Moje włosy-obecnie półdługie, w dobrej kondycji, nie mam problemów z przesuszaniem czy łamliwością, z natury są proste, gładkie i niskoporowate. Niefarbowane, w naturalnym kolorze(średni brąz) . Dosyć gęste, ale niezbyt grube, skłonne do obciążania oraz strączkowania.
Skóra głowy przetłuszczająca się(włosy myję codziennie wieczorem) i dosyć wrażliwa na czynniki typu stres, zmiana wody/klimatu.
Obecnie włosy mi mocniej wypadają-skutek uboczny przebytej operacji(olbrzymi stres+narkoza swoje zrobiły).
Moje włosy mają to do siebie, że nie lubią się specjalnie z pielęgnacją włosów marek spod szyldu Henkel, czyli Gliss Kur, Syoss, no i Schauma właśnie, zazwyczaj po ich produktach tracą życie-stają się matowe, suche oraz elektryzujące się.
No ale napis Volume(gdyż tak bardzo szukam w szamponach upragnionej objętości czupryny) oraz ładne opakowanie(w ukochanym fiolecie i do tego z nadrukiem lilii wodnej, której to kwiaty uwielbiam) zamroczył moje niezbyt miłe wspomnienia z szamponami Schaumy.
Aczkolwiek dosyć szybko to zamroczenie mi przeszło :)
Na początku było fajnie-szampon jest gęsty, ale przejrzysty, pieni się jak dziki i całkiem ok pachnie(typowo szamponowo, aczkolwiek ciutkę za mocno dla mojego nosa). Włosy po jego użyciu były czyste, nieoklapnięte, zaś ich przetłuszczanie niezmącone w żadną stronę, produkt dobrze zmywa nadmiar sebum czy wszelkie zanieczyszczenia.
Objętości nie otrzymałam, ale też nie łudziłam się, że dzięki Schaumie wróci na głowę moja niegdysiejsza gęsta i puszysta fryzura z lat nastoletnich :)
Jednak i w przypadku tego produktu doznałam ,,efektu Schaumy"-włosy na długości stały się po prostu brzydkie. Smętne, matowe i elektryzujące się jak dzikie, do tego niezbyt miłe w dotyku. Niezależnie od tego jakiej maski/odżywki użyłam, nawet po ulubionych kosmetykach nie mogłam wykrzesać z moich pasm ich dobrej kondycji oraz wyglądu(bo chociaż skalp mam kapryśny to na stan włosów na długości za bardzo nie mam co narzekać i tu mi się poszczęściło).
Jakby tego było mało, skóra głowy także zaczęła się buntować, pojawił się świąd, wzmożone przetłuszczanie oraz drobne krostki-tylko tego mi brakowało gdy i tak już gubię włosy wszędzie gdzie przejdę.
Wystarczyły dwa mycia ulubioną Joanną Naturią by wszystko wróciło do normy.
Naprawdę moje włosy nie lubią Schaumy.
Jako ciekawostkę dodam, że używałam na mojej głowie zarówno kosmetyków Schauma kupowanych w polskich sklepach jak i tych, które przywoziłam z wycieczek do Niemiec(myśląc, że może produkty z różnych rynków trochę się będą różnić, bo i znam takie przypadki wśród marek będących na rynkach różnych krajów).
I tak w każdym przypadku kończyło się to źle dla moich włosów oraz skalpu.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie