Krem od marki Fluff ma bardzo mało pozytywnych stron, raczej większego działania pielęgnacyjnego bym tutaj nie szukała.
Moja cera z natury należy do tych suchych, odwodnionych oraz wrażliwych. Od kilku lat staram się stosować na niej odpowiednią, świadomą pielęgnację i dzięki temu udało mi się wyprowadzić ją do stanu, w którym mogę określać ją jako normalną i nieposiadającą większych problemów. Zdaję sobie sprawę z tego, jak ważna jest odpowiednia regeneracja oraz odżywienie w nocy, kiedy cały organizm odpoczywa i także skóra ma na to wtedy swój czas. Nie nosi makijażu, po prostu korzysta z dobroci jakie jest jej w stanie przekazać pielęgnacja. Wybór kremu na noc to dla mnie nie lada wyzwanie i staram kierować się składem, jednak czasami jako typowa sroka zakochana w ładnych, estetycznie prezentujących się rzeczach idę za ciosem i kupuję coś, co po prostu ładnie wygląda. Podobna sytuacja miała miejsce, kiedy będąc na zakupach w drogerii Rossmann decydowałam się na zakup kremu od marki Fluff. Nie doczytałam wtedy dokładnie składu i zaufałam kredytowi zaufania, jaki ma u mnie ten producent, w końcu bardzo go lubię.
Kosmetyk posiada w swoim składzie pyłek księżycowy. Nie ma co ukrywać, że jest to bardzo ciekawy i niezbyt często spotykany składnik. Ma on mieć działanie wygładzające, nawilżające oraz odżywcze. Sam krem zamknięty został w bardzo ładnym, wykonanym z plastiku słoiczku. Jego denko posiada kolor jasnego, kawowego brązu i umieszczono na nim takie informacje jak logo producenta, nazwę produktu, jego sposób użycia oraz podstawowe właściwości wraz ze składem. Wieczko zaś ma kolor zgaszonego, pastelowego fioletu. Odkręca się bez problemu. Moim zdaniem to połączenie kolorystyczne działa i bardzo mi się podoba.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po otworzeniu tego kosmetyku to jego dziwna, nietypowa konsystencja. Jest ona bardzo lejąca się, powiedziałabym, że gumowa, kojarząca mi się z produktami algowymi. Muszę przyznać, że po zaaplikowaniu tego produktu na twarz czułam się straszliwie oblepiona silikonami. Nie jest to najprzyjemniejsze na świecie uczucie, daje poczucie takiej ciężkości i zapychania cery. Jeżeli chodzi o efekty, to nie ma co ukrywać, że szału brak. Krem bardzo słabo działa, praktycznie nie zauważyłam tu ani nawilżenia, ani wygładzenia, ani jakiejkolwiek regeneracji. Oprócz oblepiania cery, tak naprawdę nie wiem, czy coś robi. Oprócz tego potrafi zapchać, moja cera nie ma do tego skłonności, ale po regularnym stosowaniu tego prudktu pojawiło mi się trochę zaskórników. Jedyne co należy mu przyznać, to to, że należy do kosmetyków wydajnych.
Niestety, ale marka Fluff tym razem niemiłosiernie mnie rozczarowała. Nie jestem zadowolona z zakupu tego kremu i jestem pewna, że już nigdy więcej po niego nie sięgnę. Nie polecam nikomu, jest to ogromna strata czasu i pieniędzy, ale także kondycji naszej skóry.
Wady:
- Nie wygładza
- Nie nawilża
- Nie regeneruje
- Oblepia cerę
- Może zapchać
- Konssytencja
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie