Bosphaera Nawilżająco – regenerujące masło do ciała `Biała herbata z lotosem` 

Zacznę od tego, że jestem posiadaczką suchej skóry na ciele, dlatego nawilżanie ciała to dla mnie podstawa pielęgnacji. Zawsze nakładam balsam wieczorem przed snem. Masło ma wygodne opakowanie w formie słoiczka z zakrętką. Nie powiedziałabym, że szczególnie mi się podoba lub nie podoba. Nic specjalnego. Zapach masła jest dla mnie rewelacyjny, a z wieloma zapachami się nie lubię, bo mi przeszkadzają. W tym przypadku bardzo mi się podoba połączenie zapachu herbaty z kwiatem lotosu. Naprawdę obie nuty są wyczuwalne i żadna z nich nie przeważa. Zapach utrzymuje się długo na ciele. Jest intensywny, ale nie mdlący. Produkt działa naprawdę zaskakująco dobrze. Pod względem nawilżenia to praktycznie najlepszy produkt jaki miałam okazję używać. Nakładam masło wieczorem przed snem, a rano skóra jest natłuszczona, miękka. Po zużyciu połowy opakowania widzę, że skóra jest bardziej miękka i nawilżona. Konsystencja produktu mnie nie przekonuje. Jest gęsty, a nawet za bardzo. Ciężko rozprowadza się po skórze. Uczucie takiego tępego rozprowadzania. Mocno bieli skórę i wolno się wchłania. Samo nakładanie produktu to dla mnie męczarnia. Cena produktu to 50 zł, a na promocji praktycznie nie można dostać. Uważam to za zbyt wysoką cenę. Dodatkowo nie jest dostępny w zwykłych drogeriach, więc do tej ceny trzeba doliczyć koszt przesyłki. Nie wiem czy kupię ponownie, bo tak jak działanie i zapach kocham, tak aplikacji nie znoszę. Myślę, że jest wart uwagi ze względu na regenerację, jaką czuć po stosowaniu.

Niezależnie od pory roku, bardzo chętnie sięgam po nawilżające i głęboko regenerujące masła - są one przeze mnie znacznie bardziej lubiane niż balsamy czy lotiony, które niekoniecznie radzą sobie z moją suchą skórą (na ciele). A pielęgnacja ciała staje się dla mnie prawdziwą przyjemnością, kiedy kosmetyk do tego przeznaczony ma lekką konsystencję, pięknie pachnie oraz znajduje się w ładnym opakowaniu. Jestem ogromnie szczęśliwa, że udało mi się odkryć polską markę Bosphaera, która tworzy swoje kosmetyki w sposób ręczny. Od dawna czuję przesyt drogeryjnymi produktami, dlatego też stosowanie ich masła o zapachu białej herbaty z lotosem było dla mnie cudownym doświadczeniem. Wspierajmy polskie marki. Zacznę od opakowania - masło zostało ukryte w wygodnym, pękatym i plastikowym słoiczku z metalową zakrętką. Jest ono koloru brązowego, co przywodzi na myśl dawne, apteczne opakowania. Słoik zabezpieczono od wewnątrz aluminiowym wieczkiem przed ciekawskimi paluchami - super. Plus także za bardzo ładną etykietę oraz świetny skład. Masło oparto na masłach - kakaowym oraz shea, a ponadto na oleju ze słodkich migdałów, oleju z pestek winogron, hydrolacie z oczaru wirginijskiego a także wosku pszczelim. Tak naturalny, bogaty i odżywczy skład bardzo się chwali. Tuż po otwarciu opakowania w nozdrza natychmiastowo uderza intensywny, piękny zapach - z wyraźnie dominującym aromatem orzeźwiającej białej herbaty oraz leciutkiej woni lotosu. Przyznam, że to połączenie zapachowe jest dla mnie strzałem w 10 - tak świeży zapach masła nie tylko umila jego stosowanie, ale również dodaje energii i przyjemnie relaksuje. Co ważne, zapach nie jest w żaden sposób chemiczny czy sztuczny. Szczerze mnie zachwycił. Masło ma cudowną konsystencję gęstego musu - jednocześnie jest puszyste i swoim wyglądem przypomina mi nieco ubitą, słodką śmietankę :) Aż chciałoby się je zjeść! Ma ponadto biały kolor. Świetnie rozprowadza się na skórze oraz bardzo szybko wchłania. Użyte w wyważonej ilości nie pozostawia na skórze tłustego filmu. Jego aplikacja zdecydowanie jest bardzo przyjemna. Efekty... Co tu dużo mówić - kocham takie kosmetyki pielęgnacyjne do ciała. Masło już od pierwszego użycia, wyczuwalnie troszczy się o skórę - przede wszystkim niweluje suchość oraz długotrwale, dogłębnie ją nawilża, zmiękcza i wygładza. Skóra stopniowo staje się aksamitna w dotyku, mięciutka, zadbana, odżywiona. A herbaciany zapach jeszcze przez długi czas mile ją otula. Produkt zdecydowanie trafia na listę moich ukochanych maseł do ciała - tuż obok Kanu Nature oraz The Body Shop. Zdecydowanie im dorównuje! Podsumowując, to masło do ciała to absolutny sztos - uwielbiam je za wszystko. Za to, że to polska marka, za konsystencję, zapach, opakowanie oraz przede wszystkim za skuteczne działanie. Jest również bardzo wydajne, a jego cena - 39 zł za opakowanie o pojemności 200 g jest uczciwa i zachęcająca do zakupu. Polecam, pokochacie je <3

Od kosmetyków naturalnych oczekuję, że będą miały łagodne zapachy, a to masło niestety pachniało jak ciężkie, duszące perfumy. Napewno nie był to zapach naturalny. Jeśli chodzi o działanie, to też bez szału - masła uzywałam wieczorem, a rano skóra była znów sucha.

Zapach: ładny, perfumeryjny, jednak delikatny. Lekko kwaskowaty, ale przy tym kwiatowy. Doskonały na romantyczne popołudnie. Działanie: po użyciu tego masła do ciała, uczucie nawilżenia skóry pozostaje ze mną na naprawdę długo, a jest to ważne w przypadku suchej skóry, jak moja. Konsystencja: Puszyste masełko, nie brudzące ubrań, dobrze wchłaniające się.

Masło to jest ręcznie wyrabiane przez manufakturę. Masło ma 0% sztucznych składników – parafiny i wazeliny, silkonów, parabenów, SLS/SLES, substancji modyfikowanych genetycznie co dziś jeste ogromnie ważne. Nie testowane na zwierzętach ! Oparte jest na bazie maseł – kakaowego i shea więc sam skład zaczyna się świetnie. Lekka konsystencja musu bardzo szybko się wchłania, pozostawiając skórę miękką i nawilżoną- bez uczucia tłustości- fakt że masło ma konsystencję musu dla mnie było ogromnym zaskoczeniem ale i pozytywnym doznaniem. To jaką ma to masło formułę sprawiło, że opadła mi szczęka! Żadne masło jakie stosowałam do tej pory nie było takie lekkie i jednocześnie bogate Wosk pszczeli zawarty w maśle dodatkowo chroni skórę przed utratą wilgoci i działaniem czynników zewnętrznych. Skóra po nałożeniu faktycznie jest aksamitnie gładka i miękka jak po żadnym innym maśle czy balsamie. Zapach tego masła jest zniewalający- jednak na ciele nie jest trwały i zbyt nachalny . Jakość masła, pojemność, opakowanie oraz wydajność - sprawiło, że oceniam je na 5 w skali 5

O ciało trzeba dbać tak jak o twarz, inaczej szybko zdradzi nasz wiek. Znam kobietki które mają gładką twarz a siateczkę zmarszczek na dekolcie, nie wygląda to dobrze oj nie... Ja jestem wielką fanką wszelkich mazideł do ciała, zarówno tych o konsystencji masła jak i tych puszystych jak chmurka tak jak ten. W ciepłe letnie dni , ciężki tłusty balsam jest ostatnią rzeczą na jaki mam ochotę, skóra przesuszona słońcem potrzebuje jednak regeneracji, wtedy przychodzi z pomocą masło z Boshapera. Miałam już też wersję kwiat wisni i obie pachną wspaniale. Słoiczek masełka ma całe 200 g- potężnej dobroci dla skóry. Bez silikonów, bez parabenow, bez parafiny, bez wazeliny i sls. Za to pełne naturalnych składników, masełka kakaowego , shea, oleju ze słodkich migdałów i pestek winogron, hydrolatu z oczami wirginijskiego i wosku pszczelego. Patrząc na skład kojarzy się ciężko i tłusto, a wcale tak nie jest, bo konsystencja jest lekka, puszysta koloru białego o słodko kwaśnym urzekającym zapachu. Zapach jest odswieżajacy ,delikatny , dla mnie przepiękny. Słoiczek prosty odkręcany zabezpieczony w srodku sreberkiem , więc mamy pewność, że nikt go nie otwierał. Masełko to ideał dla skóry w każdym wieku. Jest niesamowicie wydajne. Świetnie się sprawdzi także zimą gdy tylko czujemy, że nasza skóra się przesusza. Wystarczy niewielka porcja rozprowadzona na ciało Masełko dobrze się wchłania, pozostawiając okulizyjną otoczkę chroniącą na skórze. Mega nawilża i odżywia . Nawet po zmyciu efekt nawilzenia zostaje na skórze, nie jest to efekt powierzchowny znikajacy wraz z kąpielą. Skóra po zastosowaniu masła jest mieciutka, przyjemna w dotyku, a zaczerwienienia i podrażnienia szybko znikają. To moje najlepsze masełko do ciała w formie lekkiego puszystego musu tak odżywczego, które nie zostawia tłustej lepiącej warstwy, gdzie po posmarowaniu po paru minutach mogę się normalnie ubrać. To będzie miłość ❤ na dłużej.... Polecam śmiało wypróbować.

Zapach jest przyjemny. Delikatny - kwiatowo-kwaskowaty. Lubię takie, chociaż czasem potrzebuję od niego odpocząć. Wtedy znowu sięgam po jakieś owocowe i wracam do tego - tak już mam, że lubię zapachowe zmiany. Działanie masełka jest niezwykle pożądane dla skóry. Pięknie się wchłania i pozostawia po sobie długie wrażenie odżywienia skóry. Mam tendencję do ściągania, uczucia suchości a nawet swędzenia skóry, zwłaszcza nóg po depilacji. Ten produkt od razu nanoszę na skórę po depilacji, bo działa kojąco. Nie tworzy sztucznego wrażenia, po prostu nawilża i regeneruje. Cenię sobie tego typu kosmetyki, zwłaszcza, że akurat ten nie brudzi ubrań.

Markę Bosphaera poznałam już jakiś czas temu i sukcesywnie wypróbowuję ich kosmetyki. Jak tylko masło do ciała trafiło w moje ręce, natychmiast je otworzyłam aby sprawdzić zapach. Biała herbata z lotosem to dla mnie niecodzienne połączenie. Pewnie sama nie kupiłabym tego masła, właśnie ze względu na ten zapach. Trafiło ono do mnie w prezencie. Zapach jednak okazał się bardzo przyjemny. Nie jest ani nachalny ani zbyt słodki jest po prostu fajny. Jak tylko otworzyłam opakowanie, powąchałam, to nie mogłam się oprzeć wypróbowaniu go na ciele. No więc jak już wypróbowałam, tak nie mogłam przestać próbowałam aż skończyło się całe opakowanie. Konsystencja jest dla mnie fantastyczna. Faktycznie ma coś z masła, bo jest gęsta ale równocześnie sprawia wrażenie lekkiego musu. Bardzo dobrze się rozprowadza i aplikuję na ciało, absolutnie nie jest tępe. Wchłania się dobrze choć nie super szybko. Rewelacyjnie odżywia i nawilża skórę. Po wieczornej aplikacji, rano skóra jest gładka i bardzo dobrze nawilżona. także działanie tego masła oceniam bardzo wysoko. Ponieważ produkt jest dość gęsty, jest również bardzo wydajny. Nie oszczędzałam go specjalnie a mimo to wystarczył mi na ponad miesiąc codziennego stosowania rano i wieczorem. Skład jest naprawdę imponujący. Nie znajdziemy tutaj parafiny ani wazeliny silikonów, parabenów ani SLS. Mamy natomiast masło kakaowe i shea, olej ze słodkich migdałów i pestek winogron i hydrolat z oczaru wirginijskiego. Rewelacja. Opakowanie to plastikowy słoiczek zabezpieczone sreberkiem. Bardzo cieszy mnie ostatnia informacja producenta o planowanej wymianie plastikowych opakowań na szklane. Cena nie jest niska, ale biorąc pod uwagę fantastyczne skład, skuteczność w działaniu to uważam, że warto. To polska marka, robiąca fantastyczne kosmetyki więc warto wspierać.

Zapach masełka trudno opisać - jest dość nietypowy. Bardzo przyjemny, ale w połowie opakowania może się "przejeść". Ja znalazłam na to świetny sposób, ponieważ mam kilka zapachów, których na zmianę używam. Super opcja, którą bardzo polecam. Samo masło jest dość gęste, ale zaskakująco szybko się wchłania i nie brudzi ubrań, co jest istotną informacją, ponieważ różnie to bywa z tego typu produktami.

O ile w ciepłe dni moja skóra raczej jest normalna, mieszana, zwyczajna, bezproblemowa, zimą dzieje się z nią coś dziwnego. Staje się sucha jak papier ścierny, zwłaszcza w okolicach nóg, które golę i zimą czuję się jakbym goliła włosy z naskórkiem... W każdym razie potrzebuję w tym okresie specjalnego nawilżenia. Miliony moment wydałam na poprawę kondycji skóry i w sumie nic z tego nie wyniknęło. W końcu się przerzuciłam na kosmetyki naturalne, ale że jeszcze nie wiedziałam czego szukać, poszłam na targi kosmetyczne. Tam poznałam firmę Bosphaera i pierwszy raz trafiłam na produkt o takiej formule, która naprawdę mi pomaga. Bo masło do ciała Bosphaera nie tylko nawilża, ale jakby zostawia powłoczkę ochronna i w miare stosowania, poprawia kondycję skóry. Ja poczułam, że moja skóra sie poprawiła jakoś po 1,5 tygodnia codziennego stosowania tego masła. Jeszcze ten zapach białej herbaty z lotosem jest po prostu nieziemski. Taki trochę kwiatowy ale trochę kwaśny ale przy tym perfumeryjny i delikatny. Ciężko go opisać ;D Jest wyjątkowy.

Moja skóra jest naprawdę wrażliwa. Po wielu balsamach (a zdarzało mi się wydać na nie ponad 100zł) dostawałam reakcji uczuleniowej w postaci czerwonych placków. Dodatkowo mimo, że sięgałam po balsamy głęboko nawilżające, one się jakoś ekspresowo wchłaniały i skóra wciąż była jakby ściągnięta. Po tym maśle mam zupełnie inne odczucia. W końcu coś, co ma cięższą formułę - dla mnie idealną, bo ja potrzebuję takiego uczucia, że na skórze został jakby ochronny film. Dodatkowo ten kosmetyk zwyczajnie skórę regeneruje, poprawia jej kondycję. Początkowo stosowałam codzienne a po kilku miesiącach zaczęłam stosować co 2 czasem co 3 dzień, bo moja skóra już tak nie ściąga, nie szczypie jak żywa rana. Polecam wrażliwcom, a zapach jest dość kwaśny a jednocześnie kwiatowy - niebanalny, lubię się tym masłem posmarować przed wyjściem i już nie stosować perfum, bo naprawdę jest piękny. Dla fanów mało słodkich zapachów, a mimo wszystko delikatnych.

To jest zdecydowanie kosmetyk o moim ulubionym zapachu. Nie przepadam za owocowymi nutami, chociaż mam kilka owocowych kosmetyków, które lubię. Z drugiej strony wiele kwiatowych zapachów wydaje mi się duszących, a biała herbata z lotosem od Bosphaery jest hitem. Idealne wyważenie między delikatnym, a jednak perfumeryjnym. Coś wspaniałego. Co do samego masełka, stosowałam już wcześniej. Zapach melona i ogórka także działanie już znam i kocham. Chociaż jest to masło, a nie balsam, nie pozostawia tłustych śladów na skórze, nie brudzi ubrania i naprawdę wspaniale się wchłania. Cudo.

•Masło ma bardzo przyjemną konsystencję (coś jak bita śmietana) i to co jest w nim zachwycające to fakt, że idealnie wchłania się w skórę. •Zapach w opakowaniu jest delikatny i co ciekawe dopiero na skórze nabiera iintensywności. •Czasem zdarza się, że balsamy/masła o konsystencji musu pozostawiają oleistą warstwę na skórze, natomiast tutaj czegoś takiego nie ma... skóra jest nawilżona, miękka w dotyku, pięknie pachnie. Na prawdę szczerze zachwyciłam się tym produktem.