Krem trafił jakiś czas temu w moje ręce jako prezent od mamy, którą z kolei w kosmetyki Ahava zaopatrują znajomi często odwiedzający Izrael. Od początku go polubiłam - w pewien sposób jest inny niż wszystkie znane mi mazidła do rąk :). Ma cudownie gęstą, a jednocześnie aksamitną konsystencję, która fantastycznie koi i otula zmęczone lub suche dłonie. Jest dość tłusty, także przez chwilę na skórze pozostaje wilgotna warstewka, ale w przypadku tego kremu mi to nie przeszkadza - wręcz mam wrażenie, że mam na dłoniach ochronny filtr.
Z pewnością zmiękcza skórę, wygładza ją, natłuszcza i daje długotrwałe działanie. Mam wrażenie, że efekt utrzymuje się nawet po umyciu rąk, gdzie zazwyczaj po zmyciu warstwy kremu musimy na powrót nakładać kolejną.
Ma bardzo charakterystyczny błotnisty zapach, jednak podoba mi się on i w żadnej mierze nie nazwałabym go nieprzyjemnym. Może dobrze mi się kojarzy w połączeniu z fajnymi efektami, jakie daje używanie tego kremu, ale wierzę, że jednak większości osób przypadnie do gustu, albo będzie uważany w najgorszym razie za neutralny.
Mam też wersję "wodną" kremu do rąk Ahava i o ile tamten też lubię, tak ewidentnie czuć między nimi różnicę. Ten błotny jest znacznie gęstszy i tłustszy, wolniej się wchłania, polecam zdecydowanie bardziej dla suchej skóry.
Używałam go też na noc do stóp, świetnie zmiękcza wszelkie odciski czy zrogowacenia, oczywiście w połączeniu z peelingiem czy użyciem tarki.
W składzie nie podoba mi się tylko BHA, którego nie wolno używać na podrażnioną lub poranioną skórę, o co w przypadku kosmetyku do rąk (popękane lub naderwane skórki, jakieś ranki od zacięcia nożem czy papierem) nietrudno. Jest też sporo emolientowych wypełniaczy, ale poza tym olej jojoba, sok aloesowy, woda morska i cynk. Błota nie stwierdzono, ale pewnie nazwa "błoto" pochodzi od jego wyraźnie gęstej konsystencji.
Opakowanie to dość standardowa tubka z wytrzymałego plastiku. Wydajność, dzięki gęstej konsystencji, bardzo dobra.
No i punkt najbardziej kontrowersyjny - cena. Nie widziałam tego kosmetyku za mniej niż ok. 80 zł w internecie, wiem, że w Izraelu Ahava nie należy do najtańszych marek, więc nie jest powiedziane, że na miejscu ceny byłyby dużo niższe. Przez długi czas używałam tego kremu ot tak, nie mając świadomości, że to błoto to właściwie złote - inaczej bym go chyba sprzedała ;).
Natomiast na pytanie czy jest tyle wart odpowiem - to zależy. Ja nie czuję potrzeby wydawania aż takiej kasy na krem do rąk (jakkolwiek by mi się nie podobał - aż tak wymagające moje dłonie nie są). Jeśli jednak komuś wyjątkowo, jak żaden inny przypadnie do gustu i będzie stanowił ostatnią deskę ratunku dla dłoni - no to pewnie warto.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie