Katy Perry Killer Queen EDP 

✔️Perfuma znajduje się w małej szklanej buteleczce a bardziej flakonik w kształcie diamentu, która ma ładny kolorek a do tego świetnie prezentuje się. ✔️Ma ona bardzo ładny zapach taki jak by kwiatowo - owocowy. Jak dla mnie ten zapach jest bardzo ładny, słodki a do tego bardzo długo utrzymuje się na ubraniach i również pasuje do każdej pory roku. ✔️Woda perfumowana jest bardzo wydajna i zmieści się nawet do najmniejszej torebki.

Perfumy te miałam wczesną jesienią i doskonale wpasowały się w klimat, niemniej myślę, że sprawdzą się na każdą porę roku. Może z powodu koloru opakowania przypominały mi klasyczny Amor Amor od Cacharel (ten czerwony) - słodki kwiatowo-owocowy zapach na każdy dzień. Uniwersalny. Kobiecy, ale nie przesłodzony. Gdzieś tam majaczą owoce leśne, po nich wynurza się trochę kwiatów - wszystko skomponowane całkiem dobrze jak na perfumy celebryckie. Aromat przyjemny i nienachalny - nie ma też żadnego pazura, którego można by się spodziewać po nazwie (ani to killer, ani queen). Flakonik - kiczowaty do bólu, ale może się podobać. Kształt diamentu strasznie nieustawny, zajmuje dużo miejsca leżąc na półce - ponoć w niektórych edycjach perfum dołączana była podstawka do stawiania go, ale nie spotkałam takich. Nakrętka a'la berło - olaboga - złoty plastik! Parametry - jak dla mnie dość średnie. Przez pierwsze 2 godziny projekcja nienajgorsza, potem aromat więdnie i się ulatnia. Jednak za tę cenę, można dopsikać się kilka razy w ciągu dnia. Jak na wypust celebrycki - nie jest źle.

Wodę perfumowaną Killer Queen dostałam w prezencie. Jestem przyzwyczajona do skromniejszych wizerunkowo produktów ;) Buteleczka dość krzykliwa z nieco "bazarowym" korkiem. Nastawienie miałam na NIE, pierwszy psik i zdziwienie! WOW ładne-pomyślałam! Zapach kwiatowo-owocowy-gourmand, który otwierają nuty głowy: leśne owoce, śliwka i bergamotka, więc wesoło, lekko. Serce zapachu rozwija się dość szybko i robi się kwiatowo (goździk ogrodowy, plumeria, jaśmin, celozja), ta kwiatowość świetnie osadza się na bazie, którą stanowią pralina, paczula i drewno kaszmirowe. Jestem bardzo mile zaskoczona tym zapachem, który (jak już gdzieś przeczytałam) jest porównywany do Flowerbomb (no może??? ) Choć przeprowadziłam osobisty test (jedna ręka Killer Quenn, druga ręka Flowerbomb i jak dla mnie Flowerbomb jest bardziej cytrusowy, kwaśniejszy, owocowy, natomiast Killer Queen jest stonowany, bardziej kwiatowy. Jak dla mnie zapachy w którymś momencie się spotykają na chwilę, ale to nie trwa długo. Poza tym Flowerbomb jest trwalszy, głębszy nie jest płaski jak Killer Queen. Dlatego uważam, że nie ma co traktować Killer Queen jako zamiennika lub podróby innych zapachów (Flowerbomb, La Vie Est Belle- bo takie opinie też są), tylko traktować go jako samoistny produkt, bo na to zasługuje. P.s mnie np. w którymś momencie przypomina Libre YSL ,także skojarzenia mogą być zaskakujące ;P) To ładny zapach o przyzwoitej trwałości i niewielkiej projekcji. Jakość jest adekwatna do ceny. Używać go będę latem, bo mam wrażenie, że pod wpływem ciepła zapach będzie jeszcze piękniej się uwydatniał. Polecam go, bo za niewielkie pieniądze można pachnieć bardzo przyzwoicie.

Zapach od Katy Perry jest bardzo słodki, ale o dziwo nie zanadto przytłaczający. Ma w sobie obok tej słodyczy również coś dymnego. Jest odważną kompozycją, która mogłaby się nie podobać, a jednak mimo swojej odważnej intensywności i dużej słodyczy jest interesujący. Flakonik za to bardzo mi się nie podoba, kształt diamentu jest nieustawny, zajmuje dużo miejsca, owszem nie zsuwa się na podłogę, ale sam jego wygląd czerwonego ombre diamentu i złotej korony wydaje mi się dziecinny. Mimo że zapach mi się podoba nawet jak dla dorosłej kobiety, to flakonik jak dla nastolatki.

Perfumy słodkie są takie że albo je się je kocha albo nienawidzi. Tutaj zdecydowanie jest sympatia. Pod względem słodkości przypomina on trochę Lancome La Vie Est Belle. Zapach długo utrzymuje się na ubraniach i zdecydowanie pasuje na zimowe chłodne wieczory. Jest również bardzo wydajny.

Ile ja się wcześniej zbierałam, by nabyć swój własny egzemplarz tych perfum. Ale w końcu! Namówiłam samą siebie. Nie było to łatwe, bo po przeczytaniu opinii w necie na temat tego zapachu miałam dość mieszane uczucia. Buteleczka - kiczowata. Nakrętka jest słabej jakości plastiku, bo w połączeniu ze szklanym flakonem, bardzo kontrastuje. Oczywiście, kształt nie pozwala, by stały pionowo, muszą leżeć na boczku. Na szczęście mi to nie przeszkadza, a na toaletce prezentuje się całkiem ładnie. Co do zapachu - spodziewałam się straszliwego ulipku, coś między "Red Jeans" Versace a "La Vie Est Belle" Lancôme. "Killer Queen" pachnie owocowo i słodko. Owoce leśne i śliwka w czekoladzie - tym wita nas Katy Perry w tym zapachu. Do tego dochodzi jaśmin wielkolistny dodający elegancji. Na tym etapie mam wrażenie, że to jakieś drogie perfumy, coś między Flowerbomb a Scandal. Paczula jest ledwie wyczuwalna w mojej opinii. To dobry gourmand za niewielkie pieniądze. Utrzymuje się dość długo przy średniej projekcji. Nie jest duszący ani mdły. Dobrze się układa na skórze przez dodatek drzewa kaszmirowego. Polecam! Trwałość: 4/5 Kompozycja: 5/5 Projekcja: 4/5 Cena: 5/5 Moja ocena: 4/5 Nuty głowy: owoce leśne, śliwka, bergamotka Nuty serca: plumeria, jaśmin wielkolistny, celozja Nuty bazy: pralina, paczula, drzewo kaszmirowe

Po prostu mnie zachwycił i czekam aż będzie w promocyjnej cenie! W moim przypadku wystarczy raz spryskać się tym zapachem, by zachwycać wszystkich dookoła! Jak dla mnie to piękny, słodki, kobiecy zapach z pazurem. Jak lubisz słodkie zapachy, ten perfum jest właśnie dla Ciebie. Perfumy te długo utrzymują się na skórze a na ubraniach jeszcze dłużej. Owszem, design perfum nie zachwycił mnie (zbyt kiczowaty), jednak już nie oceniam książki po okładce i stawiam na jakość!

Zapach towarzyszy mi od kilku lat. Zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Zapach jest uwodzicielski, głęboki i słodki. Nie jest płaski. Powiedziałabym, że jest wielowymiarowy. Najlepiej sprawdza się wiosną, zimą i jesienią chociaż latem też da radę. Wystarczy kilka psiknięć by pachnieć przez cały dzień. Używając ich dostawałam mnóstwo komplementów, a także pytań jakie to perfumy. Może dlatego sprawiają, że czuję się jak 'killer queen'. Niestety teraz coraz ciężej je dostać :( Flakon bardzo efektowny. Pięknie wygląda na toaletce, ale trzeba uważać, bo lubi się sturlać na podłogę. Szkło w moim odczuciu jest na tyle grube, że nigdy nie rozbiłam flakonu.

Pamiętam jak moja koleżanka kiedyś używała tego zapachu. Zawsze się nim zachwycałam. Bardzo mi się podobał i zawsze chciałam go mieć, jednak wtedy dla mnie mającej jakieś 18 czy 19 lat kosztował małą fortunę, więc miałam tylko ten dezodorant perfumowany. Ostatnio dojrzałam ten zapach w jakiejś perfumerii internetowej i postanowiłam spełnić swoje nastoletnie marzenie, mimo że perfum mam całą masę i obecnie celuję w te droższe. I za uwaga 8 euro nabyłam 50 ml tego Killera. Powiem tyle, odkąd mi ten zapach przyszedł, to używam tylko jego. Od razu mówię, że nie jest to coś odkrywczego i mając porównanie z drogimi zapachami, to nie jest jakiś kunszt perfumiarstwa. Ten zapach się nie rozwija, no ale ja go i tak kocham. Przede wszystkim jest naprawdę słodki, coś na miarę La Vie Est Bell. Na pierwszy niuch wyczuwam jagody i bergamotkę. Czuję także mój ukochany jaśmin. Początkowo jest ten zapach taki lekko owocowo-kwiatowy, ale nie jest taki typowo kwiatowy. Z czasem gdy lekko zwietrzeje ta kwiatowa nuta można wyczuć pralinki i chyba to lubię w nim najbardziej. Jak wspomniałam nie jest jakiś rozwijający się zapach. Jest słodki, ale czy jest killerem? Dla mnie on nawet nie zalicza się do kategorii typowych słodkich zlepków, bo nie jest aż za słodki. Jest w nim coś kobiecego, dodającego pewności siebie, lekko zmysłowego. Chyba przypomina mi trochę zapach Love Potion z Oriflame, o którym także marzyłam za nastoletnich czasów. Tylko tamten jest bardziej czekoladowy z tego co pamiętam. Butelka to kwestia gustu. Ja wolę raczej takie proste, zwykle butelki od perfum. Trwałość jest naprawdę mega. Jestem w szoku, bo na mnie perfumy trzymają się naprawdę słabo, nawet te drogie. Killer Queen hula na mnie od rana do wieczora. Nie ciągnie się ogonem, ale go czuć. Także to czyni go też naprawdę wydajnym zapachem. Dla mnie ten zapach to przede wszystkim fajne wspomnienia i sporo sentymentu. Może dlatego mam na jego punkcie lekkiego świra. Ogólnie to naprawdę polecamy, jak szukacie czegoś tańszego i trwałego.

Katy Perry Killer Queen. Niech nie zwiedzie Was zdecydowany kolor flakonika, bo w środku znajdziecie słodko owocowy zapach, bez żadnych drapieżnych i mocnych nut. ❤️ Przetestowałam go wielokrotnie i zapach utrzymał się na skórze przez długi czas. Czuć go bardzo mocno i przyznam szczerze, że dostałam o niego wiele pytań. O pięknym wyglądzie flakonu, nie muszę chyba wspominać. Będzie też idealnym pomysłem na prezent.

Zapach to dla mnie kropka nad "i" oraz dopełnienie stylizacji.Katy Perry to aktualnie mój najczęściej używany zapach dzienny. Jest bardzo słodki i dziewczęcy, kojarzy mi się z luzem, wolnością, zabawą i tym, że "nic nie muszę". Widzę go w komplecie z jeansami-rurkami albo sukienką przełamaną trampkami. Woda perfumowana łączy w sobie wonie kwiatowe oraz owocowe. Znajdziemy tu jagodę, śliwkę, bergamotkę, paczulę, jaśmin, a nawet... płynną pralinkę. Przy swojej słodkości nie jest jednocześnie przesadnie intensywny, co powoduje, że nie jest męczący, mdlący czy irytujący dla otoczenia. Myślę, że może być wręcz odebrany jako uwodzicielski. Utrzymuje się całkiem nieźle, ale pod koniec dnia może być już mało wyczuwalny. Flakon w kształcie diamentu nie jest szczególnie praktyczny, wygląda też trochę plastikowo. Ale najważniejsze jest przecież to, co skrywa w środku.

Kupiłam je w jakiejś drogerii internetowej zachwycona ciekawym flakonikiem. Cena też była kusząca jak za 50ml produktu. Zapach lekko słodki ale nie przytłaczający. Utrzymuje się dość długo na skórze. Czego chcieć więcej??? Warto sprawdzić.

Perfumy Killer Queen mogą się zdecydowanie szczycić tym, ze są mega słodkie a przy okazji drapieżne. Po pierwszym powąchaniu ich, zakochałam się. Zwlekałam z zakupem, ale na próżno, bo wiedziałam, ze tak czy inaczej musza być w mojej kolekcji. Zakupiłam je w drogerii Rossmann, wiec cena również nie była duża. Bardzo je lubię i używam ich już dosyć długo. Moim zdaniem to strzał w 10, jeśli ktoś lubi mega intensywne i słodkie perfumy, które urozmaica chłodne wieczory! Poleeeecam!

Esencja słodkości w perfumach, ale przyjemnej i mającej w sobie to coś. Może nie są to najbardziej tajemnicze i złożone perfumy na świecie, ale bardzo miłe w odbiorze. Czuję przede wszystkim miks waty cukrowej i pralinek z paczulowym podbiciem. Paczula dodaje charakterku, więc perfumy nie są okrutnie płaskie czy jednowymiarowe. Mój chłopak wyczuwa w nich truskawkę. Ekstremalnie słodkie, wręcz jadalne, duszne, może trochę przytłaczające, ale nadal noszalne. Nie pachną jak perfumy wysokopółkowe, ale w celebryckiej lidze plasują się wysoko. Mimo swojej słodyczy nie powiedziałabym, że są puchate i przytulne. Są kokieteryjne w dość sugestywny sposób, ale co kto lubi. Nie są to perfumy, którymi bym uwodziła, ale lubię spryskać się Kaśką, kiedy jest mi zimno czy jestem zmęczona, wtedy ich słodki obłoczek poprawia mi humor i trochę izoluje od nieprzyjemnych rzeczy ;) Nie otrzymałam za nie żadnego komplementu. Na mnie projekcja i trwałość mocno średnie, ale mnie się nic nie trzyma. Podejrzewam, że na bardziej perfumolubnych skórach projekcja może być męcząca dla otoczenia. Nie są to perfumy uniwersalne, nie pasują na każdą okazję. Chociaż ja się nie do końca tym przejmuję i psikam się wszędzie. Zapach skierowany raczej do młodszej grupy odbiorców, ale... niech każdy psika się tym co lubi.

Perfumy zrobiły na mnie dosyć dobre wrażenie. Są słodkie i intensywne więc należy uważać ile się ich na raz stosuje. Bardzo długo utrzymują się na skórze i na odzieży. Zapach mi się nie znudził, ani mnie nie męczył, lecz nie używałam tych perfum codziennie. Flakonik jest bardzo ciekawy jednak przeszkadzało mi że nie mógł stać całkowicie w pionie. Myślę, że będzie to jeden z moich ulubionych zapachów na zimę.

Perfumy są jednymi z moich ulubionych. Jestem zwolenniczką słodkich zapachów, Perfumy czuć na ubraniach i włosach do kilku dni! Kiedy ich używam wciąż słyszę komplementy. Buteleczka prezentuje się pięknie.

Perfumy zamknięte są we flakonie, który kojarzy mi się z insygniami władzy królewskiej, na myśl przywodzi mi berło. Falkon jest trochę nieporeczny. Nie jest stricte elegancki, ale też nie tandentny. Oryginalnie prezentuje się na toaletce. Do tych perfum lubię wracać na jesień i zimę, bo są słodkie, ciepłe i otulające. Na skórze czuć je średnio maksymalnie cztery godziny, a ubrania potrafią nimi pachnieć nawet kilka dni. Nie jest to zapach, który jest zmienny i ewoluuje. Dominuje w nim przez długi czas głównie slodycz płynnej praliny, w której zatopione zostały aromatyczne leśne jagody i śliwki. Zważywszy na to, że lubię w zapachach słodycz, Killer Queen nie powoduje u mnie przesłodzenia czy bólu głowy. Wręcz przeciwnie w zimne dni zapach ten poprawia mi nastrój, a długie wieczory stają się w jego towarzystwie przyjemniejsze.

Miałam w swoim zapachowym życiu "fazę" na zapachy celebryckie, stąd w mojej kolekcji znalazła się Killer Queen. Pierwsze testy wypadły zachęcająco i już myślałam, że będzie dobrze. Niestety, jakaś jedna nuta zaczęła drażnić mnie okrutnie. Jakby spalone owoce plus ulepny kompot. To pewnie śliwka z paczulą tak się dobrały. No i klops, zapach powędrował w świat.