Perła powstaje w wyniku reakcji małży (rzadziej ślimaka) na ciało obce, które dostaje się do wewnątrz muszli. Jest też jednym z najbardziej poszukiwanych i cenionych klejnotów, czemu nie można się dziwić – te drobne, najczęściej regularne w kształcie kulki, o delikatnym, niezwykle eleganckim blasku i pięknych, również niezwykle delikatnych kolorach (naturalnie występującymi są białe, szare, złociste i rzadko czarne) mają w sobie coś, co sprawia, że wiele kobiet o nich marzy. Niewątpliwie – sznur pereł albo nawet pierścionek z perłą nadają stylizacji (szczególnie podobają mi się minimalistyczne zestawienia) wiele elegancji i lekkości jednocześnie, dopełniając całość.
Muszę przyznać, że uwielbiam perły i fascynują mnie pod wieloma względami, dlatego też nie mogłam przejść obojętnie obok produktów pielęgnacyjnych, które w jakiś sposób nawiązują do nich – czy to jedynie opakowaniem, czy posiadaniem ich w składzie (oczywiście w formie ekstraktu albo sproszkowanych pereł). Dlatego zainteresowała mnie ta pozycja, kiedy przeglądałam sklep marki skin79, zastanawiając się nad maską, którą mogłabym dorzuć do większego zamówienia i skorzystać z promocji na te produkty. Omawiany kosmetyk rzucił mi się w oczy swoim opakowaniem i zainteresował mnie na tyle, że wrzuciłam do koszyka jedną sztukę – przeważnie zawsze tak robię z nowymi maskami, chcąc najpierw sprawdzić, czy produkt mi się spodoba i czy nie robi mi żadnej krzywdy. Przyznam, że kosmetyk nieco przeleżał w moich niewielkich zapasach, ale ostatnio, gdy miałam chęć na małe SPA i chciałam przetestować coś nowego (a w dodatku chciałam dobrze wyglądać kolejnego dnia), zainteresowałam się maską bliżej, mając nadzieję na obiecywane rozświetlenie.
Opakowanie maski to tradycyjna saszetka z zaznaczonym miejscem do rozdarcia, w tym przypadku w kolorze różowym o pastelowym odcieniu. Na przedniej stronie znajduje się zajmująca większą część powierzchni saszetki ilustracja, przedstawiająca otwartą muszlę małża z perłą w środku, otoczoną wianuszkiem zielonych listków i gwiazdek, nawiązujących pewnie do serii, w jakiej znajduje się kosmetyk. Ta przyjemna, wykonana w pastelowych barwach, dość minimalistyczna ilustracja sprawia, że nie trzeba czytać wielu napisów na opakowaniu, by wiedzieć, że od razu domyślamy się, że od produktu możemy spodziewać się czegoś związanego z perłą. Pod rysunkiem, fioletową czcionką, odcinającą się ładnie od tła, została umieszczona nazwa produktu (i jednocześnie nazwa głównej substancji), logo marki oraz nieco napisów w języku koreańskim, w tym niektóre umieszczone w niewielkiej masce. Bezpośrednio pod muszlą znajduje się również nazwa serii. Na drugiej stronie opakowania znajdują się wykonane czarną czcionką napisy w języku koreańskim i angielskim, skład, krótka obrazkowa instrukcja użytkowania produktu oraz biała nalepka z krótkim tekstem w języku polskim. Całość jest, moim zdaniem, bardzo estetyczna i przyciąga wzrok trafnym, minimalistycznym w gruncie rzeczy doborem kolorów i charakterystyczną dla sporej części koreańskich kosmetyków delikatną, nieco słodką szatą graficzną, która sprawia, że kosmetyk przyciąga wzrok.
Sama maska wykonana jest z delikatnego, komfortowo miękkiego i cienkiego materiału, który łatwo się rozkłada po wyjęciu z opakowania i nie rwie. Ciekawostką jest grubszy, ładnie wyprofilowany fragment materiału w miejscu, które nachodzi na łuk nosa – dzięki niemu produkt tam zakłada się wygodniej, a także ściślej przylega do skóry i nie muszę tam dociskać płachty, by esencja dostała się w każdy skrawek skóry. Wykrój maski jest, w mojej ocenie, zupełnie przeciętny – jak zwykle, kawałek materiału nachodził mi na włosy, a poza tym, z czym – przyznam – spotkałam się w maskach pierwszy raz, wycięcie na usta kończył mi się w okolicach brody, co było dla mnie nieco niekomfortowe. Jak w każdej koreańskiej maseczce, pasek materiału pomiędzy ustami, a nosem jest wystarczająco duży, by dokładnie pokryć ten strefę i równomiernie wypełnić skórę esencją.
W moim odczuciu zawartość esencji w płachcie jest bardzo dobra, chociaż przyznam, że spotykałam jeszcze bardziej nasączone esencją maski (na przykład moja ulubiona Fermentation Mask Pack od Bentona, jednak to już odrobinę inna półka cenowa). Jest to substancja wodnista i lekka, z pewnością o mniej żelowa i gęsta niż ta, która znajduje się w wyżej wspomnianym produkcie marki Benton. Produktu starczyło mi na jedną obfitą aplikację przez około dwukrotność zalecanego na płachcie czasu oraz nałożenie resztki esencji w twarz i szyję w ramach serum kolejnego wieczoru. Esencja ma wyjęciu kosmetyku z opakowania lekko pachnie czymś kojarzącym się z kwiatami; jest to woń kojarząca mi się z maską od Mediheal i być może jest to zapach wynikający z zawartości oczaru wirginijskiego.
Skład kosmetyku jest, w mojej ocenie, bardzo ciekawy, szczególnie jak na cenę produktu. Znajdziemy tam rozświetlający ekstrakt z perły, a także sporo substancji nawilżających, powszechnie stosowanych w koreańskich (i nie tylko) produktach – wyciąg z zielonej herbaty, która nawilża, odświeża, koi, chłodzi i nawilża, wspomniany wyżej ekstrakt z oczaru wirginijskiego, wskazany do pielęgnacji skóry delikatnej i suchej, ale także wyciąg z liści morwy białej o właściwościach nawilżających i antyoksydacyjnych, kojący i nawilżający wyciąg z aloesu, który ostatnimi czasy właśnie dzięki koreańskim produktom zrobił sporą karierę, a także olejek z anyżu gwiazdkowego, który delikatnie tonizuje, ale tutaj jest główną substancją zapachową, co przyznam, nie podoba mi się zbytnio – olejki eteryczne jako substancje zapachowe mają jeszcze większą tendencję do podrażniania wrażliwej skóry (co nie znaczy, że nie podrażnią każdego), szczególnie ze w kosmetyku znajduje się również składnik zapachowy - na szczęście, produkt tutaj prawdopodobnie nadrabia formułą, bo nie znalazłam opinii, by kogoś rzeczywiście podrażniło. W esencji maski znajdują się również, oprócz ekstraktów, mocno nawilżające i łagodzące substancje, czyli kwas hialuronowy, trehaloza oraz alatonina. Całość dopełniają konserwanty, emulgatory oraz inne substancje, które stabilizują całą formułę.
Po zdjęciu produktu z twarzy, skóra była widocznie i bardzo ładnie rozjaśniona (ale to nie był efekt jak po wspominanym wyżej produkcie z Bentona, czyli „zdrowe” rozświetlenie jakby od wewnątrz, bardziej efekt nałożenia na twarz delikatnego rozświetlającego pudru, dającego gładkie, rozświetlające wykończenie – można rzeczywiście powiedzieć, że jest to rozświetlenie mogące kojarzyć się właśnie z perłą). nawilżona, o mocno wyrównanym kolorycie. Esencja pozostawiła po sobie nieco lepką, wyczuwalną warstwę, która stopniowo, po trzydziestu minutach, wchłonęła się w skórę, pozostawiając ją przyjemnie miękką w dotyku i wyczuwalnie nawilżoną, jakbym zamiast maski nałożyła właśnie moje ulubione, codzienne serum. Cały efekt utrzymał się przez kolejny dzień – skóra była wyraźnie rozświetlona, a jej koloryt ujednolicony, jakbym użyła delikatnych bardzo delikatnych, rozświetlających kosmetyków kolorowych. Byłam przede wszystkim zaskoczona, że kosmetyk dał tak dobre i widoczne rezultaty; co więcej - bardzo mi się ten efekt spodobał. Poza wyraźnym nawilżeniem twarzy ten efekt rozświetlający przyda się przed – nawet wieczór – jakimś ważnym spotkaniem i uroczystością, dlatego maseczka ta jest również bardzo dobrym produktem bankietowym.
Dostępność produktu jest dla mnie ograniczona – maseczki nie posiada w swoim asortymencie sklep internetowy drogerii Hebe, jedynie sklep firmowy marki. Za to cena, nawet regularna, jest w mojej ocenie bardzo przyjazna.
Produkt nawilża, a więc może zastąpić moje wieczorne serum z kwasem hialuronowym, ale też pięknie wygładza i rozświetla, przez co jest świetnym produktem do zastosowania przed różnego rodzaju okolicznościami i nie tylko. Tak jak pisałam wyżej, kupiłam jedną sztukę tego kosmetyku na wypróbowanie przy innych zakupach i jestem bardzo zadowolona z zakupu. Uważam, że efekt, jaki daje ta maska jest na tyle dobry i dla mnie ważny, że skuszę się – tym razem – na kilka sztuk, bym mogła czerpać z niej przyjemność w moim małym domowym SPA, ale i korzyści, znacznie częściej. Cieszę się marka skin79 nie zawodzi, a wręcz coraz bardziej przekonuje mnie do siebie.
Zalety:
- efekt - piękne rozświetlenie, nawilżenie, wyrównanie kolorytu skóry (dobra maska bankietowa)
- składniki
- dobra wydajność (jak za tę cenę - maski Bentona czy Mediheal, bardziej wydajne, są jednak droższe)
- cena
- design opakowania
Wady:
- niezbyt fortunnie wycięta płachta w niektórych miejscach
- dostępność
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie