Błyszczyk ten kupiłam przyciągnięta świeżym, dziewczęcym odcieniem różu oraz obietnicą powiększania. Już miałam z takowymi do czynienia, choćby marki Eveline i ich słynnymi błyszczykami z chili i jadem pszczelim. Jednak one mają zupełnie inne działanie. Ten kosztował mnie kilkanaście złotych w drogerii Natura. Posiadam odcień 130 Sucker For Rose.
Ze swoimi ustami problemu nie mam, a konkretnie z ich kształtem. Są pełne i całkiem duże, więc powiększenia nie potrzebuję. Ale jak to na babę przystało, nie przeszłabym obojętnie obok nietypowego, intrygującego kosmetyku :D. Jak wspomniałam też na wstępie, powiększające błyszczyki już znam, ale wiem, że nie wszystkie działają w ten sam sposób. No i trafiło mi się na takiego odmieńca, który chłodzi. Ale tym swoim miętowym chłodem nie robi nic. Czuję na ustach zimno, lecz w lustrze nie dostrzegam żadnych zmian. Za to błyszczyki Eveline dosłownie piekły w wargi, uwypuklając je, szczególnie na konturze. Ale spokojnie - ten nadrabia korzystnym kolorem, wykończeniem i konsystencją. Zacznijmy więc od koloru. Jest to świeży, ciepły, odmładzający róż z lekko czerwonymi tonami, który dodaje twarzy koloru. Szczególnie dużą różnicę robi przy monochromatycznym makijażu w brązach - wówczas działa jako takie przełamanie schematu, kontrastując z przygaszonymi odcieniami natury. Świetnie może się sprawdzić u dojrzałych kobiet, dodając młodzieńczego wyglądu. Korzystne jest również lustrzane wykończenie, które tak samo dobrze odmładza i odświeża. Znajduje się w nim mnóstwo drobinek, połyskujących głównie na chłodne, srebrzyste kolory, i wzmagających efekt blasku. Nie są one mocno zauważalne, bo są naprawdę malutkie. W większości gubią się w całkiem mocno napigmentowanym kolorze, który pokrywa usta w jakichś 80%. Bardzo lubię też jego delikatnie klejącą konsystencję, dzięki której dłużej się utrzymuje. Co prawda bogiem trwałości nie jest, ale wytrzymuje zdecydowanie dłużej od wodnistych błyszczyków. A mimo tego, że się klei, to jest lekki, prawie niewyczuwalny na ustach. Można go łączyć z matowymi pomadkami lub nosić samodzielnie. Dobrze ochroni przed czynnikami zewnętrznymi i subtelnie nawilży. Może tego powiększania nie zapewnia, ale to tylko taki dodatek dla frajdy, bez którego da się obejść.
Aplikator jest zwykły, nie w stylu ''doe foot'', tylko płaski i włochaty. Nie drapie w usta podczas rozprowadzania błyszczyka. Jego wielkość będzie odpowiadać raczej każdej osobie, czy to z cienkimi, czy z grubymi wargami. Nabiera on idealną porcję produktu, która starcza na pomalowanie zarówno dolnej, jak i górnej wargi cienką warstwą.
Opakowanie to plastikowa, przezroczysta buteleczka ze srebrną zakrętką. Właśnie te srebrne szczegóły dodają tutaj uroku, dzięki czemu całość wygląda na droższą, niż jest w rzeczywistości. Jednak po pewnym czasie wrzucania błyszczyka do torebki, widać ubytki w tych srebrnych szczegółach, a to już oznaką dobrej jakości nie jest. Nie zmienia to faktu, że podoba mi się design opakowania. Pojemność to 5ml.
Zalety:
- Świeży, odmładzający, dziewczęcy odcień różu (130)
- Lustrzane wykończenie z mikro brokatem
- Lekko klejąca konsystencja, która zwiększa trwałość błyszczyka
- Napigmentowany kolor, w jakichś 80% kryjący
- Wygodny aplikator
- Opakowanie
Wady:
- Daje uczucie chłodzenia, które nie ma żadnego wpływu na wielkość/grubość ust, a że zostało to obiecane, to niestety muszę odjąć jedną gwiazdkę
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie