Mam bardzo suche i zniszczone włosy. Jest to efekt starań powrotu do naturalnego koloru (blond) po nieudanym farbowaniu na bardzo ciemny brąz. Musiałam poddać włosy różnym zabiegom: ściąganiu farby, rozjaśnianiu rozjaśniaczem, farbowaniu na kolor zbliżony do naturalnego.
Moje włosy zawsze ciężko się rozczesywały, są cienkie i mają skłonność do plątania się i zbijania w kołtuny. Ale po tych wszystkich torturach, które przeszły sytuacja stała się beznadziejna.
Do tego postanowiłam, że pierwszy raz w życiu będę miała dłuższe włosy, do tej pory nosiłam raczej krótkie fryzurki. No i się zaczęło - po codziennym myciu rozczesywanie było koszmarem. Po zdjęciu ręcznika na głowie miałam coś wyglądającego jak gniazdo szerszeni zbudowane z waty cukrowej. Nie dało się w to włożyć grzebienia, rozczesywanie trwało co najmniej pół godziny przy akompaniamencie okrzyków bólu. Wyłaziły garściami. Żadne maski, odżywki, oleje nie pomagały. Do tego moje włosy muszą być codziennie myte, bo przetłuszczają się przy skórze, co dodatkowo wysusza je na długości. Sytuacja patowa. I wtedy pani w sklepie fryzjerskim poleciła mi tą maskę. Kupiłam z rezygnacją małe opakowanie, bo była dość droga, a ja nie spodziewałam się cudów po przetestowaniu setek przeróżnych produktów od zwykłych drogeryjnych przez ziołowe, kończąc na profesjonalnych. Początkowo nie było szału, poprawa następowała stopniowo, przy końcu małego opakowania było już tak dobrze, że bez zastanowienia kupiłam kolejne, tym razem duże.
Maskę stosuję raz w tygodniu - wmasowuję ją w umyte i wtarte włosy, nakładam foliowy czepek, na to ciepły turban i tak zostawiam na godzinkę. Włosy jakoś wchłaniają tą maskę, bo po zdjęciu folii nie czuje się tak bardzo tej lepkiej warstwy tak jak na początku po nałożeniu. Spłukuję maskę, zawijam w ręcznik włosy i rozczesuję tangle teezerem (swoja drogą też bardzo pomaga). Po takim zabiegu włosy przez kilka dni (mimo codziennego mycia) zachowują się zupełnie inaczej: łatwiej się rozczesują, są sypkie, lekkie, wyglądają zdrowiej i nie plączą się tak bardzo, są sprężyste.
Jestem pewna, że gdyby nie ta maska i TT, poddałabym się i ścięłabym włosy już dawno, a tak mam już długie za łopatki :) Nigdy nie miałam dłuższych włosów!
Jestem bardzo zadowolona, jest to pierwszy z używanych przeze mnie setek produktów do włosów, który rzeczywiście działa i widać tego efekty.
Polecam osobom, które mają rzeczywisty problem ze zniszczonymi włosami. Na zdrowych włosach być może nie będzie widać spektakularnych efektów działania, zresztą jak ktoś nie ma problemów to może używać zwykłej odżywki, nie musi wydawać bajońskich kwot na profesjonalne maski. Ale osobom, którym przydałby się rzeczywisty ratunek dla zniszczonych włosów polecam, bo naprawdę działa.
Cena przy opisie jest kosmiczna, ja płaciłam około 50 złotych za pierwsze opakowanie (200 ml), drugie zamówiłam na allegro za 55 złotych (500 ml z pompką).
Używam tego produktu od: roku
Ilość zużytych opakowań: 2 (200 ml i 500 ml)