Apis Professional, Glyco Terapis, Kwas glikolowy 50% 

Celowo doczekałam jakiś czas z recenzją tego kosmetyku,aby móc trochę głębiej nad nim Się pochylić. Mam skórę dojrzałą, mieszaną z tendencją do przetłuszczania i nadmiernej produkcji sebum i okazjonalnych niespodzianek oraz zdiagnozowany trądzik dorosłych. Jest to również przypadek mocno zaprawiony w boju, gdyż od kilku dobrych lat stosuję różne terapie, które miały na celu wyciszyć w/w problemy. Przez kilka sezonów regularnie korzystałam z profesjonalnej eksfoliacji kwasami w gabinecie kosmetycznym, później wykonywałam ja samodzielnie,mam skórę przyzwyczajoną do Retinolu, nie straszna mi mezoterapia igłowa wykonana w domu. Przez ostatnie lata moja skóra była w naprawdę dobrej kondycji i dobór dobrych jakościowo kosmetyków na pewno w tym pomógł. Skłamałabym pisząc że nawiedzały mnie trudne do usunięcia niespodzianki. Niestety,do czasu. Kilka miesięcy temu na mojej szyi zaczęły pojawiać się bardzo duże krosty wypełnione płynem, potem niespodzianki przyniosły się ba czoło i żuchwę. Niestety nie były to jednorazowe wykwity przed okresem ale cyklicznie pojawiające się pryszcze,trudno do wygojenia, bardzo nieestetyczne. Podejrzewam, że jest to efekt serum z Niacynamidem , które po prostu zmasakrowało mi twarz, choć nie mam 100% pewności. Mimo odstawienia problem dalej występował,w dodatku te nawet wysuszone pryszcze zostawiły mi bardzo nieestetyczne plamy w okolicy szyi. Doczekałam kilka tygodni i zdecydowałam się na powtórzenie terapii kwasami. Wcześniej używałam mieszanki 3kwasów z Bielenda,tym razem postawiłam na kwas glikolowy z firmy Apis,który kupiłam w zestawie z neutralizatorem i maską regenerująca po zabiegu. Kwas glikolowy posiada szerokie spektrum działania - złuszcza warstwę rogową naskórka, wygładza blizny potrądzikowe, wspomaga odnowę i regenerację skóry właściwej.Sprawia, że skóra staje się wygładzona i odświeżona. Bałam się jednak stężenia 50% bo wg literatury fachowej jest to już stężenie do stosowania profesjonalnego a już kiedyś zdarzyło mi się spalić skórę kwasem. Jestem w tej chwili po 3zabiegach w odstępach czasu tydzień,dwa tyg,dwa tygodnie. Początkowo trzymałam kwas 3minuty,potem wydłużałam czas do 4 oraz 4.5 min. Moje doświadczenie z uszkodzoną kiedyś skórą mówi mi,że jeśli kwas zaczyna piec to już jest tak moment na jego neutralizację, osobiście nie bardzo rozumiem koleżanki, które ryzykują i nakładają kosmetyk na 8 czy 15minut,ale każdy zna swoje możliwości. W przypadku kwasu glikolowego Apis 50% nie czułam mocnego pieczenia nawet po 4.5min ale wolałam nie ryzykować,tym bardziej że głównym obszarem działania była u mnie szyja,czyli bardzo cienka i wrażliwa skóra. Bezpośrednio po zabiegu skóra była leciutko zaczerwieniona ale maska po zabiegu idealnie sobie z tym radzi. Pierwsze godziny po zabiegu sebum daje o sobie znać,ale to uczucie mija. Nie miałam też problemu ze schodzącą skórą,ale bardzo mocno nawilżałam twarz,po kilka razy dziennie,nie stronię też od masek nawilżających . Jeśli chodzi o działanie niwelujące niedoskonałości, nie było spektakularnego zniknięcia zmian bezpośrednio po zabiegu,ale ropne zmiany bardzo szybko się wysuszyły. Stopniowo zaczęło też pojawiać się coraz mniej zmian a po drugiej aplikacji przebarwienia po krostach zaczęły się rozjaśniać i stopniowo zanikać. Ciekawym spostrzeżeniem jest zmniejszenie zmarszczek co jest u mnie szczególnie widoczne na czole,gdzie linie zdecydowanie się wygładziły . Twarz jest również bardziej jędrna, nawilżona. Planuję wykonać jeszcze 2zabuegj i wtedy myślę efekt będzie jeszcze lepiej widoczny,gdyż cykl regeneracji naskórka zaczyna się dopiero po 4-6tyg. Generalnie jestem bardzo zadowolona z efektu. Choć kwas nie jest remedium, które wyleczy nas w jednej aplikacji, zdecydowanie pomaga z problemami. Należy dać mn tylko czas. Jeśli chodzi o osoby, które nigdy nie stosowały kwasów,polecam zrobić pierwsze zabiegi pod okiem profesjonalistów lub wybrać mniejsze stężenie.

Na pewno dużo zależy od skóry, ale u mnie efekt po tym kwasie jest naprawdę delikatny. Mam skórę delikatną, trochę tłustą, z tendencją do poszerzania się porów i reaktywną. Do tej pory przez parę lat stosowałam retinol w stężeniu 1% około dwa razy w tygodniu, więc możliwe, że moja skora jest przyzwyczajona do takich detergentów i dlatego tak słabo reaguje. W każdym razie do tej pory użyłam tego kwasu jeden raz, trzymałam go 2 minuty jak poleca producent, po czym nałożyłam neutralizator, a na koniec zmyłam wszystko wodą. Przy tym stężeniu oczekiwałam, że efekt będzie jak po mocnych kwasach u kosmetyczki, czyli że skóra będzie schodzić całymi płatami i po tygodniu będę miała nową twarz, a tutaj po paru dniach bardzo delikatne złuszczanie miniaturowymi skórkami. Pojawiło się troszkę małych wyprysków co akurat jest normalne po kwasach, ale po paru dniach zniknęły. Ogólnie skóra jest teraz bardziej napięta, a poszerzone pory są lekko zmniejszone, ale efekty są bardzo subtelne, nawet nikt z moich bliskich nie zauważył, że coś robiłam na twarzy. Niebawem wykonam zabieg drugi raz i spróbuję potrzymać kwas dłużej, około 4 minuty i zobaczę czy efekt będzie mocniejszy. Tak naprawdę nie mam się do czego przyczepić, bo fakt faktem skóra wygląda lepiej, a być może moje oczekiwania były wygórowane i nieadekwatne do tego jakie kwas glikolowy ma działanie w ogóle. Reasumując, myślę że dla osób, które stosują kwasy w niskich stężeniach systematycznie, to stężenie jest naprawdę bezpieczne i nie ma się czego obawiać, oprócz tego że efekt będzie za słaby :p Co do osób które kwasów nie stosują - ciężko powiedzieć, ale może warto zacząć od stężenia 30% i jeśli będzie działało za słabo, wtedy sięgnąć po więcej. Po kwasach trzeba też odbudowywać barierę hydrolipidową, więc polecam stosować tonik nawilżający z pantenolem, serum z peptydami i ceramidami, a na to nakładać jeszcze krem odbudowujący np. z ceramidami, olejkami, trehalozą itp.

Odradzam, wręcz ostrzegam przed stosowaniem tego kwasu w domu. Ma bardzo wysokie stężenie, według mnie działa dużo bardziej agresywnie od kwasów innych marek. Od razu po nałożeniu bardzo silne mrowienie, pieczenie. Zneutralizowany po minucie, zmyty wodą- pieczenie wciąż intensywne. Po nałożeniu maski po eksfoliacji skóra wciąż bardzo piekła. W wielu miejscach poparzył skórę- w okolicy ust, nosa i na policzkach po zmyciu maski pozostawił obdarte ze skóry placki, z sączącym się płynem! Goiło się to wszystko około dwóch tygodni. A ja i tak dałam mu drugą szansę- i ponownie spowodował spustoszenie. Brak efektów na czole, brodzie gdzie miał pole do popisu- przebarwienia potrądzikowe, zaskórniki. Nic poza bolesnymi ranami, które goiły się tygodniami. Inne, słabsze nawet kwasy powodowały u mnie regularne złuszczanie i widoczne efekty. Ten pozostawił jedynie ogromny niesmak i wylądował w koszu. Nie wiem jakim cudem inna recenzentka trzymała go około 10 minut i po wszystkim wystawiła pozytywną opinię. Mocno siedzę w temacie kosmetologii, uczę się o tym. Nie wiem jakie efekty mógłby wywołać u osób niemających doświadczenia i wiedzy w temacie, strach pomyśleć- przetrzymany za długo, bez neutralizatora. Regularnie stosuję kwasy, więc skóra i tak była przygotowana. Słuszna uwaga na buteleczce- tylko do użytku profesjonalnego. A mimo to i tak polecam omijać takie stężenia szerokim łukiem. Można narobić sobie biedy. Według mnie takie stężenia w ogóle nie powinny być dostępne w ogólnej sprzedaży.

Wykonałam już 16 zabiegów z użyciem kwasu glikolowego 50% APIS, więc mam już wyrobioną opinię :) Kwas wyżera martwy naskórek, ja wytrzymuję 6-15 minut, ( najczęściej 8 ), czuję mrowienie i wyraźne pieczenie. Ale tak działają kwasy. Skóra po użyciu jest wygładzona, znikają niedoskonałości, buzia wygląda jakby przeszła lifting ;) Oczywiście najważniejsza jest pielęgnacja między zabiegami- ja stosuję maski w płachcie od razu po zabiegu. I naturalnie serum, esencje, olejki, kremy na dzień, na noc etc. W takim połączeniu mam wypielęgnowaną skórę, która od czasu do czasu miewa gorsze okresy. Kwas trzeba zneutralizować żelem, ja do tego używam niezawodnego Apis. Zabiegi wykonuję co 7 dni i trwają one od jesieni do wiosny. Z racji że tegoroczna wiosna nie zachwyca, planuję wykonać jeszcze 2 x i w maju już odstawić, ze względu na coraz mocniejsze słońce. Polecam kobietom w każdym wieku, nie znam chyba innej metody /zabiegu tak łatwo dostępnego /samodzielnego, taniego ( 1 buteleczka na 18 użyć !!! za 100 zl z neutralizatorem ) , który ma tak zbawienny i widoczny wpływ na skórę, wygładzenie, strukturę, zmarszczki i oczyszczenie skóry.

Odkąd pamiętam skóra mojej twarzy nie lubi się z kwasami. Oczywiście jak zawsze zaczynałam od najmniejszych stężeń jeszcze parę lat temu. Za każdym razem miałam wysypy, które nie przechodziły. Ostatnio nawet przeczytałam gdzieś, że wysypy po kwasach nie są rzeczą normalną i oczywistą tylko są wynikiem podrażnienia i nie do końca są w takim razie tolerowane przez skórę. Tak też było z tym kwasem. Jego postać to taka dość wodnista konsystencja, lekko biaława. Po nałożeniu nie czułam żeby mnie coś piekło, ale trzymałam przepisowy czas 1-2 minuty. Neutralizowałam żelem (chłodzącym kwasy) tej samej firmy. Efekty były takie, że po 3-4 dniach zaczynałam mieć wysyp małych krostek, które 'rozlewały się' po twarzy. Miałam tak 3 razy pod rząd, potem już odpuściłam. Chciałam dać mu jakąś szansę, ale już wiem, że więcej nie nałożę.