Do dziś pamiętam pierwsze opakowanie tego tuszu, które podebrałam swojej Mamie. Używałam go potem non stop przez kilka lat, opakowanie za opakowaniem. Był moim wielkim ulubieńcem. Chociaż czasem kupowałam inne tusze do rzęs, zawsze do niego wracałam.
Niestety, od pewnego czasu jego jakość spadała. Ale opakowanie, które kupiłam w zeszłym roku, jest najgorsze. To już nie ten sam tusz, co 10 lat temu. Żałuję wydanych na niego pieniędzy i raczej go więcej nie kupię.
KOLOR
Tusz The One ma klasyczny, czarny odcień. Nie jest to najbardziej intensywna czerń, jaką miałam na oczach, ale wygląda ładnie i naturalnie.
EFEKT NA OCZACH KIEDYŚ
Kiedyś ten tusz tworzył z rzęs przepiękny wachlarz, wydłużał i rozdzielał. Rzęsy wyglądały po nim cały czas bardzo naturalnie, tylko o wiele, wiele piękniej - dosłownie jak u sarenki.
EFEK NA OCZACH TERAZ
Rzęsy nadal wyglądają w nim bardzo naturalnie - nie sztucznie i nie teatralnie. Są przyciemnione. Pogrubienie jest wręcz zerowe, minimalne. Wydłużenie jest znacznie mniejsze niż kiedyś, a dokładanie kolejnych warstw niczego nie zmienia - dodaje trochę wyrazistości, ale nie za wiele. Gdzieś zniknął niesamowity efekt wachlarza rzęs, który kiedyś był charakterystyczny dla tego tuszu. Nie ma efektu wow ani efektu sarnich oczu. Rzęsy są rozdzielone i delikatnie podkręcone, ale nie zwracają na siebie uwagi. Z większej odległości wyglądają przeciętnie, zwyczajnie, jakbyśmy użyły najtańszego tuszu z drogerii, w dodatku w minimalnej ilości (nawet jeśli nałożyłyśmy 10 warstw).
Jeśli chodzi o ogólne wrażenie, to ładniejszy efekt miałam po najtańszych tuszach z Essence i Miss Sporty - rzęsy były po nich bardziej podkreślone, wyrazistsze, dłuższe, grubsze. Z kolei po tuszach z Bourjois, Maybelline i L'Oreal miałam o wiele bardziej romantyczne i wachlarzykowate, wręcz spektakularne rzęsy - te tusze "robiły" mi dosłownie cały makijaż.
TRWAŁOŚĆ
Tusz nie osypuje się, nie kruszy i nie rozmazuje się przez cały dzień. Spokojnie możemy nałożyć go rano, pójść do pracy, a potem na zakupy i siłownię - po powrocie do domu makijaż nadal będzie nienaganny.
Dodam, że rzęsy są po nim cały czas miękkie i elastyczne, jednak nie warto ich pocierać, bo można zrobić sobie czarne podkówki pod oczami.
Ten tusz nie jest trwały, odporny na pocieranie ani wodoodporny. Jeżeli spadnie deszcz, zapłaczemy, mocno się spocimy, potrzemy oczy, powietrze będzie wilgotne i parne - może zrobić pod oczami pandę.
SZCZOTECZKA
Szczoteczka jest silikonowa, wygodna, łatwo nią operować, nie brudzi skóry wokół oczu, szybko i równomiernie pokrywa rzęsy tuszem.
Z jednej strony ma króciutkie włoski, dające efekt pogrubienia i wydłużenia, którymi nałożymy tusz nawet na najkrótsze rzęsy w kąciku oka albo na dolne rzęsy.
Z drugiej strony ma dłuższe włoski, które rozczesują rzęsy po pomalowaniu, podkręcają i wydłużają.
Niestety, nawet dobra szczoteczka nie uratuje słabego tuszu.
NIE SZKODZI OCZOM
Tusz The One nie szczypie w oczy, nie powoduje ich pieczenia nawet po wielu miesiącach używania. Mimo że mam bardzo wrażliwe oczy, to po pomalowaniu się nim czuję się wygodnie i naturalnie, zupełnie jakbym nie miała nic na oczach. Pod tym względem jest świetny.
OPAKOWANIE
Lubiłam starą, fioletową wersję jego opakowania, ale muszę przyznać, że obecne, czarne opakowanie jest ładniejsze.
WYDAJNOŚĆ
Jedno opakowanie wystarcza na rok codziennego stosowania. W tym czasie formuła tuszu jest cały czas tak samo świeża, nie zasycha, nie zmienia zapachu ani nie podrażnia oczu. To rekord, bo z moją wrażliwością oczu zwykle wymieniam inne tusze co 2-3 miesiące.
CENA
Prawie rok temu kupiłam ten tusz przez Internet za ok. 35 zł, a teraz kosztuje ok. 18 zł. Mimo że tanieje, uważam, że szkoda na niego pieniędzy. Moje rzęsy wyglądają ładniej w dosłownie najtańszych tuszach za 10-12 zł, dostępnych w każdej drogerii. Natomiast za cenę tuszu Oriflame The One wolę kupić przez Internet wypasiony tusz z Bourjois, Maybelline czy L'Oreal, po którym moje rzęsy będą wyglądały magicznie.
PODSUMOWANIE
Kiedyś to był kultowy kosmetyk. Teraz jest cieniem samego siebie. Niestety, ale już go nie polecam. Mimo że kupiłam i zużyłam mnóstwo opakowań, więcej do niego nie wrócę.
Zalety:
- daje bardzo naturalny efekt
- przyciemnia, trochę wydłuża, rozdziela rzęsy
- ma ładną, stonowaną czerń
- wygodna, silikonowa szczoteczka z krótszymi i dłuższymi włoskami pozwala pomalować nawet najkrótsze rzęsy
- ładne opakowanie
- nie szczypie w oczy, nie podrażnia
- mam do niego ogromny sentyment
Wady:
- daje bardzo słaby efekt
- dość drogi, chociaż ostatnio staniał
- słabo dostępny (trzeba go kupować przez konsultantki lub na Allegro, Olx itp.)
- w sklepach jest milion innych tuszy w ładniejszych opakowaniach, z lepszymi szczoteczkami, dających piękniejszy efekt... w tej samej lub niższej cenie
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
W marketplace Allegro, Amazon