Kupiłam go, gdy, jak to nieraz bywało skończył się mi jeden peeling, nie bardzo wiedziałam jaki kupić kolejny i wzięłam to, co mi się napatoczyło w drogerii.
Jest to sorbet peelingujący, ale tak naprawdę to tylko taki chwyt marketingowy, żeby nazwa się kojarzyła z latem. Nie oszukujmy się, ma to być peeling drobnoziarnisty. I jest. Co prawda, wolę gruboziarniste np. cukrowe lub nawet żele peelingujące, gdzie drobinek jest mniej, ale są większe, no, ale nie ma się co czepiać, bo przecież jest tak, jak napisano na opakowaniu. Uważam, że te małe drobinki za słabo złuszczają, ale gdy się mocno potrze nimi ciało, to już jakieś tam peelingowanie czuć.
Wolę peelingi, które się pienią, ten też tego nie robi, lecz producent tego nie obiecuje. Po prostu pieniące lepiej się używa i są wydajniejsze.
No i właśnie punkt kolejny: wydajność. Kosmetyk nie jest wydajny, do tego ma tylko 160 ml, gdzie powinno być minimum 200, jak w innych tego typu produktach.
Zapach piękny, tak jak błyszczyka ananasowego Ziai, soczysto - ananasowy.
Z różnych obietnic producenta o antycellulitowym działaniu może sprawdza się tylko takie, że kosmetyk zawiera kofeinę, która stymuluje mikrokrążenie i przez to skóra lepiej pracuje, ale chyba nikt pzy zdrowych zmysłach nie oczekuje od peelingu (i to takiego za kilka złotych), że zlikwiduje mu cellulit.
Po spłukaniu faktycznie zostaje nieprzyjemny osad, jakby z mydła, to jest jego wada.
Owszem daje poczucie orzeźwiającego relaksu, energrtyzuje zapachem, coś tam pewnie złuszcza, myje, nawet minimalnie wysusza, ale balsam po kąpieli to i tak dla mnie konieczność.
Niby więc ten sorbet robi, co ma robić, więc jest przyzwoity, ale nic ponad to, więc to taki przeciętniak.
Opłaca się kupić go w promocji, bo na cenę regularną jest za mało wydajny.
Nie wrócę do niego, będę szukać czegoś lepszego.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie