Peeling ten dostałam w prezencie za aktywność na instagramowym profilu pewnego sklepu z naturalnymi kosmetykami. Cała paczka pachniała wtedy tak pozytywnie, że moje samopoczucie momentalnie się poprawiło! Najbardziej intensywnym jej elementem był ów peeling do ciała od według mnie jednej z najlepszych naturalnych polskich marek, czyli Bosphaera.
Peelingi do ciała nie są czymś, co kupuję regularnie i lubię używać. Zdecydowanie wolę szczotkowanie ciała na sucho, które daje podobne efekty, a o nawilżenie dbam oddzielnie. Jednak ucieszyłam się z peelingu, który dostałam w prezencie, bo mogłam przetestować kolejny produkt marki Bosphaera. A u nich ciężko o buble, uwierzcie! To, co uderzyło we mnie od razu po otwarciu opakowania, to zdecydowanie zapach. Intensywny do potęgi i po prostu szałowy! Nie sądziłam, że połączenie grejpfruta z papają zwali mnie z nóg. Jest bardzo naturalny, dosłownie jakbym wąchała te dwa owoce zanurzone w cukrze, z czego grejpfruta czuć najmocniej. Moc cytrusów daje po nosie :D! Jest tu lekko kwaskowo, ale głównie słodko i mega pozytywnie, a tego mi brakowało, kiedy wiosna jeszcze nie chciała się ujawnić i jedyne, co widziałam przez okno, to gęste chmury. Prawdziwy poprawiacz humoru <3! Wyżej wspomniałam o owocach zanurzonych w cukrze. I jest tak dosłownie, bo to peeling cukrowy. Drobiny mocno zdzierają naskórek, ale dosyć szybko się rozpuszczają. Najlepiej nakładać go na skórę wilgotną, ale nie ociekającą, bo wtedy drobiny dłużej się utrzymają i będą mocniejsze. Wśród drobin znajdziemy również kawałki skórek z cytrusów, które może niewiele dają, ale w opakowaniu wygląda to super. Skóra po takim peelingu jest wygładzona i przede wszystkim świetnie nawilżona. Zostawia on komfortową, olejową warstwę, dzięki której nie muszę później już używać żadnego balsamu. Wraz z tą warstwą zostaje intensywny zapach, przyklejający się do ubrań i do ręcznika. Jednak wśród tych wszystkich zachwytów znalazł się pewien haczyk. Mianowicie słabiutka wydajność. Starczył mi na cztery razy, z czego za pierwszym razem użyłam go tylko na nogi i pośladki. Kolejne trzy razy były na całe ciało. Szkoda, ale uważam, że i tak warto zafundować sobie czasami tak aromatyczną pielęgnację. Żyje się tylko raz, więc żyjmy jak najlepiej :).
Opakowanie to brązowy, plastikowy słój z aluminiową, brązową zakrętką. Papierowa etykieta z grafiką grejpfruta i papai oraz ziemistą kolorystyką bardzo przypadła mi do gustu. Wszelkie brązy i beże to dla mnie życie, więc nic dziwnego :D. Generalnie całość cieszy moje oczy. I ma dobrą jakość. Pojemność to 200g.
Zalety:
- 95% składników naturalnych
- Wygładza skórę
- Oleje w składzie zostawiają komfortową, nawilżającą warstwę
- Szałowy zapach, poprawiający humor
- Duża ilość drobin cukru wraz z kawałkami skórek z cytrusów
- Ładne i dobrej jakości opakowanie
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie