Bardzo dobre serum.
Od pewnego czasu obserwuję u siebie bursztynowe uniesienie. Jeśli mam taką możliwość wykupuję wszystko to, co w swoim składzie zawiera bursztyn. Nie inaczej było i w tym przypadku. Cena promocyjna kusiła i by w pełni ocenić działanie danych preparatów zaopatrzyłam się w całą serię. Nabyłam kurację w ampułkach, wcierki i szampony. Napisanie rzetelnej opinii wymagało ode mnie kilkumiesięcznej nieprzerwanej kuracji, a bywały dni w których chciałam się poddać.
OPAKOWANIE I WNĘTRZE
Seria Jantar pięknie prezentuje się na sklepowych półkach. Opakowania utrzymane są w srebrzystej tonacji i posiadają grafikę przedstawiającą garść rozsypanych bursztynów. Kurację w ampułkach umieszczono w prostokątnym opakowaniu z wyciętym okienkiem, przez które widać fragment zawartości. Karton pozbawiony jest zbędnego celofanu, jedynie boki zostały zabezpieczone przezroczystymi naklejkami. Dzięki takiemu zabiegowi, widać czy ktoś próbował dostać się do środka. Owe naklejki ściśle przylegają do kartonu, a ponowne przyklejenie jest widoczne. Na froncie: nazwa firmy i preparatu oraz dedykacja "do włosów bardzo zniszczonych i osłabionych". Na bocznej ściance instrukcja obrazkowa: jak otworzyć ampułkę, zamontować aplikator i wzmianka o tym, że trzeba po użyciu przepłukać pod bieżącą wodą. Z tyłu opis podzielono na wersję polską i angielską, dorzucono skład i wzmiankę, że jest przebadany dermatologicznie. W środku znajduje się plastikowy blister, w którym umieszczono 5 ampułek i specjalny aplikator z zatyczką.
Ampułki są szklane z plastikowym kapselkiem. Zawierają 5 ml zabarwionego, lekko bursztynowego, preparatu. Otwarcie jest niezwykle proste i przyjemne. Nie trzeba obawiać się o skaleczenia. Korek należy najpierw odbezpieczyć, a następnie ściągnąć. Szklana ampułka przypomina malutki słoik z gładkimi brzegami, dzięki czemu nie ma mowy o skaleczeniach. Aplikator idealnie i ściśle jest do niego dopasowany, tym samym umożliwiając precyzyjne dozowanie.
Płyn ma perfumowany dość intensywny zapach. Bardzo kojarzy mi się z tanimi męskimi perfumami. Nie jest dla mnie przyjemny, staram się nie zwracać na to uwagi. Kuracja powinna być stosowana dwa razy w tygodniu aż do momentu poprawy kondycji włosów, następnie dla efektu podtrzymania – raz na tydzień. Cena ok. 11 zł/opakowanie na promocji. Początkowo stosowałam 2/3 razy na tydzień, później rzadziej – tylko dla podtrzymania.
DZIAŁANIE I SKŁAD
Na samym początku znajdziemy alkohole: Alhohol Danat i glikol propylenowy /Propylene Glycol/. Przyjmuje się ogólny podział alkoholi na „dobre” i „złe”, a ich siła oddziaływania zależy także od pozycji na liście INCI (im dalej tym bezpieczniej). W tych „złych”, niezaprzeczalnie pierwsze skrzypce gra Alcohol Deanat, który występuje w produkcie zaraz po wodzie. Wsiąkając w temat włosomaniactwa dowiedziałam się, że czasem te rzekomo szkodliwe substancje mogą być całkiem przydatne. Czasami wręcz, zamiast złego oddziaływania na naszą skórę, są po prostu neutralne.
Natomiast wykazują ogromną rolę w przenoszeniu substancji aktywnych. Alkohol Denat. silnie wysusza, więc faktycznie nie jest fajnym dodatkiem do: serum na końcówki (które i tak zazwyczaj bywają mocno zniszczone) czy ogólnie w preparatach, które trzyma się dłużej na włosach np. maski, odżywki. Jednak już trochę inaczej się do niego podchodzi we wcierkach, lakierach czy suchych szamponach. Wszystko tak naprawdę zależy od poziomu wrażliwości naszej skóry oraz dalszej pielęgnacji. W tym przypadku alkohol ułatwia transport ekstraktów w głąb skóry (szybciej i łatwiej docierają do cebulek) oraz pełni funkcje konserwujące (zapobiega namnażaniu się bakterii). Podsumowując, bezwzględnie odradzam wrażliwcom oraz stosowania na uszkodzona skórę. Wszystkim tym, którzy mają podobne włosy do moich mogę spokojnie polecić.
Przez lata moje włosy były nieustannie poddawane trwałemu farbowaniu. Przez długi okres czasu były mocno rozjaśniane, obecnie szukam łagodniejszych zamienników i lekko przyciemniam/odświeżam kolor, eksperymentuję z henną. Uwielbiam je stylizować, co też nie jest im obojętne. Nie chcąc tracić na długości (etap zapuszczania – utrudniany poprzez olbrzymią kruchość, zniszczone końce i wypadanie), regularnie stosuję pielęgnację w postaci odżywek i masek. Stawiam też na wzmocnienie podstawy (cebulek, skóry) oraz pobudzenie wzrostu.. Włosy mam suche (na długości) i jednocześnie przetłuszczające się w okolicy skalpu. Mam też wrażenie, że więcej ich wypada niż rośnie nowych.
Zaraz po alkoholach znajduje się ekstrakt z bursztynu /Amber extract/. Następnie ekstrakt z korzenia żeń – szenia /Panax Ginseng Root Extract/, o którym mogłabym się rozpisywać w nieskończoność. Nadmienię, że wykazuje działanie antyoksydacyjne, regenerujące, poprawiające ukrwienie, wzmacniające cebulki włosów i pobudzające je do wzrostu.
Ekstrat z korzenia łopianu /Arctium Majus Root Extract/ – działa przeciwzapalnie i łagodząco, reguluje wydzielanie sebum. Jak dotąd włosy poddawałam myciu codziennie, czasami co 2gi dzień. Zaobserwowałam, że po pewnym czasie trwania kuracji, zaczęły się jakby mniej przetłuszczać.
Występują także: Acetyl Tyrosine, hydrolizowane proteiny sojowe, emolienty, substancje filmotworcze, humektanty i inne składniki kondycjonujące skórę i włosy, chroniące oraz przyśpieszające jej regenerację. Jest też cytrulina, biotyna, jedwab hydrolizowany, kwasy: mlekowy, glikolowy, cytrynowy, jabłkowy i salicylowy, witaminy: E, F, A
Z tych mniej ciekawych: Polysorbate 20, Peg 20 i 40, wysoce alergenne substancje konserwujące i zapachowe. Czyli tak jak wspomniałam powyżej – odradzane skórze wrażliwej i uszkodzonej (składniki na końcu listy ale nie powinny ich stosować ani dzieci ani kobiety w ciąży). U mnie nie wystąpiła żadna reakcja alergiczna, chociaż po pierwszej aplikacji, „coś bliżej nieokreślonego” czułam na skórze. Może to moja podświadomość, może taki efekt dał masaż skóry głowy, który zawsze przeprowadzam po wcierce/serum. Niemniej, na opakowaniu pozostawiono wzmiankę by dokładnie umyć dłonie. Jest to konieczne chociażby ze względu na kwasy i inne substancje, które mogą działać drażniąco na błony śluzowe.
PODSUMOWANIE
Kuracja ampułkami wymaga systematyczności i konsekwencji, a nawet wypracowania nowych nawyków. By cieszyć się efektami serum najlepiej nakładać wieczorową porą. Z dwóch powodów, po pierwsze – potrzebny jest czas na wchłonięcie, a po drugie – bezpośrednio po aplikacji włosy wyglądają na tłuste. Pojawiło się także delikatne nieestetyczne łuszczenie. Było to zmorą, na początku stosowania. To co wyglądało jak obfity (drobnoziarnisty) łupież, nie było nim w rzeczywistości. Taki efekt spowodowały kwasy. Początkowo się wystraszyłam i przyznam się, że miałam chwile zwątpienia. Zwłaszcza wtedy gdy pomimo moich wysiłków (równolegle stosowałam serum i wcierkę) włosy wyglądały coraz gorzej.
Wytrwałam i po kilku tygodniach coś się jednak zmieniło. W pewnym momencie zauważyłam, że fryzura ma większą objętość, włosy są mocniej odbite u nasady i jakby sprawiają wrażenie mniej tłustych. Na ten efekt wpłynęły dwa czynniki, zmniejszyło się wypadanie, a uniesienie potęgowały młode narastające włoski. Czy zaczęły szybciej rosnąć? - nie zauważyłam, ale czupryna widocznie się zagęściła, a pojedyncze włoski jakby się pogrubiły.
Ogólnie jestem zadowolona i odczuwam poprawę. Kuracja ma potencjał ale należy się przygotować, że nie będzie łatwo i szybo. Wymagana jest od nas cierpliwość, a przede wszystkim systematyczność.
Zalety:
- Łatwa aplikacja
- Widoczne efekty
- Niweluje nadmierne przetłuszczanie się włosów
- W składzie dużo naturalnych ekstraktów
- Wzmacnia cebulki, włosy mniej wypadają, rośnie dużo babyhair'ów, zdają się być też pogrubione
Wady:
- Intensywny zapach
- Nośnikami substancji aktywnych - alkohole - nie powinno się stosować na uszkodzona skórę
- czassss i systematyczność - na efekty trzeba poczekać i regularnie aplikować
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie