mięta po prostu się nudzi. Mamy dzisiaj rynek tak bogaty, oferujący TAKIE produkty, że nawet samo portfolio firmy Splat skłania mnie do testowania innych produktów, a jestem świadoma, że wybór jest o wiele szerszy.... Próbowałam już wcześniej past Splat i byłam zadowolona. Za pierwszym razem pojawił się zachwyt, to była chyba wielominerałowa pasta lekko wybielająca, w biało-różowym opakowaniu, potem miałam jakąś ziołową, ciut słabszą, a teraz tą. Mam też porównanie z naturalnymi pastami innych marek, ale skusiło mnie wybielanie, mam bardzo skłonne do przebarwień zęby, a używki i słabość do kawy i herbaty nie sprzyjają bieli... Niestety w tym wymiarze pasta nie zadziałała, ale nie dlatego że w ogóle nie działa, jest naturalna i po prostu za słaba przy moim problemie. Na początku byłam też rozczarowana smakiem, bo zasugerowałam się chyba jałowcem na opakowniu i oczekiwałam jakiejś mocno leśnej, może nieco eukaliptusowej mięty, a dostałam lekką, bardzo łagodną, raczej właśnie bez 'dzikości' i przekraczania granic... Ale kiedy delikatny zawód minął, poużywałam jej trochę i stwierdzam, że i tak jest warta uwagi, jeśli ktos lubi delikatne w smaku, naturalne pasty, co więcej, nie zmieniające samku potraw, nie szczypiące w język, to strzał w 10! Na pewno znajdzie swoich amatorów. :)

Kupiłam pastę, bo dostrzegłam w składzie węgiel drzewny, który dobrze sprawdził się w przypadku innych moich kosmetyków i ciekawa byłam czy tym razem również będę zadowolona. Niestety pasta okazała się pomyłką i stratą pieniędzy :-( Przede wszystkim pasta podrażniła zęby, które stały się bardzo wrażliwe na wszystko co zimne i gorące. Jeśli chodzi o wybielenie, nie zauważyłam żadnej różnicy, ale przyznaję, że nie byłam w stanie dokończyć opakowania. Poza tym pasta ma delikatny miętowy smak, odświeża, jest wydajna i choć jest czarna to podczas szczotkowania zębów staje się szara.

Kupiłam pastę Splat zaintrygowana reklamą w jednej z gazet. Opakowanie wyróżnia się na tle biało-niebiesko-czerwonych opakowań innych past do zębów. Po otwarciu pasta ma czarny kolor i od razu wyczuwalny mocny, aczkolwiek orzeźwiający zapach, który nabiera na intensywności w trakcie mycia zębów. Podczas szczotkowania kolor pasty zmienia się w szary. Smak pasty z początku był dla mnie dziwny i momentami gorzki, jednak po kilku myciach przyzwyczaiłam się i go zaakceptowałam. Nie należy spodziewać się efektu po jednorazowym uzyciu, działanie wybielające pasty dostrzegłam po dwóch tygodniach, końcowy efekt po zużyciu całej tubki jest dobry. Zęby są bielsze a co dla mnie ważne dziąsła nie są podrażnione. Po użyciu pasty szczoteczkę trzeba dobrze wypłukać pod bieżącą wodą, gdyż część pasty pozostaje na główce w formie czarnego osadu. Pasta jest bardzo wydajna mimo iż kupiłam 75ml to starczyła na dłużej niż tradycyjne 100ml. Jedynym minusem jaki dostrzeglam był cierpki posmak w ustach po użyciu pasty, który mijał po kilku minutach pozostawiając uczucie gładkich zębów.

Nie zauważyłam jakiejkolwiek zmiany w kolorze moich zębów. Pasta posiada specyficzny smak i zapach, jest bardzo wydajna. Zapewnienia producenta nie spełniły się.

Pasta na pewno dobrze oczyszcza, ale niestety biel zębów poprawia tylko minimalnie, chociaż to zawsze coś. Ma bardzo, ale to bardzo nieprzyjemny smak, długo nie mogłam się do niego przekonać. Brudzi wszystko wokół, ciężko jest po niej doczyścić umywalkę. Jednak najgorszą wadą jest dla mnie cena tej pasty i jej dostępność, a raczej brak dostępności. Opakowanie mimo że wydaje się dość małe to jest naprawdę wydajne, prawdopodobnie spowodowane jest to konsystencją pasty, która nie jest zbyt leista. Nie wiem czy kupię ponownie, myślę, że chętnie bym jeszcze kiedyś do niej wróciła, ale na pewno nie za tą cenę.

Zacznę od tego, że nie mam naturalnie pięknych, śnieżnobiałych zębów i nie oczekuję, że pasta do zębów takimi nie uczyni :) Nie palę papierosów, piję niewiele kawy i czerwonego wina, za to sporo herbaty (choć z cytryną, ale jednak). Zakładam więc, że na zębach siłą rzeczy mam nalot, który da się usunąć i nieco rozjaśnić kość. Pastę Blackwood kupiłam w drogerii podczas promocji za ok. 20zł - jak na pastę nie jest to najniższa cena, ale z drugiej strony starcza na dość długo, więc to też nie fortuna żadna. Czy zadziałała? Nie w moim przypadku. Nie zauważyłam żadnej różnicy przed/po zużyciu całej tubki. Wiedziałam, że różnica może być minimalna, ale zrobiłam sobie nawet specjalnie zdjęcie do porównania i zero efektu. Może po prostu nie miałam przebarwień do usunięcia? Jest taka możliwość. Używam szczoteczki elektrycznej, która sama z siebie nieźle sobie z tym radzi. Z innych rzeczy, to pasta ma przyjemny, delikatny smak mięty. Kilka razy zdarzyło mi się, że miałam podrażnione/uwrażliwione zęby i sądzę, że był to efekt działania pasty. Dodam, że normalnie nie cierpię na nadwrażliwość zębów. Dla mnie to była po prostu zwykła pasta, więc do niej nie wrócę. Nie widzę potrzeby, żeby przepłacać :)