Bielenda, Magic Bronze, Nawilżający krem brązujący do ciała 2 w 1

Moje opalanie w domu

Krem brązujący Magic Bronzer 2 w 1, który też nawilża jest już moim rytuałem jeśli chodzi o opalanie w domu.
Krem po jednym użyciu daje delikatny efekt muśnięcia słońcem. Jeśli nam zależy na większym efekcie smarowałam się nim kilka dni pod rząd nie zapominając o peelingu dzień przed zaczęciem żeby był lepszy efekt. Po kilku większych użyciach testety widać trochę taki pomarańczowy efekt opalania ale to nie jest coś co mi przeszkadza.
Dobrze się rozprowadza, szybko się wchłania, nie brudzi pościeli i ubrania. Raczej nie unikniemy typowego delikatnego drażniące zapachu samoopalacza ale na początku pachnie kakaem.
Jest super wydajny jego pojemność to 200ml starczył mi na więcej niż kilka użyć.
Skóra mięciutka i nawilżona po jednym użyciu.
Zawiera w sobie masło kakaowe, panthenol, alantoinę i masło karoten.

Skuteczny i przyjemny w użyciu krem brązujący, który łączy nawilżenie z delikatnym opalającym efektem.

Krem Bielenda Magic Bronze, będący nawilżającym kremem brązującym 2 w 1, jest wyjątkowym produktem, który pozytywnie mnie zaskoczył. Jego dwufunkcyjna formuła zapewnia nie tylko intensywne nawilżenie skóry, ale również subtelne wydobycie brązowego odcienia, co sprawia, że skóra nabiera zdrowego, opalonego wyglądu.

Tekstura kremu jest lekka i łatwo się rozprowadza, co ułatwia równomierne nałożenie na skórę. Efekt brązowienia pojawia się stopniowo, co pozwala kontrolować intensywność odcienia i uniknąć plam czy smug. Zapach jest delikatny, co zdecydowanie wpływa na przyjemność stosowania produktu.

Opakowanie jest praktyczne, a dozowanie jest wygodne. Jednak warto zachować ostrożność przy aplikacji, aby uniknąć nadmiernego zabarwienia dłoni.

Podsumowując, Bielenda Magic Bronze to skuteczny i przyjemny w użyciu krem brązujący, który łączy nawilżenie z delikatnym opalającym efektem, doskonale sprawdzający się zwłaszcza w okresie letnim.

Ładne nogi masz brązowe tak :)

Krem Magic Bronze zamówiłam z oficjalnego sklepu Bielendy a cena była naprawdę niska gdzieś około 15 złotych za 200 ml i było to latem ale zapomniałam go zrecenzować i ocenić właśnie teraz to nadrobię i stwierdzam że naprawdę było warto go kupić dlatego że jak wiele recenzentek przede mną już stwierdziło naprawdę robi dobrą robotę i tworzy ładna i naturalną opaleniznę której to efekt chciałam uzyskać na nogach zakładając nieco krótszą spódnicę.Krem ma naprawdę bardzo przyjemny jakby kakaowy zapach lekką konsystencję świetnie się rozprowadza i bardzo szybko się wchłania ale należy i ja już o tym wiem i pewnie wiele Wizażanek też, że przed nałożeniem trzeba wykonać delikatny najlepiej drobnoziarnisty peeling aby produkt dobrze się wchłonął i równomiernie opalił naszą skórę.Kosmetyk ma też długą datę przydatności co jest na plus, skład jest bogaty w masła i moja skóra to naprawdę docenia.Polecam dla uzyskania naturalnie opalonej skóry niewielkim kosztem.

Na krem trafiłam jakiś czas temu w jednej z drogerii, skuszona niską ceną i dużą ilością pozytywnych opinii.

Krem zamknięty jest w ładnej, estetycznej tubie o dosyć dużej pojemności. Początkowo stosowałam go ostrożnie, nakładając niewielką ilość, żeby nie przesadzić, nie wiedziałam też jaki da odcień na mojej skórze. Konsystencja jest bardzo przyjemna, ułatwiająca szybkie rozsmarowanie produktu. Zapach nawet ładny jak na tego typu kosmetyk: wg mnie czekoladowo-cynamonowy.

Krem daje bardzo fajny efekt opalenizny już po kilku użyciach, choć nakładany zimą na pozbawioną opalenizny skórę daje jednak nieco pomarańczowy odcień. Raczej nie da się nim zrobić sobie "krzywdy", ale warto uważnie rozsmarowywać go w bardziej suchych miejscach - kilka razy już zrobiłam sobie pomarańczowawe plamy nad piętami, w miejscach gdzie obcierają mnie buty i mam tam przesuszoną skórę.

Używam go głównie na nogi, sporadycznie zimą lub wiosną, kiedy mam w planach jakieś większe wyjście i planuję założyć sukienkę, natomiast latem kiedy mam mocno opalone nogi stosuję go nawet codziennie, nie tyle w celu podbicia opalenizny, a po prostu jako krem nawilżający, gdyż nawilża moją skórę jak żaden inny produkt. Jest wydajny i nawet przy codziennym stosowaniu wystarcza na długo.

Jest to obecnie mój ulubiony produkt do "opalania" i polecam go każdemu :)

Krem znajduje się w bardzo mięciutkiej tubce o pojemności 200 ml. Krem można pozostawić na zakrętce. Otwór jest w sam raz co można wycisnąć odpowiednią ilość produktu. Szata graficzna jest na brązowym tle, szata graficzna ładna i prosta a z tyłu są zawarte najpotrzebniejsze informacje.
Konsystencja kremu bronzującego wydaje się na taką dość kremową i jest białego koloru.
Zapach jest bardzo słodki taki podchodzący pod kawowy, który jest naprawdę wyczuwalny przez długi czas na ciele.
Produkt bez żadnego problemu rozprowadza się na ciele i równomiernie,
Po pierwszym zastosowaniu zauważyłam lekką opaleniznę, efekt utrzymuje się całkiem sporo. Ale również jak bym zauważyła lekkie nawilżenie oraz fajną skórę delikatną w dotyku.
Jak na taki efekt to mogę polecić ten krem bronzujacy do ciała. Jest on bardzo wydajny a do tego w dobrej cenie można jego kupić.

Balsam kupiłam z czystego przypadku, był na promocji, a że to Bielenda, czyli marka z pewną renomą, śmiało założyłam, że będzie dobry. Niestety...
Zacznę od plusów:
Jest naprawdę tani i ma dużą pojemność. Jeśli komuś się sprawdza to super, bo nawet bez promocji jego cena jest atrakcyjna.
Opakowanie ma formę wygodnej, miękkiej tuby. Bardzo lubię balsamy brązujące w tubach, bo nie nabieram produktu od razu pod paznokcie, więc mniejsza szansa, że skończę z nieestetycznym efektem.
Ma konsystencję mleczka, gładko sunie po ciele, nie maże się i zostawia aksamitną warstewkę nawilżenia, która na skórze wyczuwalna jest do następnego prysznica. Nie ma koloru bazowego, jest biały.
I przejdźmy do minusów:
Po pierwsze, nie robi nic. Jestem blada, kupiłam wersję ciemniejszą i nic. Jakbym się niczym nie posmarowała. Ale to jeszcze nic!
Najgorszy jest zapach. Wyczuwam w nim cynamon taki z cukrem, jak w Cini Minis, ale i jakby nutę moczu? Zapach jest intensywny i czuć go już po otwarciu tuby, nawet jeśli trzymamy ją z dala od nosa. Przechodzi na pizamę, pościel i utrzymuje się do rana. Nie jestem fanką tego Cini Minisowego zapachu samego w sobie, ale jeszcze jakoś bym to przeżyła, gdyby nie ten podton jak w publicznej toalecie. Koszmar! Nałożyłam go świeżo po kąpieli i żałowałam. Nawet myślałam, że kupiłam zepsuty, ale data jest do 2025 roku. Paskudztwo.

APLIKACJA:
W moim przypadku nie różniła się za bardzo od stosowania jakiegokolwiek innego balsamu nawilżającego. Poręczne opakowanie, łatwo się rozprowadza, a co najważniejsze nie marze się. Wiadomo, że pod koniec stosowania balsamu musiałam rozciąć opakowanie by wydobyć resztki ale dla mnie to nie problem. Po zastosowaniu kosmetyku warto prewencyjnie umyć ręce, bo gdy zdarzyło mi się o tym zapomnieć -pozostawił ciemniejsze ślady pomiędzy palcami. Wydajność się jak najbardziej na plus.

DZIAŁANIE:
Widoczne już po pierwszej nocy po zastosowaniu produktu. Nogi są ładnie "opalone" w zimnych barwach, co nie często się zdarza w przypadku samoopalaczy. Efekt ten utrzymuje się przy kolejnych aplikacjach, które podtrzymują efekt. Ale oprócz tego widocznie jest nawilżenie skóry. Czego szczerze mówiąc nie spodziewałam się po produkcie opalającym. A ten nawilżył jak mało który balsam nawilżający. Oczywiście nie jest to efekt długotrwały, zanika powoli w ciągu dnia, niemniej jednak byłam bardzo zadowolona, że moja skóra nie domaga się drugiej nawilżającej warstwy normalnego balsamu. Problemy zaczynają się gdy postanowimy przestać z niego korzystać. Kolor niestety nie schodzi równomiernie, ani też ładnie. Zauważyłam rolowanie się koloru, a trwało to mniej więcej dwa tygodnie. Podirytowania dodał fakt, że nie pomógł nawet piling mechaniczny. Podczas stosowania produktu, problemem było zdzieranie się produktu na stopach, szczególnie odznaczały się paski moich klapek.


Jak na taki stosunek ceny vs efekty powracam i będę powracała do jego stosowania w kolejnych latach. Ma swoje minusy ale i tak wolę ten produkt z jego wszystkimi wadami niż zabawę z samoopalaczami.

Mój ulubiony

Najlepszy kosmetyk brązujący jakiego do tej pory używałam, nie rozstają się z nim już od dwóch lat. Daję stopniowy efekt równomiernej, naturalnej i zdrowej opalenizny, jednocześnie nawilżając skórę. Ma przyjemny zapach, konsystencję i co najważniejsze przy tego typu produktach nie pozostawia smug ani plam, wypłukuję się ze skóry również równomiernie. Produkt dostępny w wariancie do jasnej i śniadej karnacji, w dobrej cenie, dodatkowo w Rossmannie często można znaleźć go w promocyjnej cenie.

Mam skórę suchą, podatną na wypryski i bardzo jasną karnację, wręcz przeźroczystą.
Opakowanie to 200ml, odkręcana tuba.
Balsamu już używam 2. lub 3. rok z rządu, ale głównie latem. Na cały okres wystarczają mi 2 takie tuby (końcówka maja-początek września). Zazwyczaj kupuję go w Rossmannie za 10-15zł w zależności od promocji lub jej braku, więc cena i wydajność jak dla mnie super.
W tym roku zużyłam 2 wersje - do jasnej i śniadej karnacji, jedna po drugiej. Obie mają takie same składy, różnią się jedynie szykiem substancji, bo w wersji do śniadej karnacji Dihydroxyacetone (substancja barwiąca skórę, reagująca z aminokwasami naskórka tworząca brązowe pigmenty, dająca efekt zabarwienia, "opalenia") jest o oczko wyżej.
Ogólnie skład średni, może być komedogenny i podrażniający, ale dla skóry suchej powinien być ok. Ja niestety mam tendencję do wyprysków, więc co jakiś czas takowe mi się pojawiały, ale nie było tego dużo.
Jeżeli chodzi o nawilżenie, to bardzo dobrze je utrzymuje.
Zapach ciężki, słodki, kakaowo-kremowy, ale fajnie niweluje brzydki zapach skóry, który się wydziela po połączeniu z ww. substancją. Ogólnie czasem jest tak, że ten nieprzyjemny zapach jest mniej wyczuwalny, a czasem bardziej. Ja zawsze nakładałam balsam na noc, a rano go zmywałam, więc mi nie przeszkadzał. Tu stężenie musi być niskie, bo im wyższe tym ten zapach intensywniejszy, a skóra bardziej "opalona".
Produkt nie powoduje plam, łatwo się rozprowadza, pozostawia delikatny "film", więc zapobiega nadmiernej utracie wody z naskórka. "Opalenizna" jest naturalna i stopniowa. Można ją budować, ale do pewnego stopnia. Niestety (-stety dla mnie) nie posiada color guide'u, więc nie widać gdzie produkt już został nałożony (ja nawet tak wolę, bo color guide'y zazwyczaj brudzą pościel i ubrania).
Bardzo polecam, szczególnie dla bladziochów, którzy lubi naturalną, delikatną opaleniznę i dla tych, którzy nie lubią się "bawić" z samoopalaczami, bo ten używa się bardzo łatwo, zamiast balsamu, więc jest szybko i wygodnie, a nie pozostawia plam.

Kupiłam wersję do jasnej karnacji. Aplikuje się bezproblemowo. Pachnie bardzo ładnie, trochę cynamonem.
Daje bardzo ładny kolor. Nie jest ani pomarańczowy, ani zbyt ciemny. Po 1 aplikacji skóra jest ładnie, naturalnie opalona. Efekt jest delikatny, ale można go wzmocnić przez nałożenie większej ilości albo smarowanie kilka dni z rzędu.
Bardzo szybko się wchłania. Nie brudzi ubrań. Schodzi równomiernie.
Nie robi plam, ale trzeba go dokładnie rozsmarować.
Skóra jest nawilżona, zregenerowana, rozswietlona i widocznie odżywiona.

Bielenda, Magic Bronze

Bardzo dobre i długie działanie! Już po jednym zastosowaniu efekty są widoczne. Skóra nabiera pięknego, brązowego odcienia, który jest daleki od nieestetycznych żółtych czy pomarańczowych tonów. Kluczowe jest jednak, aby równomiernie go nałożyć na skórę, aby uniknąć plam, aromat nie jest zbyt nachalny i szybko się ulatnia.

Szczerze polecam, wcześniej miałam okazje przerobić kilka podobnych produktów i z tego jestem najbardziej zadowolona. Ma intensywny zapach, ale to chyba standard jeśli chodzi o tego typu kosmetyki. Stosunek jakości do ceny. Daje naturalny efekt. To moje któreś opakowanie z kolei i raczej przy nim zostanę.