Mydło jest naturalne, zawierając głównie glinkę i olejki roślinne, i to – główny atut kosmetyku.
Przede wszystkim mydełko jest – drogie. Za 100 g należy wyskoczyć z niemal 9 zł, choć ja wypatrzyłam je za połowę tej kwoty na wyprzedaży, i dopiero w takiej ofercie uznałam za warte zainteresowania. Niestety – za niecałe 9 zł można już kupić genialnie działające, i luksusowo wonne naturalne mydła marsylskie, więc... to mydełko oceniam jako bardzo drogie. Minus.
Kolejny minus otrzymuje opakowanie. Niby "eco", ale nie do końca. Kartonik jest z szarej tekturki z recyklingu – brawo, choć mogłaby być nawet jeszcze cieńsza, natomiast "owijka" z folii w środku już aż taka "eco" nie jest. Nie jestem chemikiem, nie znam się, i nie wykluczam, że być może ta folia chroni produkt przed przedwczesnym utlenieniem. W takim razie – rezygnujmy z tekturowego pudełeczka, tak jak w przypadku genialnych mydeł marsylskich, które znów przywołam, a które owijane są wyłącznie w zgrzaną "na styk" folię – bez dodatkowych pudełek.
A po rozpakowaniu – uderza zapach. Och... czy po raz trzeci mam przywołać mydło marsylskie? Już i tak przywołałam. Mydełko Arganove pachnie... nie aż tak ładnie. Jak dla mnie nie tyle glinką, co... otrębami. Takimi... słonawymi, i mi się akurat bardzo przyjemnie kojarzącymi z pysznymi chrupkami otrębowymi sprzed wielu lat – w przaśnym woreczku z nadrukiem opasłej kreskówkowej myszy - które rozwiały się jak sen złoty z niezrozumiałych powodów, a które powinny w obecnych czasach, mody na zdrową żywność, święcić triumfy.
Wracając do mydełka – zapach nieładny, choć mi akurat przywołał przez przypadek miłe wspomnienie.
W końcu zabrałam się za faktyczne testowanie mydła.
Dobrze myje, lekko peelinguje, choć – bardzo lekko, i mam wrażenie, że większy efekt daje moja rękawica kąpielowa ze sztywnego włókienka. Mydło pieni się średnio, jak wspomniałam nie pachnie relaksująco, więc aplikacja – nie kusi i nie zachęca do kąpieli. Ot... człowiek myje się, bo ma być czysty, i na tym koniec.
Ale jest wydajne, nie rozmięka i nie rozmazuje się – i za to plusik. Nie uczula i nie ściąga skóry, więc daje o sobie znać naturalny skład kosmetyku, za który plus sprawiedliwie należy się spory.
Ale... nie uwiódł mnie ten kosmetyk, a ponieważ życie jest zbyt trudne i zbyt krótkie na stosowanie przymusowych niezbyt przyjemnych w użyciu specyfików, choć całym sercem staram się kupować produkty polskie – po raz czwarty powtórzę nazwę – wybiorę naturalne mydło marsylskie lub włoskie.
Zalety:
- naturalny skład w 100% – glinka olejki roślinne,
- skuteczność – doskonale, głęboko oczyszczona skóra,
- nie uczula,
- nie podrażnia,
- konsystencja – twarda kostka, nie mięknąca i nie rozmazująca się pod wpływem wody,
- poręczność – dobra wielkość i kształt – wygodnie, stabilnie leży w dłoni w trakcie mycia,
- wydajność – bardzo dobra
Wady:
- słabo się pieni – choć dobrze oczyszcza,
- zapach – niezbyt ładny – choć mi się akurat przypadkowo miło kojarzy – z pysznymi chrupkami otrębowymi z dawnych lat,
- opakowanie – kartonik z szarej tektury z recyklingu – OK – choć tektura mogłaby być cieńsza, ale pod spodem jest jeszcze "owijka" z folii,
- cena – bardzo wysoka – blisko 9 zł za 100 g
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie