GlamGlow SuperCleanse, Daily Clearing Cleanser Oczyszczająca pianka do mycia twarzy

Sporo błotek do twarzy używałam próbując pozbyć sie zaskórników. Narzeczonemu z cerą trądzikową też nakładałam - jako żel do mycia twarzy oraz maskę. Szczerze? Nie wiem co powiedzieć. Jest wydajne jednak nie warte ceny... niczym się nie różni od Garniera za 15zł. Nie widziałam efektów 6-7 razy lepszych od taniego zamiennika (cena GlamGlow jest 6-7 razy wyższa).

Zacznę od opakowania. Błotko zamknięte zostało w solidnej plastikowej obudowie, a to z kolei umieszczone dodatkowo w tekturowej tubie. Produkt dozujemy za pomocą pompki, która wydobywa nie zbyt dużą ilość produktu, aczkolwiek wystarczającą na umycie całej buzi. Dzięki temu kosmetyk jest bardzo wydajny. Zapach jest ostro ziołowy, ale do zniesienia. Konsystencja i kolor rzeczywiście przypomina błotko, a po nałożeniu na twarz wyglądamy jak zamaskowani w lesie Marines. Główną właściwością tego błotka jest oczyszczanie i muszę przyznać, że radzi sobie z tym bardzo dobrze, aczkolwiek nie jestem przekonana czy akurat moja cera wymaga tak dogłębnego oczyszczenia (kosmetyk przeznaczony raczej jest do cery tłustej z niedoskonałościami). Dlatego stosuję ją w razie potrzeby, gdy uznaje, że akurat nadszedł czas dobrze oczyścić pory. W tej kwestii i wielu innych spisuję się rewelacyjnie. Podczas pierwszej aplikacji odczułam delikatne szczypanie na twarzy, ale nie zauważyłam, żeby produkt podrażnił skórę. Buzia nie była zaczerwieniona, a podczas kolejnego stosowania uczucie to nie miało już miejsca. Błotko bardzo dobrze oczyszcza skórę, nie pozostawiając na niej żadnych śladów zatkanych porów czy zaskórniaków. Twarz jest gładka i miękka w dotyku. Bardzo zaskoczyło mnie to, że produkt mimo swoich silnych właściwości oczyszczających nie wysusza skóry. Jedną gwiazdkę odejmuję za zapach i dość wysoką cenę.

Zdecydowałam się na zakup, ponieważ bardzo lubię niebieską wersje tej pianki. Tak się złożyło, że kilka miesięcy temu w Sephora była dość fajna promocja na ten produkt. Zadowolona działaniem poprzedniej, postanowiłam wypróbować białą wersje. Zacznę od tego, że śmiesznie się wygląda po nałożeniu jej na twarz. Pianka ma konsystencje gęstego błota i tak też wyglada. Ciemno-brązowa papka, która nie pachnie zbyt ładnie. Na szczęście zapach jest ledwo wyczuwalny, dlatego luz. Dział bardzo dobrze, ale raczej polecałabym ją osobą o cerze bardziej tłustej, skłonnej do wyprysków. Moja raczej takiego mocnego oczyszczenia nie potrzebuje. Po aplikacji skóra była jak dla mnie trochę za bardzo wysuszona i lekko ściągnięta. Zdecydowanie niebieska bardziej przypadła mi do gustu. Kosmetyk jest bardzo wydajny, ponieważ wystarczy jedna, góra dwie pompki na umycie całej twarzy. Opakowanie bardzo wygodne. Podoba mi się, że jest zapakowana w tube.

Na początku w ogóle nie byłam przekonana do produktów marki GlamGlow - miałam podejście "chyba w tym złoto jest, skoro taka cena" ;) Ale! Skusiłam się na set Multimasking z Douglasa i ... zakochałam się w tych produktach, przede wszystkim w Supermud. Przedstawię najpierw sytuację mojej skóry - w lutym zdecydowałam, że zmienię kosmetyki kolorowe, ponieważ w większości były to drogie produkty i to był mój błąd. Wszystkie drogeryjne podkłady, pudry (oczywiście nie wszystko, ale mówiąc ogółem) tak zapchały moją skórę, że na policzkach nie miałam miejsca, w którym nie byłoby pryszcza. Wzięłam antybiotyk, ledwo to pomogło. Po zastosowaniu maseczki SuperMud regularnie dwa razy w tygodniu, moja skóra się odmieniła i nigdy nie wrócę już do kombinowania z jakimikolwiek lekami! Idąc za ciosem - zakupiłam błotko do mycia twarzy, które może być używane codziennie :) Zmniejszyła się ilość wielkich wykwitów - max. dwa, gdzie wcześniej miałam ich miliony. Zwężone pory, znikoma ilość zaskórników. To błotko to moja nowa miłość!

Ten rok upływa mi nieco pod znakiem, a raczej logo marki Glamglow. Zaczęłam się nią bliżej interesować w styczniu. W lutym postanowiłam kupić pierwszy produkt, który okazał się być znakomity. Było nim nawilżające błoto do mycia twarzy. Kupiłam miniaturkę tej pianki do twarzy podczas pobytu na wakacjach w Barcelonie. W hiszpańskiej Sephorze są dostępne miniatury produktów Glamglow, u nas ich jeszcze wówczas nie było (sierpień). Pojawiły się chyba jakoś we wrześniu, ale jedynie mini maseczki. Postanowiłam wypróbować białą wersję ze względu na to, że biała maseczka cieszy się całkiem dobrymi opiniami. Miniaturka była faktycznie mała, miała pojemność 30 g. Bazując na samej konsystencji uważam, że jest wydajniejsza od wersji niebieskiej. Produkt ma czarny kolor, pachnie ziołowo - glinkowo. Jest rzadki, trzeba uważać, by nie dostał się do oczu (ale to oczywiste). Opakowanie wygodne, z pompką. Używałam go codziennie wieczorem. Najpierw zmywałam makijaż płynem micelarnym. Potem myłam buzię pianką. Właściwie nie jest to pianka, ale wodniste błoto (wersja niebieska jest gęsta). Bardzo dobrze oczyszcza buzię, nie trzeba nakładać go dużo. Po osuszeniu twarzy ręcznikiem moje pory były zwężone, a cera wyraźnie odświeżona. Mam cerę tłustą, ale wrażliwą. I tu właśnie pojawił się mały problem, bo o ile latem produkt mi odpowiadał, to kiedy pogoda zmieniła się na nieprzyjemną, już przestał. W okresie jesienno - zimowym, moja cera zawsze zaczyna lekko wariować. Potrzeba jej więcej nawilżenia i lżejszych produktów do mycia buzi. Dlatego, o ile latem dobrze mi się używało tego kosmetyku, tak jesienią musiałam używać go co drugi bądź trzeci dzień. Generalnie polecam ten produkt, jest przydatny dla cer problemowych, ale nie tylko. Poza chłodniejszym okresem, nie dawał mi uczucia ściągniętej i podrażnionej cery. Nie wyskoczyły mi po nim żadne niespodzianki. Nie kupię go ponownie, bo według mnie oczyszcza aż za mocno. Zdecydowanie wolę wersję niebieską. Myślę, że sprawdzi się u fanek solidnego oczyszczenia. Polecam wypróbowanie tego kosmetyku, wzięcie próbki w Sephorze czy też Douglasie. Błoto, czy też pianka, nie należy do tanich kosmetyków, więc warto to zrobić, by potem się nie rozczarować.