I Heart Revolution Peach and Glow Mini Chocolate Blush Róż do policzków

Kupiłam to duo już dawno, ale nigdy go nie oceniłam, bo, no właśnie...nie chciałam się zmuszać do używania go, trafił do kosmetyczki awaryjnej, która służy mi kiedy nie mam ze sobą mojego kuferka z lubianymi kosmetykami. To jest jedyny róż rozświetlający, jaki miałam, więc nie mam porównania, i nie wiem, jak to powinno wyglądać, ale jak na mój gust, to jest o wiele zbyt metaliczny. Daje efekt spoconej skóry, podkreśla pory i fakturę skóry (o wiele bardziej niż rozświetlacze, tu chodzi też o skutki nałożenia na twarz intensywnego koloru zawierającego perłę). Liczyłam też, że kolor będzie bardziej pomarańczowy, ale jest taki...grejfrutowy? Brzoskwiniowy? Najtrafniej bym go określiła jako czerwono-różowo-pomarańczowy, te różowe tony widać bardziej niż bym chciała. Także wygląda się jak miedziany blaszany drwal. Rozświetlacz chyba jest jeszcze gorszy, o ile kolor jest całkiem ładny, taka brzoskwinia z szampańsko-srebrnym połyskiem, to wykończenie i błysk są bardzo suche, jak pył po szlifowaniu metalu, jak takie typowe, stłumione rozświetlacze MUR. Niby tragedii nie ma, ale duo kosztowało chyba z 35 zł, teraz może już więcej przez inflację, to już nie jest mało, szczególnie za produkt który ma tyle wad. Jak ktoś szuka takich odcieni to bardziej polecam ,,marchewkowy" róż z Ingrid (ten w kwadratowym opakowaniu) , który bardzo lubię, jest matowy i jedwabisty, i ma właśnie taki grejfrutowy, czerwono-pomarańczowy kolor.

W opakowaniu sprawia wrażenie mocnego połysku, wprost przesadzonego. Jednak po nałożeniu brak jest efektu kuli dyskotekowej, wprost przeciwnie odpowiednio zaaplikowany tworzy taflę, która przechodzi częściowo w satynowe wykończenie. Idealnie sprawdza się także w roli cienia do powiek. Drobinki nie przemieszczają się po twarzy w ciągu dnia, a sam produkt nie wchodzi z zmarszczki na powiece. Produkt posiada wysoką trwałość, nie powoduje plam, bardzo równomiernie rozkłada się na twarzy i łączy z innymi kosmetykami. Śliczne minimalistyczne opakowanie w odcieniach różu/brzoskwini. Dodatkowo jest bardzo wydajnym kosmetykiem, gdyż posiada dużą pigmentację.

Plusy(+) - kolor różu (brzoskwinia) - pigment - ładne opakowanie - nie plami - bez problemu się rozciera - trwałość - cena - wydajność - lusterko Minusy(-) - na początku bardzo trudno go otworzyć - jakość opakowania ( po którejś próbie otwarcia zamknięcie pękło) - rozświetlacz ( pigmentacja, błysk, kolor, trwałość, brokatowe wykończenie ) Podsumowując róż jest przepiękny i wręcz go nadużywam. Kupiłam ten produkt głównie ze względu na kolor różu i się nie zawiodłam. Rozświetlacz jest dużym niewypałem, na szczęście różu jest więcej więc jakoś mi to nie wadzi i tak go nie używam.

Zestaw Peach and Glow marki I heart Revolution kupiłam w promocji za połowę standardowej ceny. To jest jeden z moich lepszych zakupów kolorówki. Zestaw zawiera róż i trzy rozświetlacze w formie prasowanej. Kryje się w pudełku z lusterkiem, kształtem przypominającym tabliczkę czekolady w kolorach apetycznej brzoskwini. I z taką właśnie brzoskwinią, przywodzącą na myśl ciepłe i słoneczne dni, mamy do czynienia po otwarciu czekoladki. Zarówno róż jak i rozświetlacze to dopracowana kompozycja ciepłych barw wzajemnie dopełniająca się. Bardzo dobrze napigmentowana bez zbędnej brokacizny. Czasem zdarza mi się przesadzić z nadmiarem, ale to kwestia zapamiętania, że mamy do czynienia z tak mocno napigmentowanym kosmetykiem. Wystarczy naprawdę muśnięcie twarzy pędzlem, by nadać jej kolorytu i świeżości. Odmładza i to bez cienia przesady. Zdarza się, że używam zarówno różu jak i rozświetlaczy jako cieni do powiek. Nie podrażniają moich oczu, dobrze się ze sobą blendują i nie ścierają się za szybko ani nie ważą. Zestaw sprawdzi się przy dziennym i wieczornym makijażu. Zawsze, gdy użyję tego zestawu, czuję się jakby samo Słońce mnie musnęło swoimi promieniami. Cera jest rozpromieniona. Wyglądam po prostu pięknie, świeżo i młodo. Jak brzoskwinka latem :)

Kupiłam gdyż szukałam różu o kolorze brzoskwini a uważam, że róż ciężko jest zepsuć wiec nie warto w niego zbyt mocno inwestować. W paletce dostajemy rozświetlacz w postaci ombre oraz róż o kolorze mocnej rozświetlonej pomarańczy. Ten róż wg mnie jest przepigmentowany i łatwo zrobić sobie plamy, w dodatku ciężko wtopić go w policzki bo tworzy odcięcie. Mam skore mieszana i niestety mocno podkreśla mi rozszerzone pory. Rozświetlacz nie jest najgorszy ale nie urzeka to jest taka dawna formuła suchych rozświetlaczy. Kolorystycznie podobny jest do tego od Natalii Siwiec ale tamten ma dużo lepsza formułe. Ale moja siostrzenica ostatnio ma nowa zabawę w ciocie Monike i dostanie ta paletkę do swojej kolekcji kosmetyków. Jeśli ktoś szuka w tej paletce zamieniła do paletki brzoskwiniowej od too faced to w tej paletce tego nie znajdzie.

Zacznę od tego, że według mnie ten produkt ma same plusy :) do wykonania codziennego makijażu wystarczy dosłownie dotknięcie pędzla. Produkt jest super napigmentowany, ale jednocześnie łatwo się go blenduje i nie pozostawia plam. Można nim fajnie stopniować poziom wyrazistości makijażu od codziennego po mocny wieczorowy. Część z samym różem jest przyjemnej cieplej tonacji, wpasowujący się w mój naturalny kolor cery. Natomiast część z rozswietlaczem jest super dopełnieniem ze względu na podobny odcień. Bardzo przyjemnie używa się tego kosmetyku. Co prawda nie używam lusterka z zestawu, ale uważam, że to super dodatek do porządnie wykonanego opakowania.

Chorowałam długo na brzoskwiniową kolekcję z too faced. Do momentu, kiedy nie zobaczyłam jej w sephorze na żywo i stwierdziłam, że jednak kolory są dość kiczowate jak za 200 zł. Ale miłość do brzoskwini została, więc czym prędzej zakupiłam brzoskwiniowy duet od MUR. Opakowanie jest prześliczne i cieszy mnie przezeń używanie produktu. Niestety po około 3 tygodniach zatrzask się wyłamał i opakowanie już się nie zamyka. Mam też mini paletkę cieni (to jest identyczne opakowanie) i tam jest wszystko OK, więc możliwe, że miałam po prostu pecha i dostałam jakieś felerne pudełeczko. Rozświetlacz jest prześliczny! Nie jestem fanką złotych brokatowych plam, które oferują tak rozchwalane lovely i wibo. Zimne tony też mnie nie cieszą. A tu mamy super dziewczęcy, młodzieńczy kolor. Brokat nie jest też zbyt duży, a dla tych, co boją się intensywności (ja nie przepadam za efektem lustra, choć czasem lubię pobawić się w dziecko-słońce) informuję, że dość łatwo można stopniować intensywność tego rozświetlenia. Ja mieszam wszystkie trzy kolory, czasem ten żółty używam w kąciku oka i też się świetnie sprawdza. Rozświetlaczowi daję dużą piąteczkę. W różu nie bardzo widzę te odcienie, na skórze widać odrobinę różnicy, czy weźmiesz z prawej czy z lewej strony, ale jest to subtelny efekt. Produkt się błyszczy, ale nie tak jak rozświetlacz i na policzku jest to delikatniejszy efekt niż w pudełku. To oceniam na plus. Ja mam nierówności na policzkach od trądziku, ale dopóki nie mam wypukłych, rozpalonych strupków, to jest OK i mogę go używać. Nie do końca jednak jestem zadowolona z koloru przy mojej opaleniźnie. Opalam się na mega żółto i ten brzoskwiniowy jednak się trochę gryzie. Może jesienią się sprawdzi lepiej. Wolałabym odrobinę bardziej pomarańczowy odcień. Mnie też trudniej stopniować ten róż, co jest dla mnie dużym zaskoczeniem, bo zwykle używam róży sypkich, które ponoć są trudniejsze w używaniu... A jednak tu mi dość łatwo zrobić plamę. Łatwo jednak ją rozetrzeć. Równie łatwo jak przesadzić z ilością produktu. Ostatnie ale do tego różu- według mnie nie pasuje do żadnego bronzera (mam całe dwa, więc nie szalejmy, ale z żadnym nie wygląda dobrze). Jest to niewielki minus dla mnie, bo dziewczęcy efekt, jaki on daje jednak gryzie się z mocnym konturem. Zrobię update jesienią, gdy będę blada, na razie wystawiam 4 z powodu niepełnego wykorzystania różu, reszta jest na 5. Możliwe jednak, że mniej żółte dziewczyny (bardziej w neutralne tony lub nieopalone) będą z niego zadowolone cały rok.