Puder Huda Beauty Easy Bake w odcieniu Cherry Blossom kusił mnie już od dawna. Widziałam go dosłownie wszędzie – TikTok, Instagram, YouTube, same zachwyty i piękne, wygładzone twarze. No więc nie było innej opcji – musiałam go mieć! Jako posiadaczka cery mieszanej, która lubi się świecić w strefie T, liczyłam na coś, co da mi ten efekt matu, ale bez wysuszenia. Czy spełnił moje oczekiwania? No cóż… nie do końca. Ale po kolei!
Na pierwszy rzut oka opakowanie robi świetne wrażenie – eleganckie, minimalistyczne, masywne, z przezroczystym słoiczkiem i czarną, matową nakrętką z logo Huda Beauty. Bardzo instagramowe i wygląda pięknie na toaletce. Otwieranie jest jednak trochę problematyczne. Po odkręceniu nakrętki mamy sitko, które teoretycznie ma dozować idealną ilość produktu, ale w praktyce – albo nic nie chce przez nie przejść, albo wysypuje się go za dużo. Trzeba delikatnie potrząsać albo wklepywać puszek w powierzchnię, co bywa irytujące.
Zapach tego pudru bardzo mi się podoba – jest słodki, perfumowy, elegancki i sprawia, że aplikacja staje się przyjemniejsza. To mocny, charakterystyczny aromat, który może nie przypaść do gustu każdemu, ale ja naprawdę go lubię. Niestety, w przeciwieństwie do zapachu, efekt, jaki daje po kilku godzinach, nie zachwyca.
Puder jest bardzo drobno zmielony, niemal jedwabisty, co sprawia, że ładnie wtapia się w skórę. Nakładam go puszkiem, bo według większości makijażystów (i recenzentek) to najlepszy sposób na uzyskanie długotrwałego efektu wygładzenia i utrwalenia. Puder łatwo się rozprowadza i na początku wygląda naprawdę pięknie – wygładza, nie podkreśla suchych skórek i daje ten efekt „soft focus”, jakby skóra była delikatnie rozmyta.
Pierwsze wrażenie po aplikacji jest genialne. Skóra jest matowa, ale nie płaska, cera wygląda na wygładzoną, koloryt jest lekko wyrównany, a pory mniej widoczne. Cherry Blossom to odcień o różowym tonie, który ma delikatnie rozjaśniać i rozświetlać cerę – rzeczywiście daje lekki „brightening effect” pod oczami, ale bez przesady. Problem zaczyna się po kilku godzinach. Moja strefa T (czoło, nos, broda) zaczyna się świecić znacznie szybciej, niż bym chciała. Puder, który miał dawać długotrwały mat, po 3-4 godzinach przestaje działać, a po 5-6 moja cera wygląda już normalnie – czyli jakby pudru tam wcale nie było. Może źle go nakładam? Może powinnam spróbować go bardziej “wprasować”? Nie wiem, ale efekt utrwalenia dla skóry mieszanej jest dla mnie zbyt krótki.
Puder kosztuje około 200 zł, co nie jest małą kwotą. W tej cenie oczekiwałam jednak czegoś bardziej długotrwałego. Owszem, jest ładny, wygładzający, delikatnie rozjaśniający, ale nie trzyma matu tak długo, jak powinien, zwłaszcza w przypadku skóry, która ma tendencję do przetłuszczania się w strefie T. Być może na cerach suchych czy normalnych sprawdzi się lepiej, ale dla mnie to po prostu średni produkt, który nie do końca spełnił moje oczekiwania.
Zalety:
- wydajny
- piękny zapach
- ładny efekt… tylko na parę godzin
Wady:
- strefa T szybko wraca do swojego pierwotnego stanu
- cena
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie