Radykalne "nie" przy włosach cienkich, słabych (nie wspominając o przetłuszczaniu się), czyli takich, które najbardziej szamponu wzmacniającego potrzebują
Rozwinę przydługi tytuł, natomiast celowo cały wniosek z dywagacji nad walorami szamponu zawarłam w tytule, bez fałszywej skromności, uważając go za trafny.
Mam włosy genetycznie bardzo cieniutkie, a co się z tym wiąże i co do zasady słabe, nieodporne na zmiany pór roku, nastroju (na stres od razu reagują wypadaniem), a do tego, choć niby przesuszone na całej długości (średni bob), to przy przetłuszczającej się skórze głowy, z racji tego, że są cienkie, też szybko się przetłuszczają.
Straszne, ale – tak mam, i z tego też powodu szczególnie starannie dobieram szampony do włosów, najczęściej wybierając lecznicze i wzmacniające, choć na pielęgnacyjnym efekcie "glamour" też mi zależy.
Klockopodobną i nieporęczną, do tego zakręcaną nakrętką (3 razy minus) buteleczkę nabyłam w zestawie z odżywką w sporej promocji, za 15 zł, i nie ukrywam, że w miarę przystępna cena za szampon dermokosmetyczny mnie przekonała, natomiast po konsumpcji niecałej buteleczki (psyche mi się w końcu posypała nad tym kosmetykiem, i resztki wylałam), uznaję ową kwotę za raczej zmarnowaną.
Szampon przede wszystkim zaniepokoił mnie zapachem – pestek słonecznika, więc jeszcze przed pierwszym użyciem, przewidziałam niebezpieczeństwo przetłuszczania moich włosów, i tak się stało. Męczyłam szampon przez kilka miesięcy, jedynie raz na jakiś czas, żeby się nie zmarnował, ale w takim trybie nie miałam co liczyć na ewentualne walory wzmacniające szamponu, których aktywacja zawsze wymaga regularności.
Osobną kwestię stanowi fakt, że szampon mocno plątał mi włosy, choć naprawdę staram się nie mechacić ich za bardzo przy myciu, więc już szarpanina przy rozczesywaniu nasilała mechaniczną utratę włosów.
Aplikacja specyfiku, fakt, że jest bardzo rzadki, i wychlapuje się już na etapie wylewania z niezbyt poręcznej butelki, a do tego słabo rozprowadza na włosach i nie pieni, dowiodły również, że kosmetyk nie jest aż tak znowu ekonomiczny, jak wynikałoby to z jego pozornie niewysokiej ceny, więc zdecydowanie... Ba! Nomen omen radykalnie już do szamponu nie wrócę.
Zalety:
- cena – ok. 15 zł – niby przystępna, natomiast szampon nie jest wydajny, i to... jak dla mnie jedyna pozorna zaleta, ponieważ z uwagi na inne cechy szamponu, nie byłam w stanie używać go regularnie i przekonać się o ewentualnych walorach wzmacniających włosy,
- przy bardzo suchych, z natury prostych, ciężkich włosach (i jedynie takich) być może się sprawdzi, i nawet doda im blasku
Wady:
- efekt w zakresie wzmocnienia – nie mogę go miarodajnie ocenić – jako dysponentka włosów słabych, ale przetłuszczających się – nie mogłam go w zasadzie używać,
- efekt w zakresie pielęgnacji – moje włosy słabe, cienkie i przetłuszczające się już po kilku godzinach od użycia szamponu, nie były świeże, a ciężkie i sklejały się w przetłuszczone strąki,
- bardzo słabo się pieni,
- długo się spłukuje,
- wydajność – słaba – dla w miarę odczuwalnego poczucia umycia włosów i spienienia szamponu, należy użyć go sporo,
- bardzo plącze włosy – nawet myte ostrożnie,
- zapach – w zasadzie w teorii nie jest brzydki – to oleista woń pestek słonecznika, która już sugeruje, że szampon może natłuszczać włosy,
- konsystencja – rzadka, niesycąca – rozchlapująca się z nieporęcznej butelki, ściekająca z dłoni i włosów,
- opakowanie – klockokształtna buteleczka (w miarę spora - 300 ml) o aptecznej aparycji (czego akurat się nie czepiam), natomiast nieporęczna, zamykana na nakrętkę, nieułatwiająca dozowania zbyt rzadkiego szamponu, choć szyjka ma wkładkę z minirancikiem
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie