Z tym peelingiem zetknęłam się, gdy do zakupów otrzymałam gratis kilka próbek, w tym między innymi tego peelingu. Z początku byłam nastawiona nieco sceptycznie - bo jak to, kwasy i jeszcze do tego drobinki?!
Obawiałam się, że to może być za dużo dla mojej suchej i wrażliwej skóry - ale w końcu przełamałam się i już po tej pierwszej aplikacji zamówiłam pełnowymiarowe opakowanie!!!
Produkt zamknięty jest w niedużej, zgrabnej buteleczce z klapką. Minus jest taki, że plastik, z którego tę butelkę wykonano, jest bardzo twardy i trzeba wyciskać produkt siłą - i to nawet wtedy, gdy opakowanie jest pełne. Zdecydowanie lepiej sprawdziłby się tutaj słoiczek, ewentualnie tuba.
Konsystencja peelingu jest gęsta, w kolorze szaro-buro-błotnistym (w końcu błoto tam naprawdę jest!), z ogromną ilością drobinek. Zapach średni, zalatuje błotkiem albo jakąś gliną - no ale na szczęście nie utrzymuje się on na skórze.
W składzie znajdziemy kwasy AHA, kwas glikolowy, mlekowy oraz błoto. Są też niestety konserwanty, ogólnie skład jako całość nie prezentuje się najlepiej, więc jeżeli ktoś bardzo zwraca na to uwagę, to lepiej go sobie odpuścić - mnie akurat w peelingach nie robi to różnicy.
I teraz przechodzimy do najważniejszej kwestii, mianowicie: do działania.
Peelingu używam raz w tygodniu, nakładam zawsze na oczyszczoną z makijażu, wilgotną skórę i masuję przez kilka minut, po czym zostawiam na kolejną minutę - to mój sposób, który mimo wysokiego uwrażliwienia mojej cery zdaje egzamin. Potem spłukuję (jest to bajecznie proste i bardzo dobrze :)), osuszam i nakładam pielęgnację (tonik, serum, krem na noc).
Peeling znakomicie radzi sobie z oczyszczaniem porów i wygładzaniem skóry, a także z rozjaśnianiem przebarwień po krostkach - przy regularnym używaniu, raz w tygodniu, mam piękną skórę - jest dosłownie jak wypolerowana, rozjaśniona, ujednolicona, pory są zbite i czystsze, a przebarwienia rozjaśniają się w oczach. Przenigdy ten produkt mnie nie podrażnił i nie uczulił, co więcej! Mimo zawartości błota i kwasów nawet mnie nie wysuszył!
Sprawdza się u mnie lepiej, niż sławny ''krwawy'' peeling z The Ordinary - tu efekt mam podobny, ale po TO miałam wysyp i czasami podrażnienia, a tutaj tego nie ma - tylko gładziutka, mięciutka i idealnie czysta skóra.
Peeling jest wydajny i tani, butelka ma 120g, a zapłaciłam za nią 14 zł z groszami. Jako, że wystarczy naprawdę odrobina, aby wykonać porządny, złuszczający masaż, to sądzę, że starczy mi jeszcze spokojnie na dwa miesiące (a mam go od 7 tygodni).
Jedyne zarzuty, jakie do niego mam, to koszmarne opakowanie (w użytkowaniu, nie wizualnie) i niezbyt dobry skład - bo poza tym, naprawdę działa fantastycznie i efekty są widoczne natychmiast po zastosowaniu.
Jeżeli szukacie czegoś, co porządnie złuszczy, wygładzi i rozjaśni skórę, a przy tym nie przeszkadza wam średni skład, to kupujcie śmiało, bo naprawdę warto! <3
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie