Marki Hola Care do czasu zakupu tytułowego kremu nie znałam. Na FB wyświetliła mi się reklama nieznanego mi sklepu internetowego. Weszłam, znalazłam spore promocje i zamówiłam na próbę m.in. ten kremik brzozowy.
Mam cerę tłustą i problematyczną, i chociaż z niedoskonałościami sobie radzę, to normalizacja pracy gruczołów łojowych, to moje marzenie. Nie zapominając jednocześnie o odpowiednim nawilżeniu, które jest jedną z dróg do sukcesu.
Krem stosowałam codziennie na dzień i na zmianę z czymś bardziej treściwym na noc. Przy okazji muszę zmagać się z odwodnieniem, dlatego na noc lubię maksymalnie dopieścić cerę.
Krem nie posiada praktycznie żadnego zapachu. Kolor, to taka kawa z mlekiem, ale z dużą zawartością mleka ;-) . Konsystencję określiłabym jako budyniowatą, przez co nie jest bezproblemowy w użyciu. Czasem nie chce się złapać palca, dlatego dobrym pomysłem byłoby dołączenie specjalnej szpatułki.
Jest bardzo wydajny, bo już niewielka ilość wystarczy na odpowiednie pokrycie twarzy. Podczas aplikacji trzeba poświęcić mu trochę czasu, ponieważ bieli i nie wchłania się błyskawicznie. Mnie to nie przeszkadza, bo wiem, że jest to kosmetyk w pełni naturalny, więc pozbawiony wszelkich upiększaczy i ułatwiaczy. Po cierpliwym masażu i kilku minutach wchłania się niemalże do zera, nie pozostawiając tłustej albo zapychającej warstwy.
Nie uczulił mnie ani nie podrażnił, ale ja nie mam do tego skłonności. Jednak zawiera sporo substancji aktywnych, które mogą powodować alergię, jak to natura.
Producent ostrzega, że na początku stosowania może wystąpić wysyp niedoskonałości i jest to normalny proces oczyszczania się skóry. U mnie najwidoczniej cera była w całkiem dobrym stanie, bo nie było tego wiele. Kilka wyprysków i po bólu. Jednakowoż trzeba mieć to na uwadze i dzielnie ten etap przeczekać.
Bo warto! Przede wszystkim pierwszy raz spotkałam się z kosmetykiem pielęgnacyjnym, który faktycznie ustabilizował wydzielanie sebum. Może nie zminimalizował do zera, ale mój makijaż w ciągu dnia potrzebował o wiele mniej poprawek, co dla mnie jest ogromną poprawą. Ponadto dbał o stan porów i skutecznie chronił przed zapychaniem i powstawaniem stanów zapalnych.
Krem nazwany został lekkim i jego formuła faktycznie taka jest, ale jednocześnie jest bardzo treściwy i konkretny w działaniu. Świetnie nawilża i sprawia, że cera wygląda dobrze nawet i bez makijażu. Jest promienna, wypoczęta, odżywiona, koloryt jest wyrównany, a skóra elastyczna. Ani razu nie odczułam przy nim dyskomfortu spowodowanego nieprzyjemnym napięciem.
Ponadto spełnia funkcję bazy pod makijaż. I to nienajgorszej. Akurat miałam wątpliwą przyjemność stosować podkład o kiepskich właściwościach. Podkład, który smużył, właził w pory i migrował już po kilku godzinach. Obawiałam się, że naturalny specyfik temu nie podoła, a tu się okazało, że spisał się w tej roli lepiej od swoich drogeryjnych kolegów. Totalnie odmienił cechy podkładu i lepiej trzymał go przez cały dzień w ryzach.
Dla mnie totalna rewelacja.
Skład oczywiście jest w pełni naturalny, a znajdziemy w nim takie dobroci jak ekstrakt z liści brzozy już na drugim miejscu, olej ze słodkich migdałów, masło shea, glicerynę, niacynamid, olej z oliwek, wosk pszczeli, alantoinę, pantenol, mocznik, wit. E.
Uff, sporo, ale samo dobro. Bez szkodliwych konserwantów, barwników, zapachu, sylikonów i parafiny.
Krem dociera do nas w czarnym, całkowicie szklanym słoiczku (łącznie z zakrętką). Zabezpieczony jest sreberkiem. Nie zapakowany dodatkowo w żadne pudełko. Ekologia pełną gębą.
Na słoiczku nadrukowana jest jedynie nazwa, a dodatkowe informacje dołączone do niewielkiej ulotki.
Dostępność marki póki co słaba, bo zostaje chyba tylko internet. Cena również może odstraszać, zwłaszcza przy pojemności 40 ml. Ja skusiłam się z powodu dużej promocji. Jednak zdaję sobie sprawę, że na cenę ma wpływ wysoka jakość składników, ekologiczne opakowanie, malutka firma. Chociaż na przetestowanie lepiej chyba poczekać właśnie na promocję, bo trochę kiepsko wydać stówkę na kosmetyk, który nie podpasuje.
Ja osobiście polecam i z pewnością do niego wrócę po zużyciu swoich zapasów, chociażby jako świetna kuracja oczyszczająca. Jestem ciekawa również pozostałych produktów, których jeszcze wiele nie jest, ale mam nadzieję, że oferta będzie się rozrastać.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie